No i oczywiście możemy popatrzeć na leniwce z bliska
Zobaczymy je jeszcze w kolejnych Parkach Narodowych w naturalnym środowisku.
Zbieramy się do wyjazdu, dzisiaj mamy w planach dotrzeć do Parku Narodowego Tortuguero. Trzeba przejechać 200km co zajmuje nam prawie 4 godziny. W Puerto Viejo jeszcze szybki street food – bardzo popularne tu empanady
Aby dostać się do Parku Tortuguero trzeba dojechać do miejsca nazywanego La Pavona. Tam jest koniec drogi, zostawia się samochód na parkingu i przesiada w tramwaj wodny, który dowiezie nas do Tortuguero. Ale o tym już w następnym odcinku.Park Narodowy Tortuguero słynie przede wszystkim z występowania stanowisk lęgowych wielu gatunków żółwi zamieszkujących Kostarykę. I rzeczywiście jeżeli przyjedziemy tam w okresie lęgowym (okolice sierpnia) to na pewno będziemy w stanie podejrzeć jak żółwice składają jaja na plaży. Nam nie będzie to dane co nie znaczy, że mamy Tortuguero ominąć. Na szczęście, również dzięki podpowiedzi @osiolek2381 (dzięki!) jest tam niesamowita masa innych atrakcji przyrodniczych.
Przede wszystkim do Tortuguero nie da się dojechać samochodem. Są loty z San Jose ale dość drogie bo małe Cessny latają tylko. Atrakcją samą w sobie jest dotarcie tam tramwajem wodnym z La Pavony. Trzeba tam oczywiście dojechać, ostatnia godzina jazdy to małe mieściny z wąskimi drogami i dużym ruchem lokalnym. Są też niespodzianki np. jak ten „most kolejowy”:
Na końcu drogi wita nas duży parking:
Ponieważ wcześniej załatwiłem nocleg w Tortuguero to wygodnie przez Whatsappa nasza Pani z Casa Thirema zarezerwowała nam miejscówki w łódce na Tortuguero. Zajeżdżamy 30 minut przed terminem wypłynięcia tramwaju a tam na nas już czekają. Zostawiamy na parkingu (5usd za dobę) samochód i wszystkie ciężkie graty i z lekkimi plecaczkami maszerujemy na czekający na nas tramwaj wodny. Ponieważ czekali już tylko na nas więc odpływamy 20 minut przed czasem. Bilet kosztuje 4000 colon (30zł) od osoby w jedną stronę (8000 powrotny) czyli w miarę przystępnie. Podróż trwa około godziny i dwadzieścia minut przepiękną meandrującą rzeką.
Sama podróż do Tortuguero to już wspaniałe doznania:
Po drodze znaki drogowe
Zostawiamy kilku pasażerów po drodze
I przybijamy do przystani w osadzie Tortuguero.
Nasza Pani z hostelu już na nas czeka na nabrzeżu więc się nie zgubimy. Całe osada Tortuguero to jedna ulica wzdłuż rzeki gdzie dzieje się całe życie, knajpki, sklepy, bary, biura turystyczne – wszystko w zasięgu 10-minutowego spaceru
Zapada zmierzch a my mamy w planie nocne zwiedzanie dżungli z przewodnikiem (zorganizowane przez hostel – 25usd od osoby). Teoretycznie moglibyśmy pójść sami ale po 5 minutach od wejścia do lasu zrozumiałem, że nie miałoby to sensu.
Nasz przewodnik dokładnie wie gdzie iść i co nam pokazywać. Chodzimy z nim ponad dwie godziny wyposażenie w latarki
Po zmierzchu przyroda ożywiona objawia się nam w zupełnie innym wymiarze. Niektóre zwierzęta i owady idą spać a inne właśnie rozpoczynają żerowanie. Zaczynamy od węży, spotkaliśmy ich kilka, to coudy snail-eating snakes, na szczęście nie jadowite:
Kolejna zdobycz to oposy, jeden większy czai się w koronie drzewa
A drugi malutki
Bliskie spotkanie z „Rocketem” – szopem praczem, też wysoko na drzewie
Klimaty są super, cała dżungla śpiewa do nas głośno a miejscami przebija się księżyc
Spotykamy w końcu leniwca – tym razem trójpalczastego, trochę jest wystraszony od naszych latarek
Jaszczurka zwana bazyliszkiem
I na koniec – crème-de-la-creme- żabki, pierwsza, niepozorna hałasowała jak najęta
A potem to już chwytnica kolorowa, schowana pod liściem – w życiu byśmy jej nie wypatrzyli sami bez przewodnika
Na powrocie:
Porządnie zmęczeni degustujemy wieczorem lokalny wynalazek – rum z nutą wanilii
Rano pobudka o 5, czeka na nas łódź z tym samym przewodnikiem – płyniemy do Parku Narodowego Tortuguero. To żelazna pozycja pobytu tutaj, mamy wrażenie, że na przystani są wszyscy turyści z wszystkich hosteli. Trzeba kupić bilet wstępu przez internet (15usd) no a sama wycieczka to koszt 25usd od osoby (zachciało się nas własnej łódki z silnikiem elektrycznym na 6 osób) Płyniemy do Parku
Tak wcześnie rano dżungla jest bardzo aktywna, wszyscy wychodzą na łowy
Dzięki, ciekawie się zapowiada i mega fotki. Aż chciałabym zapytać, czym Ci się udały takie fajne ujęcia ? Easy country, kilka dni temu wróciłam i będę śledzić.
Sudoku napisał:@hiszpan A przez ten "most kolejowy" to musieliście przejechać autem?Obok był ledwo dyszący mostek drogowy, tak nas nawigacja poprowadziła, przejechaliśmy z duszą na ramieniu. Północna Kostaryka czyli wybrzeże karaibskie ma baardzo słabe drogi, mnóstwo dziur i fatalną nawierzchnię. Za to przez południe prowadzi Trans-americana i tam jedzie się świetnie, można nawet rozwinąć zawrotne prędkości rzędu 90km/h
;)
Z punktu widzenia avgeeka do Tortuguero fajniej jest w jedną stronę dolecieć - nie wiem, jak to teraz wygląda, ale 10 lat temu leciało się malutkim samolotem z fantastycznymi widokami podczas lądowania na okoliczne rozlewiska. Cały obszar się jak widzę mocno rozwinął turystycznie przez ten czas więc być może opcji jest więcej. Kiedyś samolot ze stolicy latał tylko dwa razy w tygodniu, loty były obsługiwane przez nieistniejące już z resztą linie Nature Air.
marcino123 napisał:Czekam na Park Corcovado i Bahia Drake, które były hitem mojego wyjazdu
:)Ciężko znaleźć (oprócz cen
;) ) minusy Kostaryki.Nie chcę się tutaj autorowi za bardzo wcinać w relację, ale uważam trochę inaczej. Kostaryka ma mnóstwo minusów, a największy z nich to przedstawianie swoich największych walorów w takiej formie, jak to się dzieje w najbardziej turystycznych okolicach kraju - ktoś 25 lat temu zasiał mały fragment lasu pomiędzy polami, sprowadziły się tam zwierzęta (lub ktoś je sprowadził, jak głoszą zarzuty względem niektórych miejsc), które nie mają za bardzo jak odejść, bo przecież dookoła brak innych lasów - i cyk, 20 dolarów za wstęp, a jeszcze wciśniemy Ci przewodnika. Chciałeś leniwca? Masz leniwca. Co za różnica, że ma tam niewiele więcej swobody niż w zoo. Amerykanie zadowoleni, można wrzucić fotkę na Instagrama, zaraz obok tej w żółtej kurtce na tle zamglonego lasu deszczowego i pojechać na plażę. Chcesz zobaczyć jak ratujemy sympatyczne zwierzątka? Dawaj 30 dolarów, obejrzysz sobie wegetującego leniwca w klatce wielkości tej dla chomika i jeszcze Ci wciśniemy, że jest tam szczęśliwy, a opłata z Twojego biletu idzie na jego szczęście. Długo by tak można pisać.Ale są tam na szczęście miejsca, gdzie dotarcie wymaga więcej czasu i organizacji, a przez to nie wygląda to tak, jak napisałem wyżej. Takimi właśnie miejscami są Corcovado czy Tortuguero. Na szczęście są też osoby takie jak Wy, które rozumieją, że warto tam dotrzeć, bo to inny rodzaj doświadczenia, niż natrzaskanie zdjęć tych samych zwierząt na krótkiej płatnej ścieżce w okolicach La Fortuny. I w kontekście tych kilku miejsc, które jeszcze tam się ostały, zgodzę się, że pewnie rzeczywiście nie mają minusów
;)
@Nvjc: niestety efekt globalizacji turystyki i idącego za nim pieniądza; choćby przykład Tortuguero, które - jak widać z relacji - stało się już bardzo mocno turystyczne i pewnie co za tym idzie też skomercjalizowane, jak wspomniał @marcino123 samoloty latają już 2 razy dziennie a nie w tygodniu itp. Te ponad 10 lat temu, chociaż oczywiście już wtedy była tam turystyka, wyglądało to znacznie spokojniej ; do tego stopnia że człowiek po wylądowaniu tam czuł się jak na przysłowiowym końcu świata. Infrastruktury prawie w ogóle nie było, parę skromnych homestayów, może jakieś dwie, trzy babcie we wiosce prowadziły jakąś gar kuchnię z daniem dnia, żeby było co zjeść i w zasadzie tyle.
Bardzo dobrze i ciekawie napisana relacja. W marcu planuję 2 tygodnie w Kostaryce. Czy możesz podać nazwę hostelu w którym zatrzymaliście się w Puerto Viejo?
@hiszpan ciekawa relacja.Powiedz proszę- jak ilość komaròw w porze deszczowej?- jak oceniasz łatwość zwiedzania/ ilość przebytych km ( myślimy nad wyjazdem x 2 letnim dzieckiem)- jakie całościowe koszty na miejscu bez biletòw lotniczych?Dzięki
@dudu - Komarów prawie wcale nie ma w ciągu dnia więc spoko. Jak idziesz na nocne zwiedzanie dżungli to są ale wtedy muga+długi rękaw- Poruszanie się po Kostaryce jest mega proste, nie ma szalonych kierowców i jeździ się raczej wolno = co oznacza długi czas w samochodzie nawet na krótszy dystans. Jeżeli młody wytrzyma to spoko- No to zależy od ceny hoteli jakie znajdziesz. Da się naprawdę tanio za niższy standard. Ja prawie zawsze szukałem ze śniadaniem lub w przypadku AirBnB z kuchnią. Najwyższy koszt to wstęp do parków o czym pisałem w relacji. Ceny w knajpach też spoko - poniżej "warszawskich"
@markar - nie mam pojęcia bo nie wymieniałem walut w Kostaryce. Prawie wszędzie działa płacenie USD lub kartą, Revolut się świetnie spisał. Dolary przywiozłem sobie z Polski.IMHO nie ma takiej potrzeby w Kostaryce zdobywać lokalne colony - no chyba, że dla ich walorów wizualnych bo są śliczne i kolorowe banknoty. Wszyscy i wszędzie przyjmują płatności w USD.
No i oczywiście możemy popatrzeć na leniwce z bliska
Zobaczymy je jeszcze w kolejnych Parkach Narodowych w naturalnym środowisku.
Zbieramy się do wyjazdu, dzisiaj mamy w planach dotrzeć do Parku Narodowego Tortuguero. Trzeba przejechać 200km co zajmuje nam prawie 4 godziny. W Puerto Viejo jeszcze szybki street food – bardzo popularne tu empanady
Aby dostać się do Parku Tortuguero trzeba dojechać do miejsca nazywanego La Pavona. Tam jest koniec drogi, zostawia się samochód na parkingu i przesiada w tramwaj wodny, który dowiezie nas do Tortuguero. Ale o tym już w następnym odcinku.Park Narodowy Tortuguero słynie przede wszystkim z występowania stanowisk lęgowych wielu gatunków żółwi zamieszkujących Kostarykę. I rzeczywiście jeżeli przyjedziemy tam w okresie lęgowym (okolice sierpnia) to na pewno będziemy w stanie podejrzeć jak żółwice składają jaja na plaży.
Nam nie będzie to dane co nie znaczy, że mamy Tortuguero ominąć. Na szczęście, również dzięki podpowiedzi @osiolek2381 (dzięki!) jest tam niesamowita masa innych atrakcji przyrodniczych.
Przede wszystkim do Tortuguero nie da się dojechać samochodem. Są loty z San Jose ale dość drogie bo małe Cessny latają tylko. Atrakcją samą w sobie jest dotarcie tam tramwajem wodnym z La Pavony. Trzeba tam oczywiście dojechać, ostatnia godzina jazdy to małe mieściny z wąskimi drogami i dużym ruchem lokalnym. Są też niespodzianki np. jak ten „most kolejowy”:
Na końcu drogi wita nas duży parking:
Ponieważ wcześniej załatwiłem nocleg w Tortuguero to wygodnie przez Whatsappa nasza Pani z Casa Thirema zarezerwowała nam miejscówki w łódce na Tortuguero. Zajeżdżamy 30 minut przed terminem wypłynięcia tramwaju a tam na nas już czekają. Zostawiamy na parkingu (5usd za dobę) samochód i wszystkie ciężkie graty i z lekkimi plecaczkami maszerujemy na czekający na nas tramwaj wodny. Ponieważ czekali już tylko na nas więc odpływamy 20 minut przed czasem.
Bilet kosztuje 4000 colon (30zł) od osoby w jedną stronę (8000 powrotny) czyli w miarę przystępnie. Podróż trwa około godziny i dwadzieścia minut przepiękną meandrującą rzeką.
Sama podróż do Tortuguero to już wspaniałe doznania:
Po drodze znaki drogowe
Zostawiamy kilku pasażerów po drodze
I przybijamy do przystani w osadzie Tortuguero.
Nasza Pani z hostelu już na nas czeka na nabrzeżu więc się nie zgubimy.
Całe osada Tortuguero to jedna ulica wzdłuż rzeki gdzie dzieje się całe życie, knajpki, sklepy, bary, biura turystyczne – wszystko w zasięgu 10-minutowego spaceru
Zapada zmierzch a my mamy w planie nocne zwiedzanie dżungli z przewodnikiem (zorganizowane przez hostel – 25usd od osoby). Teoretycznie moglibyśmy pójść sami ale po 5 minutach od wejścia do lasu zrozumiałem, że nie miałoby to sensu.
Nasz przewodnik dokładnie wie gdzie iść i co nam pokazywać. Chodzimy z nim ponad dwie godziny wyposażenie w latarki
Po zmierzchu przyroda ożywiona objawia się nam w zupełnie innym wymiarze. Niektóre zwierzęta i owady idą spać a inne właśnie rozpoczynają żerowanie. Zaczynamy od węży, spotkaliśmy ich kilka, to coudy snail-eating snakes, na szczęście nie jadowite:
Kolejna zdobycz to oposy, jeden większy czai się w koronie drzewa
A drugi malutki
Bliskie spotkanie z „Rocketem” – szopem praczem, też wysoko na drzewie
Klimaty są super, cała dżungla śpiewa do nas głośno a miejscami przebija się księżyc
Spotykamy w końcu leniwca – tym razem trójpalczastego, trochę jest wystraszony od naszych latarek
Jaszczurka zwana bazyliszkiem
I na koniec – crème-de-la-creme- żabki, pierwsza, niepozorna hałasowała jak najęta
A potem to już chwytnica kolorowa, schowana pod liściem – w życiu byśmy jej nie wypatrzyli sami bez przewodnika
Na powrocie:
Porządnie zmęczeni degustujemy wieczorem lokalny wynalazek – rum z nutą wanilii
Rano pobudka o 5, czeka na nas łódź z tym samym przewodnikiem – płyniemy do Parku Narodowego Tortuguero. To żelazna pozycja pobytu tutaj, mamy wrażenie, że na przystani są wszyscy turyści z wszystkich hosteli.
Trzeba kupić bilet wstępu przez internet (15usd) no a sama wycieczka to koszt 25usd od osoby (zachciało się nas własnej łódki z silnikiem elektrycznym na 6 osób)
Płyniemy do Parku
Tak wcześnie rano dżungla jest bardzo aktywna, wszyscy wychodzą na łowy
Oglądamy piękne czaple
Małpy są dość wysoko
Mnóstwo iguan wychodzi się grzać na gałęzie drzew