+1
hiszpan 2 grudnia 2023 16:56
Zimny i mroźny listopad w Polsce skłania do szukania słońca gdzieś na krańcach świata. Jak co roku wyjeżdżam z gronem przyjaciół i bez dzieci do jakiegoś ciepłego miejsca. W tym roku wybrałem Kostarykę. Skusiły mnie opowieści o wspaniałych lasach deszczowych, wulkanach, pięknych plażach, kolorowych ptakach a nade wszystko chciałem zobaczyć leniwce w ich naturalnym środowisku. Mam w pamięci stary program na Discovery o sanktuarium leniwców na Kostaryce i wtedy już postanowiłem pewnego dnia tu przyjechać.
Kostaryka jakoś dobrze nie kojarzyła się moim znajomym, więc musiałem ich mocno przekonywać, że naprawdę będziemy mieli co robić przez 12 dni. W listopadzie kończy się pora deszczowa, jeszcze jest bardzo mało turystów i trzeba być przygotowanym na krótkie i intensywne opady deszczu pomiędzy ostrym słońcem.
Oczywiście całą wyprawę organizuję samodzielnie, wynajmujemy samochód (w Dollar było najtaniej – za 7 osobowego Mitsubishi Montero wyszło około 650USD) i będziemy się poruszać po drogach Kostaryki sami. Jest nas 6 osób więc koszty bardzo dobrze się rozkładają.

Zaplanowałem oglądanie wulkanu Irazu, Puerto Viejo i Park Cahuita, Park Tortuguero, La Fortuna i okolice wulkanu Arena, MonteVerde, Park Corcovado, Manuel Antonio obok Quepos i oczywiście plażowanie na koniec. Noclegi głównie przez AirBnB lub bezpośrednio na stronie hosteli. Wszystko w rozsądnych cenach.

Przyroda Kostaryki mega nas zaskoczyła pozytywnie. Przez te 12 dni właściwie nie rozstawaliśmy się z lasem oraz jego fauną i florą. Zieleń jest niesamowicie intensywna a zwierzęta i ptaki są na każdym kroku. Bez problemu można spotkać wszędzie symbol narodowy Kostaryki – żabkę chwytnicę kolorową, wygląda przepięknie:

Image

Kostaryka jest bardzo dobrze przygotowana do turystyki, wszędzie można płacić albo kartą albo w dolarach amerykańskich – do tego stopnia, że przez 12 dni nie wymieniliśmy żadnych pieniędzy na miejscowe colony – nie było takiej potrzeby. Jest również imho bardzo bezpiecznie. Przemysł jest nastawiony na amerykańskiego turystę, który ma swoje dość wysokie wymagania, skutkuje to na przykład stanem szlaków w niektórych parkach (prawie płaskie chodniki i schody) ale również sprawia, że infrastruktura turystyczna jest bardzo bogata. Wszędzie można spotkać knajpki z przystępnymi cenami, jest dużo sklepów i prawie wszędzie działa wifi.

Tytuł relacji to Easy Kostaryka – bo tak naprawdę jest, łatwo się po niej podróżuje, załatwia noclegi, organizuje posiłki i zwiedza. Nie mieliśmy przez 12 dni absolutnie żadnych problemów z niczym, wszyscy są mega uprzejmi i pomocni. Ruch drogowy jest znośny (może poza San Jose) i wszyscy jeżdżą powoli i bezpiecznie.

Szukałem długo jakiś rozsądnych cenowo połączeń i aby mieć 3 z przodu ceny biletu lecimy przez Londyn z British Airways (z noclegiem – wylot jest bezpośrednio do San Jose z Gatwick) a na powrocie American Airlines przez Miami i Londyn do Warszawy.
Start w piątek wieczorem po pracy, zabiera nas A320 British, na pokładzie nie spodziewałem się fajerwerków i rzeczywiście pasażerowie ekonomika dostają to:

Image

Podejście nad centrum Londynu

Image

Chciałem szybko dojechać metrem do hotelu (obok dworca Waterloo) i iść na piwo do pubu ale okazuje się, ze moi znajomi nigdy nie byli w Londynie! No cóż – nie pada więc robimy London-by-night-walk ?

Image

Image

Image

Image

Dopiero po dość długim spacerze udaję się do hotelowego baru na zasłużone piwo.

Image

Na drugi dzień rano pociągiem z dworca Waterloo z przesiadką na London Bridge dojeżdżamy na Gatwick. Leje okrutnie co nie jest jakimś dziwnym zjawiskiem w Anglii ?
Mamy bezpośredni lot do Kostaryki na pokładzie Boeinga 777 British Airways:

Image

Lot prawie 12 godzin, serwują godziwe dwa ciepłe posiłki i alko do woli

Image

Lądujemy tego samego dnia na Kostaryce, która wita nas porządną zlewą

Image

Image

Miłe początki – myślę sobie - ale to tylko straszak ? Bierzemy samochód z wypożyczalni i jedziemy na nocleg w San Jose (na wylocie w kierunku Cartago i Irazu). Trzeba jeszcze popróbować miejscowe piwo i odespać podróż. Odpalam internet w Airalo – 17usd za 2GB – starczy do końca wyjazdu.

Image

Pierwszy dzień jest od rana pochmurny, prognoza twierdzi, że od południa się ma wypogodzić nad wulkanem więc szybka decyzja – jedziemy zobaczyć kratery Irazu. Przejeżdżamy przez Cartago, pierwszą stolicę Kostaryki, zniszczoną dawno temu przez erupcję Irazu i zaczynamy mozolną wspinaczkę krętymi wąskimi drogami na szczyt wulkanu.

Image

Niestety pogoda się nie poprawia, ale skoro już wjechaliśmy to idziemy zwiedzać. Trzeba jeszcze kupić bilety wstępu do parku – można tylko on-line, więc robię to przy budce wjazdowej. Pan tłumaczy, że dane osobowe są nieistotne, ważne aby ilość osób się zgadzała.

Image

Image

Image

Image

No niestety lepszych widoków nie było ale za to jesteśmy na sporej wysokości i jest zimno

Image

Image

Dzisiaj chcemy jeszcze dojechać do Puerto Viejo, na szczęście pogoda się poprawia po zjechaniu z wulkanu.

Image

Image

Po drodze pełno lokalnych barów zwanych tu soda, tam zawsze można się napić i zjeść lokalną wersję casado.

Image

Puerto Viejo leży nad samym wybrzeżem karaibskim. Zrobiło się mega gorąco – prawie 35C. Zajeżdżamy do Parku Cahuita ale tylko pochodzić brzegiem bo zamykają o 16-tej

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Trafiamy do naszego hostelu a tam – niespodzianka – nie ma dużo gości więc mamy upgrade do fajnych drewnianych chatek

Image

I od razu pod nogami przecudne żabki drzewołazy złociste – Pani z recepcji ostrzega, że są trujące żeby ich pod żadnym pozorem nie dotykać!

Image

Image

Wokół nas kręci się mnóstwo aguti – takiego skrzyżowania myszy i sarenki – no tylko takie porównanie przychodzi nam na myśl:

Image

Aguti nie boją się ludzi i chętnie pozują do fotek. Ale jest też inna fauna i flora, to wszystko dookoła naszych chatek

Image

Image

Image

Image

Wieczorem idziemy do miasteczka na świeżą rybkę – no przecudnie jest tutaj

Image

Zaczynamy kolejny dzień od śniadania, a tam klasyczne kostarykańskie gallo pinto - wymawia się "gadzio pinto" - ryż z fasolą i z jajkiem

Image

Zaczynamy dzień od plaży:

Image

Image

Obserwujemy polujące na ryby pelikany

Image

Image

Kolejny punkt to zwiedzanie Jaguar Rescue Centre

Image

To miejsce, gdzie w 2008 spotkała się para biologów z Włoch i Hiszpanii, którzy postanowi zostać tu na stale. I kiedy miejscowa ludność się o tym dowiedziała przyniesiono im rannego dzikiego kota (legenda głosi, że właśnie jaguara). Uleczyli go i od tej pory stali się dla miejscowych uzdrowicielami zwierząt. Przynoszą tu do dziś wszystkie ranne lub porzucone zwierzęta z okolicy. Oczywiście najwięcej jest leniwców, których głównym problemem są napowietrzne linie energetyczne. Wchodzą na nie i doznają porażeń. Jaguar Rescue Centre prowadzi szeroko zakrojoną zbiórkę kasy na program izolowania wszystkich linii napowietrznych w Kostaryce – jest jeszcze dużo do zrobienia.
Płacimy więc wejściówkę bez marudzenia – idzie na zbożny cel – i razem z wolontariuszką Lizzy idziemy oglądać z bliska rehabilitowane tu zwierzęta. A jest tego mnóstwo – od leniwców oczywiście poprzez pekari, żółwie, oceloty, papugi, małpy czepiaki a nawet kajmany. Każde zwierzę ma swoją historię, którą Lizzy nam opowiada z pasją, mieszka i pracuje tu od sześciu lat. No jest to piękne miejsce:

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (18)

malawita 2 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
Dzięki, ciekawie się zapowiada i mega fotki. Aż chciałabym zapytać, czym Ci się udały takie fajne ujęcia ? Easy country, kilka dni temu wróciłam i będę śledzić.
nelson-1974 2 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
@hiszpan Zwierzaki cudne :- )
malawita 3 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
Dzięki, widzę, że pogoda dopisała.
marcino123 4 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
Czekam na Park Corcovado i Bahia Drake, które były hitem mojego wyjazdu :)Ciężko znaleźć (oprócz cen ;) ) minusy Kostaryki.
sudoku 4 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
@hiszpan A przez ten "most kolejowy" to musieliście przejechać autem?
hiszpan 5 grudnia 2023 12:08 Odpowiedz
Sudoku napisał:@hiszpan A przez ten "most kolejowy" to musieliście przejechać autem?Obok był ledwo dyszący mostek drogowy, tak nas nawigacja poprowadziła, przejechaliśmy z duszą na ramieniu. Północna Kostaryka czyli wybrzeże karaibskie ma baardzo słabe drogi, mnóstwo dziur i fatalną nawierzchnię. Za to przez południe prowadzi Trans-americana i tam jedzie się świetnie, można nawet rozwinąć zawrotne prędkości rzędu 90km/h ;)
marek2011 6 grudnia 2023 17:08 Odpowiedz
Z punktu widzenia avgeeka do Tortuguero fajniej jest w jedną stronę dolecieć - nie wiem, jak to teraz wygląda, ale 10 lat temu leciało się malutkim samolotem z fantastycznymi widokami podczas lądowania na okoliczne rozlewiska. Cały obszar się jak widzę mocno rozwinął turystycznie przez ten czas więc być może opcji jest więcej. Kiedyś samolot ze stolicy latał tylko dwa razy w tygodniu, loty były obsługiwane przez nieistniejące już z resztą linie Nature Air.
marcino123 6 grudnia 2023 17:08 Odpowiedz
Teraz Sansa lata codziennie, czasami nawet dwa razy dziennie na tej i innych krajówkach.
nvjc 7 grudnia 2023 05:08 Odpowiedz
marcino123 napisał:Czekam na Park Corcovado i Bahia Drake, które były hitem mojego wyjazdu :)Ciężko znaleźć (oprócz cen ;) ) minusy Kostaryki.Nie chcę się tutaj autorowi za bardzo wcinać w relację, ale uważam trochę inaczej. Kostaryka ma mnóstwo minusów, a największy z nich to przedstawianie swoich największych walorów w takiej formie, jak to się dzieje w najbardziej turystycznych okolicach kraju - ktoś 25 lat temu zasiał mały fragment lasu pomiędzy polami, sprowadziły się tam zwierzęta (lub ktoś je sprowadził, jak głoszą zarzuty względem niektórych miejsc), które nie mają za bardzo jak odejść, bo przecież dookoła brak innych lasów - i cyk, 20 dolarów za wstęp, a jeszcze wciśniemy Ci przewodnika. Chciałeś leniwca? Masz leniwca. Co za różnica, że ma tam niewiele więcej swobody niż w zoo. Amerykanie zadowoleni, można wrzucić fotkę na Instagrama, zaraz obok tej w żółtej kurtce na tle zamglonego lasu deszczowego i pojechać na plażę. Chcesz zobaczyć jak ratujemy sympatyczne zwierzątka? Dawaj 30 dolarów, obejrzysz sobie wegetującego leniwca w klatce wielkości tej dla chomika i jeszcze Ci wciśniemy, że jest tam szczęśliwy, a opłata z Twojego biletu idzie na jego szczęście. Długo by tak można pisać.Ale są tam na szczęście miejsca, gdzie dotarcie wymaga więcej czasu i organizacji, a przez to nie wygląda to tak, jak napisałem wyżej. Takimi właśnie miejscami są Corcovado czy Tortuguero. Na szczęście są też osoby takie jak Wy, które rozumieją, że warto tam dotrzeć, bo to inny rodzaj doświadczenia, niż natrzaskanie zdjęć tych samych zwierząt na krótkiej płatnej ścieżce w okolicach La Fortuny. I w kontekście tych kilku miejsc, które jeszcze tam się ostały, zgodzę się, że pewnie rzeczywiście nie mają minusów ;)
marek2011 7 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
@Nvjc: niestety efekt globalizacji turystyki i idącego za nim pieniądza; choćby przykład Tortuguero, które - jak widać z relacji - stało się już bardzo mocno turystyczne i pewnie co za tym idzie też skomercjalizowane, jak wspomniał @marcino123 samoloty latają już 2 razy dziennie a nie w tygodniu itp. Te ponad 10 lat temu, chociaż oczywiście już wtedy była tam turystyka, wyglądało to znacznie spokojniej ; do tego stopnia że człowiek po wylądowaniu tam czuł się jak na przysłowiowym końcu świata. Infrastruktury prawie w ogóle nie było, parę skromnych homestayów, może jakieś dwie, trzy babcie we wiosce prowadziły jakąś gar kuchnię z daniem dnia, żeby było co zjeść i w zasadzie tyle.
fillup 27 grudnia 2023 23:17 Odpowiedz
Bardzo dobrze i ciekawie napisana relacja. W marcu planuję 2 tygodnie w Kostaryce. Czy możesz podać nazwę hostelu w którym zatrzymaliście się w Puerto Viejo?
hiszpan 29 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
Proszę bardzo, to Hotel Lanna Ban, rezerwowałem bezpośrednio na ich stronie
nvjc 29 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
Te nocne zdjęcia są wspaniałe, myślałem nad zrobieniem takiej nocnej wycieczki będąc w Kostaryce, ale odpuściłem. Sprawiłeś, że żałuję :)
dudu 19 kwietnia 2024 12:08 Odpowiedz
@hiszpan ciekawa relacja.Powiedz proszę- jak ilość komaròw w porze deszczowej?- jak oceniasz łatwość zwiedzania/ ilość przebytych km ( myślimy nad wyjazdem x 2 letnim dzieckiem)- jakie całościowe koszty na miejscu bez biletòw lotniczych?Dzięki
hiszpan 10 maja 2024 17:08 Odpowiedz
@dudu - Komarów prawie wcale nie ma w ciągu dnia więc spoko. Jak idziesz na nocne zwiedzanie dżungli to są ale wtedy muga+długi rękaw- Poruszanie się po Kostaryce jest mega proste, nie ma szalonych kierowców i jeździ się raczej wolno = co oznacza długi czas w samochodzie nawet na krótszy dystans. Jeżeli młody wytrzyma to spoko- No to zależy od ceny hoteli jakie znajdziesz. Da się naprawdę tanio za niższy standard. Ja prawie zawsze szukałem ze śniadaniem lub w przypadku AirBnB z kuchnią. Najwyższy koszt to wstęp do parków o czym pisałem w relacji. Ceny w knajpach też spoko - poniżej "warszawskich"
markar 27 maja 2024 12:08 Odpowiedz
Czy na lotnisku w San Jose jest korzystny kurs wymiany czy lepiej szukać poza lotniskiem?
hiszpan 28 maja 2024 12:08 Odpowiedz
@markar - nie mam pojęcia bo nie wymieniałem walut w Kostaryce. Prawie wszędzie działa płacenie USD lub kartą, Revolut się świetnie spisał. Dolary przywiozłem sobie z Polski.IMHO nie ma takiej potrzeby w Kostaryce zdobywać lokalne colony - no chyba, że dla ich walorów wizualnych bo są śliczne i kolorowe banknoty. Wszyscy i wszędzie przyjmują płatności w USD.
tadeusz-marcol 2 lutego 2025 23:08 Odpowiedz
Super relacja, foty jeszcze lepsze.Jadę wkrótce. Czy możemy się jakoś prywatnie skontaktować? Pozdrawiam Tadeusz