+1
bruce09lili 11 kwietnia 2024 13:23
Image

Image

Image

Wieczorem kiedy my udaliśmy się na kolację, statek szykował się do odpłynięcia do Nassau.

Dzień 7:
W Nassau mieliśmy dość napięty grafik ponieważ kupiliśmy wycieczkę na pływanie z żółwiami, rafę i wyspę świnek. Nasz statek był w Nassau o 9, a wycieczka startowała o 10 ale z innego portu. Na szczęście udało się sprawnie zejść i szybko znaleźliśmy taksówkę. Tutaj niestety ale liczyliśmy, że będą podobne ceny jak na Karaibach, ale Bahamy okazały się 2x droższe. Za 15 minutowy odcinek zapłaciliśmy 40$. Dotarliśmy pod bramę portu i tam zgodnie z instrukcją pokazuję rezerwację ale pani z ochrony mówi, że to pośrednik a nie wie jaki to przewoźnik. Ja nazwy nie zapamiętałem, a internetu nie miałem. Karta Orange nie miała tego w pakiecie, a Kvivstar się nie chciał załączyć. Żona miała brytyjskie 3, które miało ok stawki na Bahamach (ale nie łapało się na pakiet) ale nie mógł złapać sygnału. Pani z ochrony zrobiła mi hotspota i udostępniła swój internet. Od razu na wierzchu poczty był mail od organizatorki, z przypomnieniem wszystkich informacji i okazało się że przewoźnik to pheonix777. udaliśmy się na wskazane molo i czekaliśmy chwilę na resztę. Po kolei schodzili się kolejni uczestnicy ale nadal sporo po czasie czekaliśmy na ostatnich. Okazało się, że byli też ze statku, ale innego.
Czekamy na molo na wszystkich uczestników:
Image

Ruszyliśmy
Image

Widok na port, gdzie czekają 3 statki
Image

Nie wiem, czy to luksusowe hotele, czy luksusowe rezydencje ale było tego dużo po drodze
Image

Image

To są nasze miejsca na pływanie z żółwiami i snoorkling na rafie. Żółwie były ogromne, a rafa naprawdę przyzwoita i kolorowa. Rybek były całe ławice. Nie mam zdjęć, a nie wiem czy filmiki da się tutaj wstawić.
Image

Image

Dotarliśmy do głównego punktu programu czyli wyspy z świnkami pływającymi w morzu:
Tutaj widok na sąsiednią wyspę
Image

Świnki były w każdym rozmiarze, kształcie i kolorze
Image

Image

Akurat trafiliśmy na porę karmienia. Każdy dostał patyczek od szaszłyków i pojemnik z owocami i ... parówkami (na szczęście drobiowymi) :)
Image

Image

Świnki potrafiły zachowywać się jak stalker na widok jedzenia
Image

Image

Image

Image

Była też zagroda i miejsce dla młodych
Image

To widok na tą samą sąsiednią wyspę i nasz katamaran. Na wyspę dopływaliśmy maluteńkim zodiakiem (operator + 3 osoby)
Image

Samo zejście na wyspę było w cenie wycieczki, ale już wejście na plażę i interakcje z świnkami to koszt 30$/os. 3 osoby z naszego katamaranu przypłynęły bez płacenia i musiały trzymać się bocznej plaży i liczyć że świnki same podejdą.
Image

W cenie wycieczki był też lunch i napoje bezalkoholowe.

Na powrotnym kursie do portu dogadaliśmy się z rodziną z Luizjany, ze statku obok naszego i jeszcze jedną osobą, która jechała w naszym kierunku i chcieliśmy podzielić koszty taxi, ale wiele to nie dało bo z kim nie rozmawialiśmy to i tak liczyli od łebka.
Image

To drugi statek
Image

Po powrocie nie mieliśmy już dużo czasu więc odwiedziliśmy tylko okolicę nabrzeża. Sklepy z pamiątkami i główną ulicę wzdłuż portu. Na wyjściu z portu był wielki telebim z rekinem.
Image

Image

Image

Po odpłynięciu pokręciliśmy się po pokładzie. Jako, że to ostatni wieczór to z jednej strony poświęciliśmy trochę czasu na rozrywkę pokładową, a z drugiej trzeba było się spakować i wystawić bagaże na korytarz.Dzień 8:

Doszliśmy do połowy wyjazdu, czyli kończymy ćwiartkę drugą. Jemy śniadanie i czekamy na nasze zejście do portu Miami, które było wyznaczone na ok godzinę 10. Okazało się, że wyokrętowanie szło dość sprawnie i udało się zejść ze statku o 9.30. Odebraliśmy duże bagaże z hali bagażowej, zamówiliśmy Ubera do wypożyczalni i byliśmy gotowi do rozpoczęcia ćwiartki trzeciej pod tytułem "Orlando w deszczu". Już od kilku dni prognozy były nieciekawe, ale czym bliżej weekendu tym gorsze. Będąc już w Orlando oglądaliśmy w hotelowej TV kanał pogodowy i wielu stanach były ulewy które skończyły się powodziami i podtopieniami. Najgorzej było chyba w północnej Kalifornii.

Wracając do sedna: mieliśmy rezerwację w SIXT koło Hotelu Intercontinental, bo było najbliżej z portu. Samo wydanie auta dość sprawnie - czekaliśmy max 10 minut. Dostaliśmy Nissana Altime i muszę przyznać, że jeździło się nim całkiem wygodnie. Też był problem z martwym polem, ale w przeciwieństwie do Chevroleta, tutaj był czujnik martwego pola. Mieliśmy wykupiony przejazd płatnymi drogami bez limitu więc, do Orlando mogliśmy pojechać płatną szybszą drogą.

Zanim wyruszyliśmy do Orlando odbiliśmy nieco w stronę Palm Beach. Bardzo ładna plaża i miasteczko, z powiewem luksusu. Co widać było w cenach parkingu :) Co do samego parkingu, to jak wspominałem wcześniej były z tym duże kłopoty i w Palm Beach poległem. Żadna metoda obejścia systemu nie działała i musiałem zainstalować VPN i udawać że mam amerykański telefon. 15 minut pod parkometrem, ale w końcu się udało i poszliśmy się zrelaksować na plaży.

Plaża bardzo szeroka
Image

I dość pusta, ale przecież oni mają zimę :)
Image

Słynna budka ratownika
Image

Jak widać po plamach, wiał orzeźwiający wiaterek, przez co nie poczułem, że się trochę przyrumieniłem
Image

Image

Image

Dalsza okolica wygląda jakby była lekko zatopiona w chmurach
Image


Po 13 z przerwą na lunch na naszej ulubionej stacji ruszamy do krainy parków rozrywki. Mieliśmy hotel Rosen Inn International Near The Parks, który właściwie był takim bardziej motelem jak z filmów, z klatką schodową i korytarzem na zewnątrz. A taki widok był z hotelu.
Image

Na kolację wybraliśmy się do Texas Church Chicken, ale to nie była szałowa miejscówka. Całe ćwiartki kurczaka panierowane i ociekające tłuszczem nie wzbudziły naszego zachwytu.

Dzień 9:

Jak wspominałem pogoda miała być słaba/kiepska/fatalna. Ale nie wspominałem że, nasze dwa najbliższe dni były nieelastyczne i straszliwie nam to ograniczało pole manewru. O ile Seaworld mieliśmy z Grupona i nie było określonej daty (ale nie dało się zwrócić) o tyle Kennedy Space Centre były na konkretny dzień i to była akurat ta sobota. Wg prognoz to miał być ten lepszy dzień i gdybyśmy mogli to byśmy zamienili i poszli dziś do Seaworld, bo tam jest więcej atrakcji na zewnątrz. W KSC jest gdzie się schować.
Jest jak jest i kurtki przeciwdeszczowe na plecy, worek na śmieci na plecak i w drogę
Image

Rano jeszcze była znośna pogoda. Zanosiło się na deszcz, ale jeszcze nie zaczęło.
Image

Trochę czasu zmarnowaliśmy w jednym z pierwszych budynków, ale szybko podjęliśmy decyzję, żeby ruszyć autobusem wahadłowym do drugiej strefy
Image

Jak widać jest pochmurno
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Jak wyszliśmy z ostatniej sali to przestało padać i można było spokojnie zrobić kilka fotek na zewnątrz.
Image

W między czasie jedliśmy na lunch w KSC pysznego koreańskiego bowla. Trochę uciekaliśmy już od amerykańskich fast foodów

Jak oceniamy samo KSC? Z jednej strony ogromne i z rozmachem, a z drugiej spory niedosyt. Za dużo pompatycznych filmów o bohaterach, a za mało symulatorów, pokazów itp. namacalnych rozrywek. Przy czym rozumiemy, że to jest bardziej pod wycieczki z amerykańskich szkół, niż turystę z Polski :)
Z KSC nie mam dużo zdjęć do zaprezentowania, bo było tam bardzo kiepskie oświetlenie i większość zdjęć wyszło dość słabej jakości.Dzień 10: Czyli nie po to jechaliśmy na Florydę, żeby mieć pogodę jak w Anglii

Wczoraj jakoś daliśmy radę, a dzisiaj było jeszcze zimniej i padało praktycznie bez przerwy, z czego momentami dość intensywnie. Wyszukaliśmy w bagażu najmniej przemakalne ubrania, kurtki przeciwdeszczowe, worek na plecak i w drogę. Do końca zastanawiałem się czy wejdziemy do Seaworld, bo kupon Groupon był dla mnie nie do końca jasny. W jednym miejscu była informacja, że wygasa 6 stycznia (a my byliśmy 18.02), a w innym że jest ważny 365 dni od daty zakupu (czyli do listopada 24). Na wszelki wypadek miałem ze sobą wydruk korespondencji z supportem Groupon, gdzie potwierdzają ważność kuponu. Szybki skan kodu QR i wchodzimy. Jako umiarkowany optymista, dostrzegłem plus pogody w postaci braku tłumów w parku :)
Dodam, że mieliśmy opcję z nielimitowanym jedzeniem, czyli co 1,5 godziny mogliśmy odwiedzić knajpkę która brała w tym udział. To było ok 1/3 wszystkich knajpek w parku. Ogólnie wpadliśmy na pomysł, że po co jeść śniadanie skoro od razu po wejściu można było iść i coś zjeść. Tym razem plan spalił na panewce, bo zaczynaliśmy o 9, a pierwsze knajpy otwierali ok 10 (z dużym poślizgiem). W skład pakietu wchodziły też niektóre napoje bezalkoholowe.

Na samym wejściu jest tzw Nursery
Image

Image

Basen z małymi rekinami i płaszczkami
Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

raphael 8 maja 2025 23:08 Odpowiedz
Twoja relacja dała mi do myślenia. Rozglądam się od jakiegoś czasu za południowymi stanami... ale trochę mi przeszło. Parki rozrywki, krokodyle, to jednak nie moja bajka. A miasta na FL i w NO... cóż, wydają mi się takie sobie. Do tego te kłopoty parkingowe.Może kiedyś, przy dobrych cenach lotów. Wtedy pewnie na FL kilka dni na plaży, a potem fru gdzieś na dziki zachód.bruce09lili napisał:Na statku MSC na śniadanie podawali słodką pizzę z czekoladą i bananami oraz szpinakową z jajkiemSzpinakowa z jajkiem brzmi nieźle... ale czytając o pizzie z czekoladą i bananami, trochę mnie zemdliło :)
bruce09lili 8 maja 2025 23:08 Odpowiedz
@RaphaelNie mam zbyt dużego doświadczenia w USA, bo to był nasz pierwszy wyjazd. Większość miejsc zrobiła pozytywne wrażenie. Kilka miejsc było nieco przereklamowanych, kilka było niezłym szokiem kulturowym. Na pewno jeśli chodzi o FL i NOLA to spodobała nam się atmosfera mokradeł. Z plażą na FL to zależy jeszcze od pory roku. Nam się trafiła ładna pogoda w Miami ale w tym roku był ponoć śnieg i 0 stopni. Woda zimą zresztą nie jest zbyt ciepła i chyba są lepsze pory niż nasza zima ale wtedy zazwyczaj jest ryzyko huraganów. P.S.wbrew pozorom ta pizza z czekoladą i bananami była całkiem smaczna :)
pawelsz 12 maja 2025 23:08 Odpowiedz
-- 12 Maj 2025 19:21 -- Zbliżoną podróż odbyłem w tym roku 1-17.02 z młodzieżą 15/20/22 lata.Przed wyjazdem radziłem się zresztą w kilku kwestiach Autora wątku (jeszcze raz dziękuję).Pogodę mieliśmy rewelacyjną 20-25 st. i piękne słonce od Key West po Nowy Orlean. Krótkie spodnie i sandały przez cały czas...To był mój n-ty pobyt w USA, tym razem gl. celem była Luizjana, do której poprzednio nie dotarłem (Florydę powtórzyłem ze względu na młodzież).Teraz się udało i pobyt przewyższył moje oczekiwania. Nowy Orlean mnie zauroczył, zaś rejs po mokradłach w (udanym) poszukiwaniu aligatorów pamiętam do dziś.Hotele rezerwowane z 6-mies wyprzedzeniem nie były bardzo drogie, zaś hitem zakwaterowania był drewniany dom "na palach" w Luizjanie, wynajęty za 140 USD.Przy silnym wietrze w nocy, poruszał się i skrzypiał, co dodało noclegowi aury lekkiego horroru :lol: Z gospodarzem, rdzennym lokalesem przegadaliśmy kilka godzin. Teraz wiem dlaczego wygrał Trump :D (zresztą na wielu domach na naszej trasie Floryda - Georgia - Mississippi - Luizjana - Alabama powiewały protrumpowskie flagi).W odróżnieniu od Autora, nie miałem problemów z parkowaniem. Gdzie trzeba wrzucałem bilon, w Nowym Orleanie, w centrum miasta, za cały dzień zapłaciłem 20 USD, w Miami Beach młodzi ogarnęli aplikację.W Atlancie niestety tylko z zewnątrz (remont) obejrzeliśmy dom rodzinny M.L.Kinga oraz olbrzymie akwarium (do niedawna największe na świecie, obecnie prymat dzierżą Chiny)W drodze powrotnej na Florydę, w Mobile, zwiedziliśmy też pancernik USS Alabama z II wojny świat. Warto.W Orlando chłopcy poszli do parku Star Wars, a potem na mecz NBA. Ja w tym czasie z córką bawiliśmy się w Sea World. Wszyscy wrócili zachwyceni.Super ciekawym miejscem było Savannah. Chylę czoła, jak Amerykanie oddają cześć gen. Pulaskiemu.Reasumując: wyjazd bez słabych punktówP/PS. Jedyne, co zabolało to 2 mandaty :evil: za prędkość, które wypożyczalnia ściągnęła z karty +/- miesiąc po powrocieWypożyczyliśmy Toyotę Camry z mocnym silnikiem, a takim autem nie potrafiłem jeździć wolno.... -- 12 Maj 2025 19:58 -- Jeszcze słowo odnośnie:Quote:W ilości bezdomnych zdecydowanie wygrywała LuizjanaDo Atlanty dojechaliśmy po zmroku. Na placu w samym centrum miasta koczowała grupa kilkudziesięciu Murzynów, duża część z nich "pod wpływem"Widok z jednej strony smutny, z drugiej - przerażający.Choć miałem w planie postój w tym miejscu, nie odważyłem się wyjść z auta...
bruce09lili 13 maja 2025 12:08 Odpowiedz
Quote:Pogodę mieliśmy rewelacyjną 20-25 st. i piękne słonce od Key West po Nowy Orlean. Krótkie spodnie i sandały przez cały czas...To fajnie że nie trafiliście na tą śnieżycę :) Wydaje mi się, że to było gdzieś pod koniec stycznia. Pamiętam, że dowcipkowali że drużyna footbolu z któregoś uniwerku florydzkiego ma więcej cali śniegu na stadionie niż zwycięstw w lidze :)Quote:Reasumując: wyjazd bez słabych punktówFajnie, że ten region przypadł do gustuQuote:Na placu w samym centrum miasta koczowała grupa kilkudziesięciu Murzynów, duża część z nich "pod wpływem"Widok z jednej strony smutny, z drugiej - przerażający.Choć miałem w planie postój w tym miejscu, nie odważyłem się wyjść z auta...Wydaje mi się, że podobną sytuację opisywałem w relacji. Podrzędna sklepo - knajpa z dwoma stolikami i jedzeniem na wynos. Chinka za ladą zabezpieczoną grubą pleksą, a pewnie pod ladą shotgun :D Za nami weszło kilku lokalnych dresiarzy obwieszonych złotem. Scena trochę jak w filmie i nie powiem żebym czuł się komfortowo