+1
bruce09lili 11 kwietnia 2024 13:23
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po zejściu z łodzi zmęczeni ale zadowoleni wpadliśmy do auta i ruszyliśmy z powrotem. Pamiętacie jak pisałem o korkach na powrocie z Key West w weekendy? Tym razem szczęście się do nas uśmiechnęło, bo... był finał Super Bowl :D

Po drodze kolacja w Taco Bell/KFC. Córka jadła kurczaki, a my meksykańskie. W sumie to taco nawet całkiem smaczne.W uzupełnieniu do dnia 2 - zapomniałem dodać, że tuż po odebraniu walizki z lotniska zadzwonił kurier z informacją, że jedzie po walizkę i kiedy chciałbym się umówić na dostawę. Był nieco zdziwiony, że już mamy walizkę.

Dzień 4:
Szybkie, tradycyjne śniadanie z Walmartu i możemy wrzucać walizki do bagażnika. Za kilka godzin przygoda z Miami się zakończy, ale najpierw, zanim rozpoczniemy drugą ćwiartkę powrót do Miami Beach. Zostało nam kilka spraw nie załatwionych z dnia 2. Głownie chodziło o rezydencję Versace (oglądaliśmy serial, dlatego głupio było ominąć) i ogólnie Ocean Drive. W poniedziałkowe przedpołudnie było kiepsko z miejscami do parkowania ale ostatecznie coś udało się znaleźć.

Na plaży Miami Beach chyba była jakaś impreza - stawiam że oglądanie Super Bowl
Image

Image

Image

O koło 11 przyszedł czas na zmianę scenerii. Zawiozłem dziewczyny do portu i miałem je tam zostawić z bagażami a samemu pojechać do pobliskiego punktu Budget zdać auto. Jednak okazało się, że terminal rejsowy jest w Miami całkiem sprawnie zorganizowany i jak tylko zaparkowałem w odpowiedniej strefie drop off/drop on to podjechał Pan z wózkiem i zabrał nasze duże bagaże. Skoro pozbyliśmy się większości balastu to dziewczyny pojechały ze mną do wypożyczalni.

To może w ramach zamknięcia pierwszego etapu kilka obiecanych słów o samochodzie. Dostałem Chevroleta Equinox. Samo auto mocno przeciętne, ale co mnie najbardziej zszokowało to fatalna widoczność w lusterku bocznym. Martwe pole to było tak ok 1,5 długości mojego auta. Poruszanie się po amerykańskich drogach było dość przyjemne. Wszystko wyraźnie oznaczone, zazwyczaj dość wcześniej pojawiała się informacja, który pas gdzie się rozjeżdża. Co mnie wkurzało? Światła po zmroku. U nas czasami to jest denerwujące jak ktoś ma źle ustawione lampy. Tam była totalna wolna amerykanka. Po wieczornej jeździe czułem się jakbym spawał bez maski.

To teraz czas na drugi etap czyli rejs statkiem MSC Magnifica na Bahamy:
Image

Taki widok przywitał nas na górnych pokładach
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Tutaj statek jednej z amerykańskich linii rejsowych, ale już nie pamiętam dokładnie której. Łącznie w porcie były załadunki na 4 statki.
Image

Linia MSC ma korzenie włoskie, a to oznacza, że impreza jest na każdym pokładzie o każdej porze :)
Image

Image

Nauczeni doświadczeniem postaraliśmy się dostać na statek jak najwcześniej, żeby ze spokojem zdążyć zjeść obiad. Pierwszy dzień zazwyczaj zwiedzamy statek, żeby poznać jego zakamarki. Córka od razu chciała się zapisać do Kids Clubu, więc wypełniliśmy odpowiednie formularze. Po obiedzie szybki wypad na basen, trochę relaksu i czas szykować się do kolacji, o mięliśmy pierwszą turę o 18

Dzień 5:
Poranek okazuje się wysoce wilgotny i deszczowy, pokłady zewnętrzne są mokre. Ok 13 mamy przypłynąć do Ocean Cay, prywatnej wyspy MSC, gdzie spędzimy 1,5 dnia. Ale po kolei - najpierw śniadanie, czyli po kuchni typowo amerykańskiej rzuciliśmy się na ciemny chleb :) Córka po śniadaniu poszła się bawić z dziećmi, a my obejrzeliśmy sklepy (nie było żadnych okazji, więc nie wydaliśmy żadnych ciężko przewalutowanych złotówek), pozwiedzaliśmy bary i kawiarnie. Po wczesnym lunchu, gdzie poznaliśmy grupkę przemiłych Amerykanów - pozdrowienia dla George'a z Florydy przyszedł czas na zejście na ląd:

Jeszcze zanim dotarliśmy mijaliśmy statek, który odpływał z wyspy
Image

Image

Pogoda dopiero zaczynała się rozjaśniać, ale plaże były mokre, a fala wysoka.
Image

Image

Image

Image

Na koniec dnia znów udaliśmy się do naszego stolika na kolację i ku naszemu zaskoczeniu przy stole siedzieli już nasi rodacy. Pierwszą kolację opuścili dlatego spotkaliśmy się dopiero drugiego dnia. Pozdrowienia dla Kasi i Pawła.Dzień 5 c.d.:

Tak to już bywa, jak się pisze relację po dłuższym czasie, że czasami dni się przemieszają. Podczas przygotowywania zdjęć do dnia 6, uświadomiłem sobie, że "coś jest nie tak". Sprawdziłem daty w plikach i okazało się, że połowa dnia 6 to jednak było popołudnia dnia 5 :) Szybka konsultacja z żoną, która jak już wiecie ma lepszą pamięć i okazało się, że "przecież po południu się wypogodziło i zwiedzaliśmy wyspę"

Tak wygląda główna alejka wyspy MSC
Image

Wszędzie były lokale z napojami i sklepy z pamiątkami. Na wyspie obowiązywał pakiet napojów ze statku, więc jeśli ktoś miał wykupiony to mógł brać do woli napoje wchodzące w skład pakietu. Normalnie na rejsach nie bierzemy pakietu, ale tutaj właśnie ze względu na wyspę się na to zdecydowaliśmy.
Image

Późnym popołudniem, część lokali było zamkniętych ale na wyspie jeszcze sporo ludzi poszukiwało widoków i zachodu słońca
Image

Image

Image

Lub zwyczajnie relaksu
Image

Image

Dzień 6:
Kolejny dzień jest dniem w całości na wyspie. Tuż po śniadaniu zabieramy graty plażowe i ruszamy nad lagunę. Uznaliśmy że ta plaża będzie najlepsza, bo fala mała, plaża duża. Dzieci sporo, więc córka kogoś do zabawy znajdzie.

Na początek widok na całą wyspę z górnych pokładów
Image

Tam w tle widać lagunę nad którą spędziliśmy dzień
Image

Plaża przy latarni na otwarty ocean i przy samym statku
Image

Image

Image

Widok na sąsiednie, raczej bezludne wyspy.
Image

Image

Image

Meduza złapana przez nową koleżankę córki Grace
Image

Większą cześć dnia spędziliśmy z żoną w wodzie z fajką. Nie było tam rafy, ale dość szybko robiło się głęboko i trawiaście. Na porośniętym zboczu można było zobaczyć nieco rybek. W pewnym momencie leżąc sobie z głową w wodzie z pod mojego brzucha wypłynął niewielki (tak może z 75-90 cm) rekin. Muszę przyznać, że jedna z ciekawszych przygód w życiu. Dość szybko się wycofałem na płyciznę. Powiedziałem co widziałem stojącej obok parce, zawołałem żonę, bo była kawałek dalej i poszedłem spytać się ratownika czy ten rekin powinien tam być? Ratownik powiedział, że to niegroźny lemon shark i mają ich tu w okolicy 6 szt i jeszcze 3 żółwie.

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

raphael 8 maja 2025 23:08 Odpowiedz
Twoja relacja dała mi do myślenia. Rozglądam się od jakiegoś czasu za południowymi stanami... ale trochę mi przeszło. Parki rozrywki, krokodyle, to jednak nie moja bajka. A miasta na FL i w NO... cóż, wydają mi się takie sobie. Do tego te kłopoty parkingowe.Może kiedyś, przy dobrych cenach lotów. Wtedy pewnie na FL kilka dni na plaży, a potem fru gdzieś na dziki zachód.bruce09lili napisał:Na statku MSC na śniadanie podawali słodką pizzę z czekoladą i bananami oraz szpinakową z jajkiemSzpinakowa z jajkiem brzmi nieźle... ale czytając o pizzie z czekoladą i bananami, trochę mnie zemdliło :)
bruce09lili 8 maja 2025 23:08 Odpowiedz
@RaphaelNie mam zbyt dużego doświadczenia w USA, bo to był nasz pierwszy wyjazd. Większość miejsc zrobiła pozytywne wrażenie. Kilka miejsc było nieco przereklamowanych, kilka było niezłym szokiem kulturowym. Na pewno jeśli chodzi o FL i NOLA to spodobała nam się atmosfera mokradeł. Z plażą na FL to zależy jeszcze od pory roku. Nam się trafiła ładna pogoda w Miami ale w tym roku był ponoć śnieg i 0 stopni. Woda zimą zresztą nie jest zbyt ciepła i chyba są lepsze pory niż nasza zima ale wtedy zazwyczaj jest ryzyko huraganów. P.S.wbrew pozorom ta pizza z czekoladą i bananami była całkiem smaczna :)
pawelsz 12 maja 2025 23:08 Odpowiedz
-- 12 Maj 2025 19:21 -- Zbliżoną podróż odbyłem w tym roku 1-17.02 z młodzieżą 15/20/22 lata.Przed wyjazdem radziłem się zresztą w kilku kwestiach Autora wątku (jeszcze raz dziękuję).Pogodę mieliśmy rewelacyjną 20-25 st. i piękne słonce od Key West po Nowy Orlean. Krótkie spodnie i sandały przez cały czas...To był mój n-ty pobyt w USA, tym razem gl. celem była Luizjana, do której poprzednio nie dotarłem (Florydę powtórzyłem ze względu na młodzież).Teraz się udało i pobyt przewyższył moje oczekiwania. Nowy Orlean mnie zauroczył, zaś rejs po mokradłach w (udanym) poszukiwaniu aligatorów pamiętam do dziś.Hotele rezerwowane z 6-mies wyprzedzeniem nie były bardzo drogie, zaś hitem zakwaterowania był drewniany dom "na palach" w Luizjanie, wynajęty za 140 USD.Przy silnym wietrze w nocy, poruszał się i skrzypiał, co dodało noclegowi aury lekkiego horroru :lol: Z gospodarzem, rdzennym lokalesem przegadaliśmy kilka godzin. Teraz wiem dlaczego wygrał Trump :D (zresztą na wielu domach na naszej trasie Floryda - Georgia - Mississippi - Luizjana - Alabama powiewały protrumpowskie flagi).W odróżnieniu od Autora, nie miałem problemów z parkowaniem. Gdzie trzeba wrzucałem bilon, w Nowym Orleanie, w centrum miasta, za cały dzień zapłaciłem 20 USD, w Miami Beach młodzi ogarnęli aplikację.W Atlancie niestety tylko z zewnątrz (remont) obejrzeliśmy dom rodzinny M.L.Kinga oraz olbrzymie akwarium (do niedawna największe na świecie, obecnie prymat dzierżą Chiny)W drodze powrotnej na Florydę, w Mobile, zwiedziliśmy też pancernik USS Alabama z II wojny świat. Warto.W Orlando chłopcy poszli do parku Star Wars, a potem na mecz NBA. Ja w tym czasie z córką bawiliśmy się w Sea World. Wszyscy wrócili zachwyceni.Super ciekawym miejscem było Savannah. Chylę czoła, jak Amerykanie oddają cześć gen. Pulaskiemu.Reasumując: wyjazd bez słabych punktówP/PS. Jedyne, co zabolało to 2 mandaty :evil: za prędkość, które wypożyczalnia ściągnęła z karty +/- miesiąc po powrocieWypożyczyliśmy Toyotę Camry z mocnym silnikiem, a takim autem nie potrafiłem jeździć wolno.... -- 12 Maj 2025 19:58 -- Jeszcze słowo odnośnie:Quote:W ilości bezdomnych zdecydowanie wygrywała LuizjanaDo Atlanty dojechaliśmy po zmroku. Na placu w samym centrum miasta koczowała grupa kilkudziesięciu Murzynów, duża część z nich "pod wpływem"Widok z jednej strony smutny, z drugiej - przerażający.Choć miałem w planie postój w tym miejscu, nie odważyłem się wyjść z auta...
bruce09lili 13 maja 2025 12:08 Odpowiedz
Quote:Pogodę mieliśmy rewelacyjną 20-25 st. i piękne słonce od Key West po Nowy Orlean. Krótkie spodnie i sandały przez cały czas...To fajnie że nie trafiliście na tą śnieżycę :) Wydaje mi się, że to było gdzieś pod koniec stycznia. Pamiętam, że dowcipkowali że drużyna footbolu z któregoś uniwerku florydzkiego ma więcej cali śniegu na stadionie niż zwycięstw w lidze :)Quote:Reasumując: wyjazd bez słabych punktówFajnie, że ten region przypadł do gustuQuote:Na placu w samym centrum miasta koczowała grupa kilkudziesięciu Murzynów, duża część z nich "pod wpływem"Widok z jednej strony smutny, z drugiej - przerażający.Choć miałem w planie postój w tym miejscu, nie odważyłem się wyjść z auta...Wydaje mi się, że podobną sytuację opisywałem w relacji. Podrzędna sklepo - knajpa z dwoma stolikami i jedzeniem na wynos. Chinka za ladą zabezpieczoną grubą pleksą, a pewnie pod ladą shotgun :D Za nami weszło kilku lokalnych dresiarzy obwieszonych złotem. Scena trochę jak w filmie i nie powiem żebym czuł się komfortowo