DZIEŃ 7 Z rana docieramy do Deception Island czyli Wyspy Zwodniczej. Mgły, chmury , czasem przebija się słońce. Przed wyjściem na ląd ( wyspę) mamy znowu testy i tak już zostaje codziennie, do końca wyprawy Niestety covid sie rozprzestrzenia i wśród załogi i rejsowiczów. Widzę "znikające " znajome osoby z obsługi. Wszyscy chorzy pozostają w swoich kajutach , gdzie donoszone jest im jedzenie. Kajuta de facto staje się w takim układzie więzieniem. Nie ma opcji ,żeby gdzieś wyjść choćby na korytarz.. Niestety ograniczana jest też stopniowo oferta statkowa. Siłownia zamknięta, nie ma zespołu muzycznego grającego w ciągu dnia, nie ma wieczornych dyskotek, różnych fajnych eventów , które pamiętam z poprzednich rejsów Oczywiście wszędzie chodzi się w maseczkach. Najważniejsze dla nas jest jednak to ,że nasza czwórka się całkiem nieżle trzyma.
ile tu jest pingwinów :D
W ścianie kaldery otaczającej zatokę jest w jednym miejscu wielka szczerba nazywana Oknem Neptuna
Wpływamy do Whaler's Bay ,do środka zatopionej kaldery. Wyspa ma niesamowity kształt podkowy czy pół księżyca, tworząc naturalny port dla statków. Wpływa się wąskim przesmykiem ok 200m szerokości. To Neptune's Bellows. Za nim woda jest juz płaska , otoczona wysokimi ścianami wulkanu Wykorzystali to norwescy wielorybnicy i łowcy fok . Założyli tu swoją bazę na początku XIX wieku i działali przez 30 lat., przerabiając tłuszcz wielorybi na tran. Już z daleka widać pozostałości po wielorybnikach i brytyjskiej stacji badawaczej Gdzieś słyszałam czy czytałam , że to miejsce nazywane jest polarnymi Pompejami i faktycznie coś w tym jest..
To widok na ten wąski przesmyk.
Płyniemy zodiakami do brzegu , aby obejrzeć to smutne "pobojowisko" po wielorybnikach i zabudowaniach stacji badawczej Zejście na ziemie jest mokre czyli ,aby dostać się na brzeg trzeba butami wskoczyć do wody.Jest juz płytko, ale dlatego dobre kalosze są niebędne na wyprawie. Budynki a właściwie baraki są w totalnej ruinie . Widać olbrzymie, zardzewiałe zbiorniki, kotły grzewcze, resztki maszyn,cysterny do przechowywania oleju i tranu. takie cmentarzysko. Wszysko zniszczone przez wybuchy wulkanu, czas i warunki klimatyczme Uświadamia jakiej rzezi dokonywano na zwierzętach ale jednocześnie jak strasznie cięzkie w tych warunkach było życie wielorybników. Na wyspie znajduje sie też ż hangar lotniczy i jeszcze do niedawna stał samolot. Parę lat temu jednak usunięto go ze względu na wydzielające się trujące substancje.W 1928 roku, z tego własnie hangaru,a w zasadzie z prowizorycznego obok pasa startowego , wystartował samolot , który dokonał pierwszego lotu transantarktycznego.
W oddali widać "oko Neptuna"
Pozostałości po brytyjskiej stacjui naukowej znanaej jako Biscoe House.
Do środka lepiej nie wchodzić , ale ciekawość robi swoje , więc chociaż zaglądam przez okna
Wydrzyk antarktyczny
Mewy
W 1908 roku utworzono cmentarz. Pochowano tu 35 osób norewskich wielorybników Po trzęsieniach ziemi groby i krzyże zniknęły, pozostało niewiele
Hangar lotniczy w porównaniu do pozostałych budynków w zdecydowanie lepszym stanie
W drodze powrotnej spotykamy pingwinki maskowe
Już ze statku oglądamy niesamowite kolory i formacje skał wulkanicznych
Nie wiedziałem że tak nędznie prezentuje się ta nasza stacja. Pewnie z jednej strony to kwestia braku finansów, niemniej z drugiej chyba możnaby jakoś bardziej zadbać o tę - jakby nie było - wizytówkę naszego kraju na południowej półkuli. Wyprawy zazdroszczę ?
Czy osoba nie znająca nic a nic niemieckiego a tylko angielski jeśli zdecyduje się na wycieczkę z tą konkretną firmą to w pewnym sensie z góry jest na przegranej pozycji i cierpi swego rodzaju dyskomfort podczas rejsu ze względu na to że część przydatnych informacji podawana jest wyłącznie po niemiecku czy jednak koniec końców nie ma to żadnego znaczenia?
Ale w dzisiejszych czasach chyba nie problem odpalić tłumacza google w telefonie, zrobić zdjęcie strony i tekst mamy przetłumaczony, A tego ptaszka to u którego oficera widać, bo coś nie mogę znaleźć ?
:D
@nelciowata, super relacja, ale tutaj muszę sprostować może to się przyda innym podróżnikom, którzy nie mają cały czas dostępu do internetu tak jak np w unii europejskiej. Wchodzimy na tłumacza google w swoim telefonie i ściągamy potrzebne nam języki, najlepiej od razu kilka najbardziej popularnych jak oprócz angielskiego, hiszpański, niemiecki czy portugalski, mając już ściągnięty słownik offline możemy sobie tłumaczyć teksty nie mając dostępu do internetu, podobnie jak możemy sobie ściągnąć mapy offline i też się nimi posługiwać bez internetu,Pozdrawiam i naprawdę zazdroszczę może jeszcze kiedyś się uda wybrać na taki rejs, namiary zapisałemTrzeba wejść przez aplikację google tłumacz, klikamy ikonkę w prawym górnym rogu i ściągamy, ważne żeby pobrać też Polski język, żeby można przetłumaczyć z innego obcego, przepraszam za ot
Z rana docieramy do Deception Island czyli Wyspy Zwodniczej.
Mgły, chmury , czasem przebija się słońce.
Przed wyjściem na ląd ( wyspę) mamy znowu testy i tak już zostaje codziennie, do końca wyprawy
Niestety covid sie rozprzestrzenia i wśród załogi i rejsowiczów. Widzę "znikające " znajome osoby z obsługi. Wszyscy chorzy pozostają w swoich kajutach , gdzie donoszone jest im jedzenie. Kajuta de facto staje się w takim układzie więzieniem. Nie ma opcji ,żeby gdzieś wyjść choćby na korytarz..
Niestety ograniczana jest też stopniowo oferta statkowa. Siłownia zamknięta, nie ma zespołu muzycznego grającego w ciągu dnia, nie ma wieczornych dyskotek, różnych fajnych eventów , które pamiętam z poprzednich rejsów Oczywiście wszędzie chodzi się w maseczkach. Najważniejsze dla nas jest jednak to ,że nasza czwórka się całkiem nieżle trzyma.
ile tu jest pingwinów :D
W ścianie kaldery otaczającej zatokę jest w jednym miejscu wielka szczerba nazywana Oknem Neptuna
Wpływamy do Whaler's Bay ,do środka zatopionej kaldery. Wyspa ma niesamowity kształt podkowy czy pół księżyca, tworząc naturalny port dla statków.
Wpływa się wąskim przesmykiem ok 200m szerokości. To Neptune's Bellows. Za nim woda jest juz płaska , otoczona wysokimi ścianami wulkanu
Wykorzystali to norwescy wielorybnicy i łowcy fok . Założyli tu swoją bazę na początku XIX wieku i działali przez 30 lat., przerabiając tłuszcz wielorybi na tran.
Już z daleka widać pozostałości po wielorybnikach i brytyjskiej stacji badawaczej
Gdzieś słyszałam czy czytałam , że to miejsce nazywane jest polarnymi Pompejami i faktycznie coś w tym jest..
To widok na ten wąski przesmyk.
Zejście na ziemie jest mokre czyli ,aby dostać się na brzeg trzeba butami wskoczyć do wody.Jest juz płytko, ale dlatego dobre kalosze są niebędne na wyprawie.
Budynki a właściwie baraki są w totalnej ruinie . Widać olbrzymie, zardzewiałe zbiorniki, kotły grzewcze, resztki maszyn,cysterny do przechowywania oleju i tranu. takie cmentarzysko. Wszysko zniszczone przez wybuchy wulkanu, czas i warunki klimatyczme
Uświadamia jakiej rzezi dokonywano na zwierzętach ale jednocześnie jak strasznie cięzkie w tych warunkach było życie wielorybników.
Na wyspie znajduje sie też ż hangar lotniczy i jeszcze do niedawna stał samolot. Parę lat temu jednak usunięto go ze względu na wydzielające się trujące substancje.W 1928 roku, z tego własnie hangaru,a w zasadzie z prowizorycznego obok pasa startowego , wystartował samolot , który dokonał pierwszego lotu transantarktycznego.
W oddali widać "oko Neptuna"
Pozostałości po brytyjskiej stacjui naukowej znanaej jako Biscoe House.
Do środka lepiej nie wchodzić , ale ciekawość robi swoje , więc chociaż zaglądam przez okna
Wydrzyk antarktyczny
Mewy
W 1908 roku utworzono cmentarz. Pochowano tu 35 osób norewskich wielorybników
Po trzęsieniach ziemi groby i krzyże zniknęły, pozostało niewiele
Hangar lotniczy w porównaniu do pozostałych budynków w zdecydowanie lepszym stanie
W drodze powrotnej spotykamy pingwinki maskowe
Już ze statku oglądamy niesamowite kolory i formacje skał wulkanicznych