+2
Iza N. 29 maja 2022 15:10
Image


Image


Image

Porozmawialiśmy z naszym współlokatorem, bo można było zauważyć, że jest dość zniesmaczony. Okazało się, że był totalnie załamany i był gotowy składać reklamację i próbować odzyskać kasę. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – po chwili siedzieliśmy z naszym nowym kolegą z NYC, który wykrzykiwał po polsku „gówniany hostel!” :D Ponarzekaliśmy sobie razem.

Kolejna do odhaczenia atrakcja przewidziana na dziś to lekcje surfingu. Atrakcją oczywiście jest zainteresowane tylko 50% uczestników wycieczki. Ja siadam na plaży, obserwuję i cykam foty. Koleś siedzący obok, komentuje: MAMArazzi. Nie wyprowadzam go z błędu. Grupa wiekowa surferów rzeczywiście na to wskazuje. Fali za dużej nie ma, ale może to i lepiej.

Image

Po lekcji mamy jeszcze jedną atrakcję, na którą ja z kolei czekam przez całą wycieczkę, i której miałam już przedsmak. Płyniemy oglądać wieloryby. Oglądanie zwierząt w środowisku naturalnym zawsze jest bardzo wysoko na liście naszych priorytetów. A dwa gatunki zajmują szczególne miejsce w moim sercu. To słonie i właśnie wieloryby. Pierwszy raz wieloryby oglądaliśmy, zupełnie tego nie planując, z brzegu na Grenlandii. Zakochałam się bez pamięci. Kolejny raz był na Dominikanie, do której pojechaliśmy właśnie po to, żeby je zobaczyć. Teraz miał być 3 raz.

Wybraliśmy małą łódkę, tylko dlatego, że zazwyczaj mniejsze łódki są szybsze i jak coś dzieje w zatoce, szybciej dotrą na miejsce, co daje większą szanse na zobaczenie wielorybów. Firm oferujących rejsy jest bardzo dużo, my nie rezerwowaliśmy wcześniej, tylko wybraliśmy sobie łódkę z przystani. Ponieważ widzieliśmy je tyle razy z brzegu, nie mieliśmy wątpliwości, że jakieś zobaczymy. Pytanie było inne, jak blisko? Siedliśmy na tyłach łódki i jakby miała jeszcze raz wybierać miejsce, zdecydowanie siadłabym na dziobie. Na tyle zawsze ktoś/coś/elementy łódki zasłania widok.
Typowo można zobaczyć bawiące się, wyskakujące z wody maluchy. Nietypowe jednak są skoki dorosłych osobników. Humbaki przepływają z północy, żeby urodzić młode. Sama podróż jest ciężka, to kawał drogi. W wodach południowych nie jedzą, zużywają zgromadzoną energię. Nie ma dla nich na Hawajach odpowiedniego pokarmu. A do tego rodzą młode i je karmią. Potrzebują bardzo dużo energii i raczej oszczędnie ją rozporządzają. Dlatego nie skaczą i nie popisują się za bardzo. Dlaczego decydują się na taką podróż? Przynajmniej z dwóch powodów. W ciepłych wodach maluchy mają lepszy plac zabaw do nauki życia, a po drugie, widzieliście orkę na Hawajach?

Na początku widzimy właśnie takiego malucha z mamą. Jest przeuroczy, trochę za nim płyniemy.

Image


Image

Ale potem widzimy mamę wyskakującą z wody, CAŁKIEM wyskakującą dodam. Kopara mi odpadła na same dno zatoki. Niestety nie mam zdjęcia, no cóż, to był moment! Pani Kapitan daje cały wykład, dlaczego mieliśmy super szczęście. Parę informacji przytaczam powyżej.

Widzimy również 2 samce, które uderzają ogonami o wodę. Pani Kapitan mówi, że nie wiadomo z czego wynika takie zachowanie.

Image


Image


Image

Wracamy do Lahainy. Widok na wyspy z wody również jest zachwycający muszę powiedzieć.

Image

Wieczorem mamy zaplanowaną jeszcze totalną cebulę. Na Hawajach, jak i pewnie na większości wysp Pacyfiku, popularną atrakcją turystyczną jest Luau. Kolacja przy drinku z palemką i show tanecznym.

Niestety, jak możecie się domyślić, cena jest iście hawajska. Niedaleko naszego hotelu można było wziąć udział w kolacji za 200$ osoba + tax + tip. Nie jestem jakimś obsesyjnym fanem takich atrakcji, ale jeszcze z Polski, chodząc ludzikiem google w okolicy hostelu, zauważyłam, że pokaz ten jest centralnie na plaży. Na Hawajach nie ma prywatnych plaży. Końca historii można się domyślić. Mai Tai ze sklepu, drzewo leżące na plaży jako siedzonko, nieopodal jeszcze jedna mniszka i oglądamy show na cebulę. Co ciekawe, nie byliśmy jedyni pasażerami na gapę. Były jeszcze 2 dziewczyny, które przyniosły na tę okoliczność leżaki i bez skrepowania ustawiły je zaraz za ludźmi płacącymi 200$.

Image

Image

Wieczór zakończyliśmy obserwacją foczki wtaczającej się znowu z plaży do wody.

Dzień 15 – 29.01.2022 – Kaanapali, Bbay Beach – 24 060 kroków

Rano wita nas piękny wschód słońca.

Image

Spacerowania ciąg dalszy, idziemy do Kaanapali Beach. Po drodze mijamy Baby Beach wydaję się nam ona przyjemna i woda jest płytka, ale idziemy dalej. Spacer jest bardzo przyjemny, mijane plaże malownicze. Dochodzimy do Kaanapali Beach i stwierdzamy, że Baby Beach podobała nam się bardziej. Wracamy autobusem do Baby Beach.

I jest sukces. W wodzie są żółwie, a że ponownie woda jest płytka, wchodzę do wody nawet ja.
Do żółwia niestety trzeba trochę dalej podpłynąć, a ja nie chce chodzić po koralach jak się zmęczę, więc pasuje i się zawracam. Koncentruję się na szukaniu tej słynnej ryby, co to ma taką długą nazwę (Humuhumunukunukuapua'a) i wtedy zauważam płynącego na mnie żółwia. Jestem mega zadowolona – nie spodziewałam się tego kompletnie.

Image


Image


Image

A tu cały przekrój lokalnej fauny.

Image

Dzień 16 – 30.01.2022 – jeszcze raz wieloryby i goodbye – 9276 kroków

To nasz ostatni dzień na Hawajach, zastanawiamy się jak go spożytkować. Decydujemy się na jeszcze jedną wycieczkę na wieloryby. Wybieramy inną łódkę. Tym razem jesteśmy mądrzejsi zajmujemy miejsca jak najbliżej dzioba. Mamy dużo mniejsze szczęście, widzimy tylko skaczące małe i do tego dalej niż ostatnio. Szkoda, bo mamy lepszą pozycję do robienia zdjęć. Na łódce poznajemy Amerykankę, która co roku leci na Hawaje w sezonie na 2 miesiące i codziennie płynie obserwować wieloryby. T-shirt w wieloryby, kolczyki w wieloryby, wisiorek z wielorybami. Ehh, co ja wiem o miłości do wielorybów…

Image


Image


Image


Image

Image


Image

Po wielorybach idziemy na lunch, wracamy się po rzeczy do hostelu i jedziemy autobusem na lotnisko.
Jeszcze z Polski udaje mi się za darmo wybrać miejsca w samolocie. Wybieram miejsca na końcu samolotu, przy oknie – są tam tylko 2 miejsca, zamiast 3. Jest super dużo miejsca i lot przebiega nam bardzo komfortowo.

Image


Dzień 17 – 31.01.2022 – Chicago – 16 937 kroków


Mieliśmy się przesiadać LAX – FRA. Ale Lufthansa nam zmieniła przeloty i takim sposobem dostaliśmy Chicago gratis. Akurat tak się ułożyło, że lądowaliśmy około 6 rano, a odlatywaliśmy około 18. Super! Jest tylko jeden minus i to dosłownie. Ten minus przed liczbą stopni Celsiusa. Trzeba było to sprytnie ugrać, żeby nie brać kurtek zimowych na ten jeden dzień. Mieliśmy softshelle i kilka pomniejszych warstw skomponowanych z ciuchów przydatnych w innych okolicznościach. Mimo wszystko było nam na prawdę zimno. Zrobiliśmy plan zwiedzania minimum. Parę punktów w samiusieńkim centrum, Willis Tower i słynna Deep Dish Pizza w Giordano's.

Rano było pochmurnie, na szczęście po lunchu już słonecznie.

Image


Image


Image


Image


Image


Image


ImageKoszty i porady praktyczne:

Największe koszty z którymi trzeba się mierzyć to wynajęcie auta i noclegi.
Rezerwowałam noclegi z około 2 miesięcznym wyprzedzeniem w wysokim sezonie, więc przedstawione ceny pewnie można obniżyć.

Gdy szukałam auta, a wierzcie mi przejrzałam mnóstwo stron pośredników, bezpośrednio wypożyczalni, lokalnych pośredników, małych wypożyczalni wyszukując po lokalizacji w google maps, aż wreszcie do serwisu TURO. Prawie wszędzie ceny wynajmu były absurdalnie wysokie.

Rozpisałam więc miejsca które chcieliśmy odwiedzić i sprawdziłam gdzie można dojechać komunikacją publiczną. Okazało się, że pozostałe można odwiedzić w 1 dzień. Wypożyczyliśmy więc auto na 1 dzień na każdej wyspie. 2 razy przez standardową wypożyczalnię i raz przez serwis TURO.

Kolejne zaporowe ceny to noclegi. Najtańsze są oczywiście campingi, wiążą się one jednak z gorszą lokalizacją. My ze względu na brak auta chcieliśmy coś bliżej komunikacji publicznej, a najlepiej przystanku w centrum z którego można dojechać w najwięcej miejsc bez czasochłonnych przesiadek.

Na Kauai wybraliśmy Kauai Palms Hotel, w miejscowości Lihue. Około 3km od lotniska. Łatwo było z/na samolot, ale też po odbiór auta, czy na wycieczkę helikopterową. Na przystanek też było super blisko – autobusy w różne strony wyspy. Na Big Island wybraliśmy SCP Hilo. Był to jedyny hotel z prawdziwego zdarzenia podczas pobytu na Hawajach. Z lotniska około 5km, autobusy dosyć blisko. Była jedna tańsza opcja w centrum, ale bez łazienki, więc postanowiliśmy dopłacić do tego. Na Maui, zdecydowanie najdroższej wyspie z zestawienia, poniżej 200$ były już tylko hostele – nienajlepsze z resztą. Zdecydowaliśmy się spędzić część pobytu w Northshore Hostel, a potem przenieść się do Lahainy, gdzie najtańszą opcją był Tiki Hostel. Niestety tu do hostelu musieliśmy podjechać autobusem z lotniska. Pierwsze dni byliśmy w miejscowości Wailuku. Do Iao Valley niedaleko z buta, a do paru atrakcji jechaliśmy autobusem z hostelu. Przystanek był blisko. Do Lahainy chcieliśmy się przenieść, żeby choć 2 noce spędzić blisko plaży, stamtąd mieliśmy też zaplanowaną wycieczkę na oglądanie wielorybów. Chcieliśmy również pospacerować w tamtych okolicach i nie musieć tam jechać autobusem.

Następną kosztogenną, choć już nie tak, pozycją są różnego rodzaju wycieczki. Oferta jest przeogromna i codziennie można wydać setki dolarów. My oczywiście aż tyle nie mieliśmy, więc trzeba było dobrze przemyśleć, które atrakcje bierzemy, a które odpuszczamy.

Na naszej liście MUST DO znalazły się (wymieniam tylko płatne):
• Helikopter
• Oglądanie wielorybów
• Masaż Lomi Lomi
• Lekcje surfingu

Do tego dochodzą oczywiście również parki, gdzie jest biletowany wstęp.

Poniżej zestawienie kosztów. Kwoty podane w PLNach to pozycje płatne revolutem i wpisane w Excel już w naszej walucie. Inne pozycje były płatne gotówką. Przelicznik 1 $ = 4 PLN. Dlaczego tak mało? Mieliśmy zapas dolarów kupionych w tej jakże okazyjnej cenie.

Ceny podane na osobę, przy dwóch osobach podróżujących razem. Koniec stycznia 2022.

Image

Czy było warto?

Przed wyjazdem przeczytałam wątek na forum w którym była dyskusja na temat. Czy nawet biorąc pod uwagę, że Hawaje bez wątpienia są piękne, to czy warto wydać AŻ tyle kasy i spędzić AŻ tyle czasu w samolocie, żeby je zobaczyć? Czy walczenie ze zmianą czasu aż o 11 godzin jest tego warte? Sama byłam tego bardzo ciekawa.

PLUSY

Przyroda. Jeśli tak jak my uwielbiasz oglądać zwierzęta w środowisku naturalnym albo kochasz wieloryby, to na pewno jest to kierunek dla Ciebie. Może i są miejsca, gdzie można zobaczyć więcej żółwi, ale czy we wszystkich takich miejscach będziemy pewni, że wszyscy o nie dbają, że my i inni turyści im nie szkodzimy swoją obecnością? Że lokalni przewodnicy pouczają turystów jak powinni się zachowywać? Hawaje są pod tym względem szczególe. Mi już zawsze Hawaje będą się kojarzyły z żółwiami. Mieliśmy nadzieje, że je zobaczymy, ale takiej ich liczby nie spodziewałam się w najśmielszych marzeniach.

Ludzie! Hawajczycy byli w stosunku do nas super przyjaźni i pomocni, co nie jest regułą w USA.

Piękne krajobrazy i mój faworyt, czyli Na Pali Coast. Widok na klify z helikoptera był niesamowity. Jak odpalam filmik z tego momentu to mam ciary na rękach, tak było pięknie!

Ten, jakby to powiedzieć, polinezyjski czar :D Ten wyspy zwyczajnie mają to nieuchwytne COŚ.

Szaleństwo z kabrioletem! Zazwyczaj różnica w cenie wynajmu niskiego segmentu a kabrioletu jest większa niż 35$.

Ale żeby nie było tak miło, są i

MINUSY

Noclegi są przeokrutnie drogie i jeśli nie chce się płacić dużo, trzeba się nastawić na tragiczną jakość usług. W USA hostele nie są tak popularne jak w Europie i sporo im brakuje. Niestety ja już jestem na to za stara. Mogę mieć pokój bez łazienki, bez okna, bez wielu udogodnień, ale nie lubię dzielić pokoju z obcymi ludźmi. Potrzebuję tej odrobiny prywatności. Nie muszę się zgramalać z piętowego łóżka bez okularów z narażaniem życia za każdym razem kiedy mi się w nocy siku zachce :D. To trochę nauczka, żeby jednak dopłacać. Choć myślę, że inne noclegi w wyższych cenach też będą w stosunku do tych cen co najmniej średnie. Czytałam o resortach w których za 600$ za noc dostaje się pokój z oknem wprost na parking.

Czy wróciłabym? Raczej nie. Chyba, że tranzytem. Absolutnie nie dlatego, że mi się nie podobało. Po prostu ciągle za dużo miejsc do odkrycia, a zawsze wygrywa ciekawość nowego :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (24)

olajaw 2 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
[quote="Iza N."]Nie wiem czy mój debiut relacjowy będzie dla kogoś przydatny, ale pierwszy raz postanowiłam spisać relację również dla samej siebie. Niestety pamięć się szybko zaciera i pewne szczegóły z czasem ulatują. Pisz pisz, na pewno się przyda :D Pięknie! Hawaje, a przede wszystkim Na Pali moje marzenie :) Czekam na cd.
elwirka 2 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Takie relacje lubię. Co gdzie i za ile, co było jedzone, co było pite. Pisz dalej;-)
billabong 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
@Iza N. Fajna relacja - tylko w ostatnim poście coś fot nie widać. ;)
iza-n 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Dziękuję za zwrócenie uwagi, teraz powinno być OK.
oskiboski 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Holender jasny.. dwa razy już w tym roku byłem na Hawajach a po lrzeczytaniu relacji zacząłem szukać biletów znowu..
hiszpan 3 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
A ja myślałem, że zwiedziłem Big Island.... Mega fotki i relacja
rob-sad 3 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
Jak patrzę na zdjęcia to mnie skręca. To styczeń i taka pogoda, tyle słońca. Byłem na przełomie lutego i marca 2018 i praktycznie słońca nie widziałem. 20C to w najcieplejsze dni było. Normalnie silny wiatr i deszcz prawie cały czas.
man4business 3 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
A dlaczego nie wjechaliście na górę na Mauna Kea? Czy są teraz jakieś nowe zakazy/obostrzenia?
splder 3 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Apropos Mauna KeaWiększość wypożyczalni nie wyraża zgody na wjazd powyżej visitor center. Można wypożyczyć auto terenowe za odpowiednio wyższą stawkę.Nie wszyscy się tym przejmują, czasami można spotkać zwykle auta z wypożyczalni Sam wjazd nie stanowi problemu dla zwykłego auta, ale lepiej unikać aut z silnikami od kosiarki, no i trzeba liczyć się z konsekwencjami w razie szkody.Na wysokośći visitor center konieczna jest aklimatyzacja, tak że warto zaplanować odpowiednio czas. Na szczycie jest obserwatorium i ztcp radar. BTW to najwyższa góra na świecie pod względem wysokości względnej.
man4business 4 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Dzięki za szczegółowy raport kosztów. Tak, Hawaje dzisiaj i "przed pandemią" to jednak (kosztowo) zupełnie inny świat. Wcześniej wcale nie było tak drogo, wyraźnie widać fatalne braki w podaży noclegów, jak i aut w wypożyczalniach. Co do Mauna Kea, wjechałem tam zwykłą Hondą Civic, nic strasznego po drodze nie ma, ot, dość długa szutrowa droga. Wcale nie taka stroma. Koleś koło Visitors Center bardzo usiłował mnie zniechęcić, ale jak sam przyznał, nie ma prawa mnie zatrzymywać ;) Stąd moje pytanie (bo mogli coś zmienić). Tak, ja również się naczytałem niestworzonych historii o tym, jak to "wypożyczalnie nie pozwalają" i "co to będzie, co to będzie"... moim zdaniem warto było ;-) Inna sprawa, że gdyby pogoda była niesprzyjająca (np. opady deszczu), to bym odradzał.
tit 4 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Chcialam napisac, ze swietna relacja albo ze fantastyczna.. ale ta akurat jest piekna. Zazdroszcze lekkosci piora.
iza-n 9 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
@TIT dziękuję za takie bardzo miłe słowa!
astarloa12 9 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Relacja mega, a jak oceniasz ceny żywności w sklepach w stosunku do kontynentalnych Stanów?
kumkwat-kwiat 10 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Relacja fajna ale gdzie te luksusy? Czuje się oszukany tym klikbajtowym tytułem :)
tropikey 10 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Bo luksus nie jedno ma imię ;)Poza tym, bądźmy precyzyjni - autorka nie napisała w tytule o luksusach, ale o tak jakby luksusach. Jak dla mnie, w tak elastycznej kategorii mieści się choćby jazda kabrioletem.
iza-n 10 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
@man4business Niestworzone historie zaczynają się jak trzeba zapłacić za lawetę na górę :D A tak na poważnie, to zdarza mi się zaryzykować i olać takie zakazy, lecz raczej w krajach, gdzie w razie niepowodzenia nie pociągnie mnie to aż tak po kieszeni, lub jeśli coś jest bardzo, bardzo wysoko na mojej liście priorytetów. Tutaj tak nie było. @Astarloa12 W kontynentalnych stanach byłam dawno, trudno mi powiedzieć. O ile ceny noclegów mniej więcej pamiętam, tak cen w sklepach już nie bardzo sobie mogę przypomnieć. Nie wydaliśmy na jedzenie/picie jakoś super dużo. @kumkwat_kwiat "Tak jakby" miało być takim puszczeniem oczka do czytelnika. Chodziło mi głównie o helikopter, ale też o luksus bycia w miejscu, gdzie poszanowanie przyrody nie jest pustym frazesem, a częścią lokalnej kultury. @tropikey Dokładnie!
man4business 11 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
"Niestworzone historie..." - mam na myśli to, że jakość drogi na Mauna Kea, jej stromizna itd. nie są w żadnym miejscu ekstremalne czy przekraczające możliwości typowego auta. Na południu wyspy jest taka stroma uliczka do plaży, choć jest asfaltowa, to miałem tam poważny problem, żeby wyjechać w górę, musiałem zygzakiem od lewej do prawej... natomiast jadąc do plaży z zielonym piaskiem (Papakōlea beach) uświniliśmy auto pyłem tak bardzo, że miałem o wiele większe wątpliwości, niż po podróży na wierzchołek. No i fakt - kwestia priorytetów. Dla mnie to był absolutny top z wszystkich rzeczy na tej wyspie.
kumkwat-kwiat 11 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
@Iza N. no dobra niech będzie ten helikopter. Ale temat na tyle chwytliwy, że zaraz przeczytałem całą relację i od razu Hawaje wskoczyły na moją listę.
sinap 15 grudnia 2022 18:39 Odpowiedz
Super relacja, bardzo szczegółowa, dokładna, pięknie mi sie to czytało, i dzięki za kosztorys, to dużo mi pomoże przy wyborze przyszłym wakacji :) Pozdrawiam.
sinap 15 grudnia 2022 23:10 Odpowiedz
Super relacja, bardzo szczegółowa, dokładna, pięknie mi sie to czytało, i dzięki za kosztorys, to dużo mi pomoże przy wyborze przyszłym wakacji :) Pozdrawiam.
man4business 15 grudnia 2022 23:10 Odpowiedz
Ponieważ relacja się odświeżyła, więc pozwolę sobie dopisać tutaj w jaki sposób wjechałem na Mauna Kea w te wakacie w sierpniu. Otóż najsensowniejszym sposobem jest pożyczenie auta w Turo, właśnie modelu 4WD. Ja wziąłem takiego niedużego Jeepa Renegade, właściciel wyraźnie zaznaczał, że można jechać na wierzchołek. Obecnie przeprowadzane są bardzo restrykcyjne kontrole koło Visitors Centre. Stoi ranger, dokładnie ogląda auto, czy jest 4WD, dodatkowo sprawdza kto jedzie, w jakim wieku, upewnia się, że kierowca umie obsługiwać auto, zwłaszcza że potrafi jechać w dół na manualnie ustawionym biegu. Taka pogadanka trwa 15 minut! Auta nie spełniające kryteriów były odsyłane z powrotem, więc zdecydowana zmiana w stosunku do mojego wjazdu zwykłą Hondą Civic 2WD kilka lat wcześniej. Droga na górę jest w bardzo dobrym stanie, część szutrowa jest o wiele lepsza niż gdy jechałem pierwszy raz. Natomiast, ku mojemu zaskoczeniu, mój Jeep zaczął mieć poważne problemy tuż pod szczytem - tracił moc i gasł co chwilę. Musiałem zatrzymywać, odczekać i znów kawałek, i znów stop. Podejrzewam, że był to efekt zatankowania najtańszego paliwa (83 oktany) w połączeniu z wyraźnie mniejszą ilością tlenu (około 15% zamiast 21%)... zatem, dla wszystkich chętnych dobra rada - tankujcie przed taką wyprawą wysokooktanowe paliwo. I jeszcze jedna ciekawostka - po zjechaniu na dół wszystkie auta są zatrzymywane, ranger tym razem klęka przy kole i mierzy temperaturę tarcz hamulcowych! U mnie wyszło coś 207 F, co podsumował, że jak na takie auto to całkiem ok, ale poleca chwilę przystanku, popatrzenie na gwiazdy... P.S. nie ma się co kierować beznadziejną pogodą na dole, ja wjeżdżałem w całkowitej ulewie, mgle, a już przed Visitors Center byłem ponad chmurami, a z samego wierzchołka - wiadomo - widok bajka.
looookasz 9 stycznia 2023 17:08 Odpowiedz
...no to ja dorzucę jeszcze dwa słowa na temat wjazdu na Manua Kea. Potwierdzam wszystko co napisano w poście powyżej; Nie ma opcji, żeby wjechać autem bez 4x4 - choć sam wjazd według mnie ogarnęłaby większość zwykłych aut. Szutrowy odcinek jest utrzymany w naprawdę dobrym stanie. Kierując się wskazówką także wypożyczyłem auto w Turo - w opisie właściciel także napisał, że można zaliczyć nim wszystkie atrakcje offroadowe na Big Island. Niestety koszt wypożyczenia - nowy Ford Ranger - to prawie 300$ na dobę. Byliśmy w 8 osób, koszt rozłożył się na dwie rodziny, planowaliśmy wjechać dwa razy po 4 osoby. Ostatecznie po ostrzeżeniach dotyczących ryzyka wynikającego z choroby wysokościowej większość strach obleciał i wjechały tylko trzy:/ Wskazówka dla tych, którzy mają wypożyczone inne auto. Można dojechać do visitor center i poprosić o podrzucenie na szczyt innych wjeżdżających. Na rangerze pilnującym wszystkich tematów wjeżdżanie na pace pick-upa nie robi wrażenia a przynajmniej połowa wjeżdzających aut to właśnie pick-upy. Widzieliśmy dwóch wesołków, którzy dojechali na visitor center jakimś małym kompaktem i kilka chwil później z bananami na gębach siedzieli na pace F150 :)Druga sprawa - jak już ktoś się zdecyduje na wypożyczenie auta 4X4 to warto rozważyć zaliczenie także zielonej plaży - dla tych, którym 4 kilometrowy spacer w jedną stronę się nie uśmiecha. Dojazd do niej jest cholernie trudny i według mnie wymaga pewnego doświadczenia. I trochę odwagi. Tutaj żadne standardowe auto nie da rady. My w jedną stronę poszliśmy ale wróciliśmy "shuttle" truckiem - koszt - 10$ od łebka. Poobijało nas na pace Rama 1500 niemiłosiernie.
man4business 16 stycznia 2023 05:08 Odpowiedz
Plus własnego auta taki, że można pojechać kiedy się chce i zjechać "trochę później niż wszyscy", czyli obejrzeć kilka teleskopów robiących "rewolucje" (otwieranie, rotację) ;-) No i można się też schować na czas czekania np. na zachód słońca, gdy potrafi być bardzo nieprzyjemnie zimno. Pożyczyliście bardzo drogie auto w Turo. Ja pożyczałem Jeep Renegade 4x4, z tym średnim ubezpieczeniem kosztował mnie $200 / dzień, w sumie duży koszt to było dostawienie auta na parking przy KOA, gdyby brać bliżej Hilo byłoby $170 / dzień. To oczywiście nie jest tanio, ale gwarantowało wyprawę na Mauna Kea. Dojazd do zielonej plaży wg mnie jest niemożliwy, bo tam wertepy są tak gigantyczne, że trzeba mieć już monster truck i do tego dużą wprawę w jeździe czymś takim... jeśli już, to $10 jest zdecydowanie lepszą opcją (ja tam byłem "z buta" w obie strony). Plus nie wiem czy tam nie są jakieś tereny prywatne, przez które po prostu nie wolno jechać.
looookasz 16 stycznia 2023 17:08 Odpowiedz
Wszystko prawda :) Auto braliśmy w Hilo czyli blisko, ale po pierwsze w szczycie sezonu (tuż przed sylwestrem) a po drugie z dnia na dzień. I wyboru nie było. Płacz i płać. Oczywiście posiadanie własnego auta ma mnóstwo zalet, nie mniej jednak dla budżetowców informacja może być przydatna. Co do zielonej plaży - droga jak piszesz jest koszmarna, ale zakazu nie ma - widzieliśmy 2-3 "prywatne" auta.