+2
Iza N. 29 maja 2022 15:10
Image

Gwiazdy można też obserwować na szczycie Mauna Kea w obserwatorium, jeśli macie auto z wypożyczalni, która pozwala wjechać na szczyt, lub zdecydujecie się na trekking, to na pewno będzie to niezapomniane przeżycie.

Wracamy do hotelu. To był bardzo intensywny dzień.

Dzień 9 – 23.02 - Carlsmith Beach Park – 19 190 kroków

Kolejny dzień mamy przeznaczony na plażowanie, choć tak naprawdę powinnam napisać na „zółwiowanie”, bo chcemy udać się w miejsce ich rzekomego występowania. Widzieliśmy je z klifu oraz na plaży, może uda się jeszcze z nimi popływać.

Na plaże idziemy z buta ? Naszym celem jest Richardson Ocean Park. Niestety nie da się iść cały czas plażą. Trzeba iść betonową drogą, co niestety nie jest zbyt przyjemne. Jednak mijamy kolejne bardzo ładne plaże. Dochodzimy do Carlsmith Beach Park. Jest to śliczna, płytka zatoczka. Ze mnie jest bardzo słaby pływak, postanawiamy się zatrzymać. Podchodząc bliżej wody słyszę dziewczynkę, która krzyczy do mamy, że widziała żółwia. I rzeczywiście 2 piękne żółwie pływają między ludźmi niewiele sobie z ich obecności robiąc. Dla mnie jest to super miejsce, bo nie muszę wykazywać się umiejętnościami pływania, żeby je poobserwować w wodzie. Jest płytko, max po pas, tak naprawdę to nawet maska i rurka są niepotrzebne.

Oczywiście trzeba uważać, żeby nie podchodzić za blisko, ale odnosimy wrażanie, że one są też ciekawe nas, bo wcale nie uciekają, a wręcz podpływają do nas. Ciężko utrzymać te 10 stóp minimalnej odległości.

Image


Image


Image

Image

Image

Image


Image

Dzień 10 – 24.02 Masaż Lomi Lomi i lot na Maui – 18 104 kroków


To nasz ostatni dzień na Hawai Island.
W ten dzień wróciliśmy się też na poke. Spróbowaliśmy Spicy Ahi i Hawaiian Style. Ahi to tuńczyk, a hawaiian style był z łososia i lokalnych wodorostów. Jeden i drugi poke był smaczny, ale zdecydowanie Spicy Ahi to było najlepsze co nam przyszło jeść podczas całego urlopu, pycha! Miejsce się nazywa Poke Market w Hilo.
Poke’a jedliśmy w innych miejscach, ale nigdzie nie był tak dobry jak tu. Tuńczyk był rozpływający się w ustach, sosy sztos i do tego jeszcze ta super chrupiąca tekstura posypki. Jak dla mnie danie kompletne. I to za taką cenę :)

Image

Image

Na ten dzień mieliśmy zaplanowany też masaż Lomi Lomi.
Masaże (jak i wszystkie inne usługi) są na Hawajach bardzo drogie. Za półtoragodzinny masaż trzeba zazwyczaj zapłacić 150$, ale do tego jeszcze dochodzi podatek i 20% napiwku. Trochę dużo, dlatego chciałam znaleźć jak najmniej turystyczne miejsce. Udało mi się znaleźć szkołę masażu, gdzie masują uczniowie/uczennice i ze względu na to, jest mniejsza opłata. Szkoła nazywa się https://halelomilomi.com/ i jest w Hilo. Zapłaciliśmy 50$ + tip. Masaż był super i bardzo to miejsce polecamy.

Image

Jeszcze chillowanie w hotelu i na lotnisko.

Image


Image

Lotnisko w Hilo jest bardzo ładne, super wrażenie robią sofy.

Image

Ponownie lot Southwest z przesiadką w Honolulu. Samolot prawie pusty.

Image

Dolatujemy późno, tutaj mamy trochę trudniejsze zadanie, bo do noclegu mamy dalej. Dojeżdżamy pół drogi autobusem miejskim, resztę pokonujemy na piechotę.
Na Maui śpimy w hostelu. Niestety ceny noclegów/Airbnb były tak wysokie, że postanowiliśmy, że przemęczymy się w hostelu. Hostel jest stary. Części wspólne zdecydowanie wymagają remontu. Pokoje są nieco lepsze, ale totalnie niezorganizowane. Nasz pokój jest bez okna, w pokoju kompletnie nie ma miejsca na rzeczy – a serio nie mamy ich dużo – po podręcznym bagażu 8 kg. Nie ma też kontaktów przy łóżkach, ani nawet mikroskopijnej półki przy łóżku, na takie podręczne rzeczy jak telefon czy okulary. Aż żal bierze, można by było zrobić mega upgrade tego miejsca, wydając w Walmarcie 10$ na krzyż. 4 noce spędzimy w Wailuku. Kolejne 2 w Lahainie, również w hostelu. Pierwszy hostel Northshore Hostel kosztuje nas 65$ za noc, za osobę (niestety nie mam zdjęć, nadrobię przy następnym hostelu).

Dzień 11 – 25.02 Dzień samochodowy - Hana highway - 14 562 kroków

Rano wyruszamy po auto. Auto udało się wypożyczyć przez serwis TURO, czyli przez takie samochodowe Airbnb. Niedaleko hostelu odbiór. Jest to mega stara Kia, ale najważniejsze, że wreszcie w rozsądnej cenie ok. 80$ z pełnym ubezpieczeniem. Pytamy się czy są jakieś miejsca, gdzie nie możemy jechać, miły Pan mówi, że oczywiście, że nie, że auto może nie wygląda, ale da radę wszędzie.

Image

Na dziś zaplanowany jest przejazd osławioną Hana Highway, czyli odcinek z Kahului do miejscowości Hana. Pierwszy przystanek to Hookipa Beach, gdzie liczymy na żółwie na plaży. Niestety żadnych nie widzimy, jedziemy dalej. Mamy parę punktów do odhaczenia na trasie. Zatrzymujemy się, cykamy foty.

Image


Image


Image


Image

Dojeżdżamy do Hany. Po lunchu zapada decyzja, że nie wracamy i pomimo ostrzeżeń od ludzi poznanych w hostelu, jednak jedziemy dalej, żeby nie wracać ta samą drogą. Okazuje się, że nie jest tak źle. Są gorsze odcinki, ale krótkie, a na większości trasy jest asfalt.

Image


Image

I jak często bywa w takich przypadkach druga część podobała nam się dużo bardziej! Hana highway jest określana jako trasa widokowa, ale jak dla mnie dużo bardziej widokowa jest druga część – może dlatego, że jest mniej porośnięta i po prostu widać krajobraz szerzej i dalej, bardziej panoramicznie. Cudowanie wygląda zejście wulkanu aż do oceanu. Na Hana Highway było też bardzo dużo turystów, problemy z parkowaniem. Może dlatego druga strona wyspy podobała nam się bardziej?

Image


Image


Image


Image


Image

Czas operacyjny znowu niezły, postanawiamy zajechać na zachód słońca na wulkan Haleakala.
Jest pięknie, widać dużą część wyspy Maui, ale też Lanai.

Image


Image


Image


Image

Wracamy i oddajemy jeszcze tego samego dnia auto, żeby nie wstawać rano.Dziękuję za zwrócenie uwagi, teraz powinno być OK.-- 03 Cze 2022 22:42 --

@man4business Wypożyczalnie się nie zgadzają na to, w razie wu, zostajesz bez ubezpieczenia. Nie wiem też czy convertible mustang by się najlepiej na tą szutrową drogę nadawał. My nie chcieliśmy ryzykować.

-- 03 Cze 2022 22:46 --

Dzień 12 – 26.01.2022 – Iao Valley i jeszcze raz Hookipa Beach – 24 055 kroków

Udajemy się na spacer Iao Valley. Niestety znowu duży odcinek trzeba iść asfaltówką. Sama dolinka jest ładna, ale atrakcja wydaje się być mocno przereklamowana. Na miejscu jest niewiele do zobaczenia i starczy spokojnie pół godziny.

Image


Image

Wracamy do hostelu, nasza współlokatorka, mówi, że widziała wieczorem mnóstwo żółwi na Hookipa Beach. Jest pora lunchu, więc postanawiamy coś zejść i pojechać tam jeszcze raz tym razem autobusem. Jemy pierożki i warzywa w tempurze w japońskim takeawayu. Znowu pysznie i znowu tanio.

Image

Idąc w kierunku oceanu, widzimy z klifu coś na kształt żółwia i rzeczywiście podchodząc bliżej widzimy, że jest to żółw, a nawet dwa.

Image

Jednak do plaży właściwej mamy jeszcze kawałek, więc idziemy dalej. Na plaży Hookipa nie ma żółwi, więc zrezygnowana idę skorzystać z toalety. Chcemy poczekać na zachód i wracać.

Jednak wtedy słyszę głos męża, który jakoś się niepokoi: „ile Ci to jeszcze zajmie, no chodź już”. Myślę sobie, o ho! Jakiś chyba wylazł :D Wychodzę, Michał woła mnie z końca plaży. Widzę leżącego na plaży żółwia, ale… zaraz, zaraz to nie są kamienie :o

Image

Cały koniec plaży w żółwiach, dosłownie jeden na drugim! Trafiła nam się kumulacja.
Chwilę potem w to samo miejsce podchodzi Pani Amerykanka i reakcja jest identyczna jak moja: ”Ja myślałam, że to jest tylko ten jeden, a to wszystko są żółwie!”
Na początku widziałyśmy tego pojedynczego po prawej stronie zdjęcia. Będąc wczoraj rano w tym miejscu nie doszliśmy aż do samego końca plaży, być może wtedy też było ich dużo. Nie przypuszczałam, że zobaczymy tyle żółwi na Hawajach, to trochę tak, jakbyśmy chcieli nadrobić całego poprzedniego pecha.

Image


Image


Image


Image

Image

Tak jak z mniszkami, żółwie są odgrodzone i na własne uszy słyszałam naganę słowną skierowaną do turystów, że to ogrodzenie nie jest dla ozdoby.
Może dlatego jest ich tak dużo. Spokój, cisza :)

Image

Dzień 13 - 27.01.2022 – spacer wybrzeżem w okolicach Wailea – 23 432 kroki

Dziś jedziemy na spacer w okolice Wailea. Chcemy wysiąść na ostatnim przystanku autobusu i przejść się plażami aż do Makena Beach, być może snorkując w co fajniejszych miejscach.

Plaże są piękne po tej stronie wyspy, głównie ze względu na to, że widać całą zatokę, a nie tylko wodę po horyzont. Znowu nie zawsze można przejść nad samą wodą. Idziemy na Ulua Beach bo wyczytałam, że to w zasadzie pewniak na snorkowanie z żółwiami. Michał wchodzi do wody i poza rybkami – nic. Dla mnie jest za głęboko.

Image

Czasami udaje nam się przebić na następną plaże idąc po skałkach. Po drodze mijamy zarówno czarne plaże jak i piaszczyste. Widzimy również wieloryby.

Image


Image


Image


Image

Dochodzimy do Makena Beach. Niedaleko plaży, przy prywatnym domu, odpoczywają kolejne żółwie. Tam też Michał znowu próbuje szczęścia w wodzie, ponownie nieskutecznie. Po krótkim chillu na plaży, decydujemy się wracać.

Image

Image

Łapiemy gdzieś do drodze Poke na wynos i powoli wracamy w kierunku autobusu. To ostatnia noc w tym hostelu.

Image

Dzień 14 – 28.01.2022 – surfing, wieloryby i cebula na Luau – 16 161 kroków

Rano pakujemy się i przejeżdżamy do Lahainy, gdzie spędzimy kolejne 2 noce.

I tu dochodzimy do jednego z najgorszych miejsc w których przyszło mi spać, nie wspominając nawet o stosunku jakość/cena, bo tu już ten hostel pędzi z prędkością naddźwiękową poza skalę. Za jedyne 85$ od osoby mamy miejsce w hostelu (Tiki Hostel), w którym nikt nic nie ogarnia i w którym pracują osoby, które jako wynagrodzenie dostają nocleg. I to niestety widać. W naszym pokoju dostaliśmy znowu 2 górne łóżka. Dobrze, że nasz współlokator sam wspaniałomyślnie zaproponował zamianę. Za naszym łóżkiem był na wpół zgniły ręcznik, na komodzie natomiast niedopite piwo, paczka po chipsach i kupka piasku (!?). Plus jakieś skarpetki walające się po podłodze. Szczerze to myślałam, że ktoś ze współlokatorów to wszystko zostawił. Jednak okazało się, że te wszystkie fanty pochodzą gdzieś z przeszłości i nikt kompletnie nie zamierza ich sprzątać. Łazienka również była w stanie agonalnym. Od razu sobie pomyślałam: a ja narzekałam na ten poprzedni! Tu to jest dopiero dramat.


Dodaj Komentarz

Komentarze (24)

olajaw 2 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
[quote="Iza N."]Nie wiem czy mój debiut relacjowy będzie dla kogoś przydatny, ale pierwszy raz postanowiłam spisać relację również dla samej siebie. Niestety pamięć się szybko zaciera i pewne szczegóły z czasem ulatują. Pisz pisz, na pewno się przyda :D Pięknie! Hawaje, a przede wszystkim Na Pali moje marzenie :) Czekam na cd.
elwirka 2 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Takie relacje lubię. Co gdzie i za ile, co było jedzone, co było pite. Pisz dalej;-)
billabong 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
@Iza N. Fajna relacja - tylko w ostatnim poście coś fot nie widać. ;)
iza-n 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Dziękuję za zwrócenie uwagi, teraz powinno być OK.
oskiboski 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Holender jasny.. dwa razy już w tym roku byłem na Hawajach a po lrzeczytaniu relacji zacząłem szukać biletów znowu..
hiszpan 3 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
A ja myślałem, że zwiedziłem Big Island.... Mega fotki i relacja
rob-sad 3 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
Jak patrzę na zdjęcia to mnie skręca. To styczeń i taka pogoda, tyle słońca. Byłem na przełomie lutego i marca 2018 i praktycznie słońca nie widziałem. 20C to w najcieplejsze dni było. Normalnie silny wiatr i deszcz prawie cały czas.
man4business 3 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
A dlaczego nie wjechaliście na górę na Mauna Kea? Czy są teraz jakieś nowe zakazy/obostrzenia?
splder 3 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Apropos Mauna KeaWiększość wypożyczalni nie wyraża zgody na wjazd powyżej visitor center. Można wypożyczyć auto terenowe za odpowiednio wyższą stawkę.Nie wszyscy się tym przejmują, czasami można spotkać zwykle auta z wypożyczalni Sam wjazd nie stanowi problemu dla zwykłego auta, ale lepiej unikać aut z silnikami od kosiarki, no i trzeba liczyć się z konsekwencjami w razie szkody.Na wysokośći visitor center konieczna jest aklimatyzacja, tak że warto zaplanować odpowiednio czas. Na szczycie jest obserwatorium i ztcp radar. BTW to najwyższa góra na świecie pod względem wysokości względnej.
man4business 4 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Dzięki za szczegółowy raport kosztów. Tak, Hawaje dzisiaj i "przed pandemią" to jednak (kosztowo) zupełnie inny świat. Wcześniej wcale nie było tak drogo, wyraźnie widać fatalne braki w podaży noclegów, jak i aut w wypożyczalniach. Co do Mauna Kea, wjechałem tam zwykłą Hondą Civic, nic strasznego po drodze nie ma, ot, dość długa szutrowa droga. Wcale nie taka stroma. Koleś koło Visitors Center bardzo usiłował mnie zniechęcić, ale jak sam przyznał, nie ma prawa mnie zatrzymywać ;) Stąd moje pytanie (bo mogli coś zmienić). Tak, ja również się naczytałem niestworzonych historii o tym, jak to "wypożyczalnie nie pozwalają" i "co to będzie, co to będzie"... moim zdaniem warto było ;-) Inna sprawa, że gdyby pogoda była niesprzyjająca (np. opady deszczu), to bym odradzał.
tit 4 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Chcialam napisac, ze swietna relacja albo ze fantastyczna.. ale ta akurat jest piekna. Zazdroszcze lekkosci piora.
iza-n 9 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
@TIT dziękuję za takie bardzo miłe słowa!
astarloa12 9 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Relacja mega, a jak oceniasz ceny żywności w sklepach w stosunku do kontynentalnych Stanów?
kumkwat-kwiat 10 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Relacja fajna ale gdzie te luksusy? Czuje się oszukany tym klikbajtowym tytułem :)
tropikey 10 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Bo luksus nie jedno ma imię ;)Poza tym, bądźmy precyzyjni - autorka nie napisała w tytule o luksusach, ale o tak jakby luksusach. Jak dla mnie, w tak elastycznej kategorii mieści się choćby jazda kabrioletem.
iza-n 10 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
@man4business Niestworzone historie zaczynają się jak trzeba zapłacić za lawetę na górę :D A tak na poważnie, to zdarza mi się zaryzykować i olać takie zakazy, lecz raczej w krajach, gdzie w razie niepowodzenia nie pociągnie mnie to aż tak po kieszeni, lub jeśli coś jest bardzo, bardzo wysoko na mojej liście priorytetów. Tutaj tak nie było. @Astarloa12 W kontynentalnych stanach byłam dawno, trudno mi powiedzieć. O ile ceny noclegów mniej więcej pamiętam, tak cen w sklepach już nie bardzo sobie mogę przypomnieć. Nie wydaliśmy na jedzenie/picie jakoś super dużo. @kumkwat_kwiat "Tak jakby" miało być takim puszczeniem oczka do czytelnika. Chodziło mi głównie o helikopter, ale też o luksus bycia w miejscu, gdzie poszanowanie przyrody nie jest pustym frazesem, a częścią lokalnej kultury. @tropikey Dokładnie!
man4business 11 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
"Niestworzone historie..." - mam na myśli to, że jakość drogi na Mauna Kea, jej stromizna itd. nie są w żadnym miejscu ekstremalne czy przekraczające możliwości typowego auta. Na południu wyspy jest taka stroma uliczka do plaży, choć jest asfaltowa, to miałem tam poważny problem, żeby wyjechać w górę, musiałem zygzakiem od lewej do prawej... natomiast jadąc do plaży z zielonym piaskiem (Papakōlea beach) uświniliśmy auto pyłem tak bardzo, że miałem o wiele większe wątpliwości, niż po podróży na wierzchołek. No i fakt - kwestia priorytetów. Dla mnie to był absolutny top z wszystkich rzeczy na tej wyspie.
kumkwat-kwiat 11 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
@Iza N. no dobra niech będzie ten helikopter. Ale temat na tyle chwytliwy, że zaraz przeczytałem całą relację i od razu Hawaje wskoczyły na moją listę.
sinap 15 grudnia 2022 18:39 Odpowiedz
Super relacja, bardzo szczegółowa, dokładna, pięknie mi sie to czytało, i dzięki za kosztorys, to dużo mi pomoże przy wyborze przyszłym wakacji :) Pozdrawiam.
sinap 15 grudnia 2022 23:10 Odpowiedz
Super relacja, bardzo szczegółowa, dokładna, pięknie mi sie to czytało, i dzięki za kosztorys, to dużo mi pomoże przy wyborze przyszłym wakacji :) Pozdrawiam.
man4business 15 grudnia 2022 23:10 Odpowiedz
Ponieważ relacja się odświeżyła, więc pozwolę sobie dopisać tutaj w jaki sposób wjechałem na Mauna Kea w te wakacie w sierpniu. Otóż najsensowniejszym sposobem jest pożyczenie auta w Turo, właśnie modelu 4WD. Ja wziąłem takiego niedużego Jeepa Renegade, właściciel wyraźnie zaznaczał, że można jechać na wierzchołek. Obecnie przeprowadzane są bardzo restrykcyjne kontrole koło Visitors Centre. Stoi ranger, dokładnie ogląda auto, czy jest 4WD, dodatkowo sprawdza kto jedzie, w jakim wieku, upewnia się, że kierowca umie obsługiwać auto, zwłaszcza że potrafi jechać w dół na manualnie ustawionym biegu. Taka pogadanka trwa 15 minut! Auta nie spełniające kryteriów były odsyłane z powrotem, więc zdecydowana zmiana w stosunku do mojego wjazdu zwykłą Hondą Civic 2WD kilka lat wcześniej. Droga na górę jest w bardzo dobrym stanie, część szutrowa jest o wiele lepsza niż gdy jechałem pierwszy raz. Natomiast, ku mojemu zaskoczeniu, mój Jeep zaczął mieć poważne problemy tuż pod szczytem - tracił moc i gasł co chwilę. Musiałem zatrzymywać, odczekać i znów kawałek, i znów stop. Podejrzewam, że był to efekt zatankowania najtańszego paliwa (83 oktany) w połączeniu z wyraźnie mniejszą ilością tlenu (około 15% zamiast 21%)... zatem, dla wszystkich chętnych dobra rada - tankujcie przed taką wyprawą wysokooktanowe paliwo. I jeszcze jedna ciekawostka - po zjechaniu na dół wszystkie auta są zatrzymywane, ranger tym razem klęka przy kole i mierzy temperaturę tarcz hamulcowych! U mnie wyszło coś 207 F, co podsumował, że jak na takie auto to całkiem ok, ale poleca chwilę przystanku, popatrzenie na gwiazdy... P.S. nie ma się co kierować beznadziejną pogodą na dole, ja wjeżdżałem w całkowitej ulewie, mgle, a już przed Visitors Center byłem ponad chmurami, a z samego wierzchołka - wiadomo - widok bajka.
looookasz 9 stycznia 2023 17:08 Odpowiedz
...no to ja dorzucę jeszcze dwa słowa na temat wjazdu na Manua Kea. Potwierdzam wszystko co napisano w poście powyżej; Nie ma opcji, żeby wjechać autem bez 4x4 - choć sam wjazd według mnie ogarnęłaby większość zwykłych aut. Szutrowy odcinek jest utrzymany w naprawdę dobrym stanie. Kierując się wskazówką także wypożyczyłem auto w Turo - w opisie właściciel także napisał, że można zaliczyć nim wszystkie atrakcje offroadowe na Big Island. Niestety koszt wypożyczenia - nowy Ford Ranger - to prawie 300$ na dobę. Byliśmy w 8 osób, koszt rozłożył się na dwie rodziny, planowaliśmy wjechać dwa razy po 4 osoby. Ostatecznie po ostrzeżeniach dotyczących ryzyka wynikającego z choroby wysokościowej większość strach obleciał i wjechały tylko trzy:/ Wskazówka dla tych, którzy mają wypożyczone inne auto. Można dojechać do visitor center i poprosić o podrzucenie na szczyt innych wjeżdżających. Na rangerze pilnującym wszystkich tematów wjeżdżanie na pace pick-upa nie robi wrażenia a przynajmniej połowa wjeżdzających aut to właśnie pick-upy. Widzieliśmy dwóch wesołków, którzy dojechali na visitor center jakimś małym kompaktem i kilka chwil później z bananami na gębach siedzieli na pace F150 :)Druga sprawa - jak już ktoś się zdecyduje na wypożyczenie auta 4X4 to warto rozważyć zaliczenie także zielonej plaży - dla tych, którym 4 kilometrowy spacer w jedną stronę się nie uśmiecha. Dojazd do niej jest cholernie trudny i według mnie wymaga pewnego doświadczenia. I trochę odwagi. Tutaj żadne standardowe auto nie da rady. My w jedną stronę poszliśmy ale wróciliśmy "shuttle" truckiem - koszt - 10$ od łebka. Poobijało nas na pace Rama 1500 niemiłosiernie.
man4business 16 stycznia 2023 05:08 Odpowiedz
Plus własnego auta taki, że można pojechać kiedy się chce i zjechać "trochę później niż wszyscy", czyli obejrzeć kilka teleskopów robiących "rewolucje" (otwieranie, rotację) ;-) No i można się też schować na czas czekania np. na zachód słońca, gdy potrafi być bardzo nieprzyjemnie zimno. Pożyczyliście bardzo drogie auto w Turo. Ja pożyczałem Jeep Renegade 4x4, z tym średnim ubezpieczeniem kosztował mnie $200 / dzień, w sumie duży koszt to było dostawienie auta na parking przy KOA, gdyby brać bliżej Hilo byłoby $170 / dzień. To oczywiście nie jest tanio, ale gwarantowało wyprawę na Mauna Kea. Dojazd do zielonej plaży wg mnie jest niemożliwy, bo tam wertepy są tak gigantyczne, że trzeba mieć już monster truck i do tego dużą wprawę w jeździe czymś takim... jeśli już, to $10 jest zdecydowanie lepszą opcją (ja tam byłem "z buta" w obie strony). Plus nie wiem czy tam nie są jakieś tereny prywatne, przez które po prostu nie wolno jechać.
looookasz 16 stycznia 2023 17:08 Odpowiedz
Wszystko prawda :) Auto braliśmy w Hilo czyli blisko, ale po pierwsze w szczycie sezonu (tuż przed sylwestrem) a po drugie z dnia na dzień. I wyboru nie było. Płacz i płać. Oczywiście posiadanie własnego auta ma mnóstwo zalet, nie mniej jednak dla budżetowców informacja może być przydatna. Co do zielonej plaży - droga jak piszesz jest koszmarna, ale zakazu nie ma - widzieliśmy 2-3 "prywatne" auta.