+2
Iza N. 29 maja 2022 15:10
Image


Image


Image

Widzimy nawet humbaka z helikoptera! Wracamy na lotnisko, zahaczając o najbardziej mokre miejsce na ziemi z największą ilością rocznych opadów. Jest oczywiście w chmurach.

Kończymy dzień przy słynnym Mai Tai. Jeśli chcesz wypić drinka, ale szkoda Ci na niego 20$ w barze, polecamy gotowego, z rumu wytwarzanego na Hawajach. Jest naprawdę smaczny. Myślę, że w niejednym turystycznym barze można trafić na gorszego.

ImageDzień 6 przelot na Big Island, Hilo – 20.02 – 17 212 kroków

Przelot był zaplanowany na późniejszą godzinę, ale decydujemy się zmienić plany skoro mamy ten luksus, że możemy. Dopłacamy tylko różnicę w cenie biletu, dosłownie po parę dolarów. Wyspa Kauai jest przepiękna, ale ciekawość następnej wyspy wygrywa.

Idziemy na lotnisko, po drodze zatrzymuję się Pani, żeby nas podrzucić :). Odmawiamy jednak, bo po drodze chcemy zajść do Walmartu po coś antyhistaminowego na te nieszczęsne komary. Po zakupach idziemy dalej i zatrzymuje się inna Pani, żeby nas podrzucić na lotnisko. Niesamowite. Wyspę Oahu oglądamy tylko z pokładu samolotu i z wnętrza terminala lotniskowego.

Image


Image

Dolatujemy do Hilo. Udajemy się oczywiście na piechotę do hotelu. I tym razem nie udaje się spacer – kolejny Hawajczyk nas podrzuca. Znowu nie łapaliśmy nawet stopa! Na Big Island jest większa „cywilizacja”. Są większe miasta, więcej mieszkańców i duuużo większy wybór akceptowalnych cenowo hoteli. Udało mi się zarezerwować 4* hotel w Hilo, który jest naprawdę niezły, za 126$ za noc. Wybieramy się na spacer po okolicy i szukamy miejsca na lunch. Znajdujemy miejsce, w którym jest Poke, ale jest niestety zamknięte. Wybieramy restaurację nieopodal i obiecujemy sobie powrót na Poke.

Dzień 7 – 21.02 - Volcano National Park – 35 440 kroków

Rano idziemy na autobus, wybieramy przystanek, który jak się okazało jest miejscem zbornym, bez tabliczki nawet. Trochę nie jesteśmy pewni czy autobus rzeczywiście się tam zatrzyma. Pytamy się w salonie samochodowym obok i niby ma się zatrzymać. Okazuje się, że się zatrzymał, ale dowiadujemy się, że ostatnio nie jeździł, bo przez Covid nie było kierowców. Uff, dzisiaj jeździ.

Image


Image

Dojeżdżamy do Volcano Park, bilety miały być płacone w autobusie, ale chyba zaniechali tego ze względu na małą liczbę turystów. Chcemy zobaczyć jak najwięcej, więc wstępnie ustalmy trasę. Przechodzimy z Kiluea Visitor Center przez Kilauea Iki Overlook do Thurston Lava Tube.

Już na początku szlaku widzimy dym pochodzący z Halema’uma’u Crater. Wow, oczywiście chcemy później podjeść bliżej.

Image


Image

Następnie schodzimy w dół krateru i kontynuujemy Kiluea Iki Trail.
Tutaj widać szlak Kiluea Iki z góry. To te jaśniejsze wydeptane miejsca.

Image

Image

Następnie schodzimy w dół krateru i kontynuujemy Kiluea Iki Trail.

Image

Na dnie krateru dostrzegam mieniące się drobinki, zielonkawe kamyczki. Wyglądają pięknie. Zastanawiam się co to są za kamienie. Domyślam się, że cytryniany. Okazuje się, że są to oliwiny. Cudne!

Image


Image

Schodzimy jeszcze kawałek do Halemu’uma Trail i kierujemy się na Crater Rim Trail.
Po drodze mijamy otwory w zboczu z których wydobywa się para i silny zapach siarki.

Image

Dochodzimy do Kilauea Overlook, z którego jak czytałam, miał być najlepszy widok na aktywną część krateru. Niestety nie teraz! Oprócz dymu, z bliższej odległości niewiele widać. Skały zasłaniają najciekawszą część. Dowiadujemy się, że najlepszy widok jest zupełnie z drugiej strony! Jest to o tyle zła wiadomość, że z buta już tego dnia nie damy rady tego ogarnąć, bo to jest około 8 km, w 1 stronę. A my już mamy parę kilometrów w nogach. Jestem zła, bo bardzo chciałam zobaczyć wypływającą lawę.

Image


Image


Image

Wracamy przez Sulphur Banks do Visitor Center na autobus.
Nasz plan zakładał pojawienie się jeszcze raz w tym miejscu w nocy, żeby zobaczyć czerwoną łunę nad kraterem. Większość relacji mówi o tym, żeby koniecznie podjechać do wulkanu w nocy. Ale ze względu na to, ze nie widzieliśmy lawy w dzień postanawiamy podjechać też jeszcze raz w dzień, co będzie wymagało zmiany planów.

Dzień 8 – 22.02 - Dzień samochodowy – Volcano National Park – Akaka Falls – Waipi’o Valley - Pu'u Kalepeamoa – Volcano National Park - 36 752 kroki

Raniutko idziemy na lotnisko po samochód. Znów wymieniamy auto na kabriolet, za małą dopłatą. Zaczniemy od ponowienia wizyty w Volcono National Park. Dojeżdżamy do parkingu i udajemy się na szlak do Keanakako’i Overlook. Szlak prowadzi po Old Crater Rim Drive. Po drodze widzimy kolejnego hawajskiego zwierzaka - to Nene, czyli gęś hawajska. Jesteśmy prawie sami – jest super wcześnie.

Image


Image

Widać lawę, o to właśnie chodziło. Wrócimy tutaj jeszcze w nocy, żeby porównać wrażenia.

Image


Image

Następny punkt to Akaka Falls. Zajeżdżamy tam dosłowne na chwilę. Robimy pętelkę z innymi turystami i udajemy się w dalsza drogę.

Image


Image

Za następny cel obieramy teraz Waipi'o Valley. Do doliny prowadzi bardzo stroma i w złym stanie droga, którą można zjeżdżać tylko pojazdem 4x4. Zazwyczaj lokalna społeczność pilnuje, żeby turyści nie wjeżdżali tam autami niedostoswanymi do takich przyjemności, żeby nie blokowali drogi. Nie mamy zamiaru zjeżdżać. Parkujemy u góry i idziemy na piechotę.

Na początek punkt widokowy na dolinę – pięknie. Dolina ma szczególne znacznie historyczne dla Hawajczyków i jest zwana również „dolną królów”.

Image

Image

Już podczas schodzenia widzieliśmy, że łatwo wrócić nie będzie. Zejście jest bardzo strome.
Po zejściu na dół, większość turystów kieruje się na prawo, na czarną plaże. My postanowiliśmy wejść w głąb doliny. I to ta część podobała nam się najbardziej.

Widzieliśmy piękny wodospad Hiilawe Falls w oddali, hawajskie domy, zaciekawione mangusty. Prawdziwa sielanka. O takie właśnie Hawaje nie zrobiłam nic.
Dolinka kończy się ślepo, trzeba wrócić tą samą drogą.

Image


Image


Image


Image


Image


Image


Image


Image


Image


Image


Image


Wróciliśmy do początku trasy i poszliśmy w drugą stronę, do plaży.

Image

A na koniec zostało wchodzenie do góry. Nie było tak źle! Daliśmy radę w pół godziny!

Image


Image

Niestety już po naszym powrocie władze lokalne postanowiły, do odwołania, zamknąć całą dolinę. Nie tylko z ruchu samochodowego, ale również pieszego. Oficjalny powód to zły stan drogi i spadające kamienie.

Nie czekając na nic i nie oglądając się za siebie (w końcu mamy dzisiaj AUTO), jedziemy dalej.

Plan pierwotny zakładał przejechanie przez środek wyspy i powrót do wulkanów, ale czas operacyjny mamy niezły, więc chcemy podjechać jak najdalej się da, na wulkan Manua Kea asfaltową drogą. Znaczy to mniej więcej tyle, że możemy dojechać do Mauna Kea Visitor Center. Po drodze przejeżdżamy przez chmury i wyjeżdżając ponad nie, dostrzegamy mnóstwo pomniejszych kraterów.

Image


Image


Image


Image


Image

Dojeżdżamy i wchodzimy na czubek znajdującej się nieopodal parkingu – Pu'u Kalepeamoa, wysokość około 2800 m n.p.m. Jesteśmy akurat na zachód. Więcej szczęścia niż rozumu.

Image


Image


Image


Image

Nie czekamy na zupełną ciemność. Termometr w samochodzie pokazuje 8 stopni Celsjusza. Jedziemy dalej ponownie do Volcano Park. Parkujemy w tym samym miejscu, idziemy tą sama drogą, do tego samego punktu widokowego.

Widzimy czerwoną łunę i jest pięknie, ale naszym zdaniem ładniej to wszystko wygląda jednak w dzień. Wracając obserwujemy gwiazdy i to jest sztos. Tak wyraźnych nie widzieliśmy nigdzie - nawet w tak odludnych, niezanieczyszczonych światłem miejscach jak pustynia w Namibii.


Dodaj Komentarz

Komentarze (24)

olajaw 2 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
[quote="Iza N."]Nie wiem czy mój debiut relacjowy będzie dla kogoś przydatny, ale pierwszy raz postanowiłam spisać relację również dla samej siebie. Niestety pamięć się szybko zaciera i pewne szczegóły z czasem ulatują. Pisz pisz, na pewno się przyda :D Pięknie! Hawaje, a przede wszystkim Na Pali moje marzenie :) Czekam na cd.
elwirka 2 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Takie relacje lubię. Co gdzie i za ile, co było jedzone, co było pite. Pisz dalej;-)
billabong 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
@Iza N. Fajna relacja - tylko w ostatnim poście coś fot nie widać. ;)
iza-n 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Dziękuję za zwrócenie uwagi, teraz powinno być OK.
oskiboski 3 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Holender jasny.. dwa razy już w tym roku byłem na Hawajach a po lrzeczytaniu relacji zacząłem szukać biletów znowu..
hiszpan 3 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
A ja myślałem, że zwiedziłem Big Island.... Mega fotki i relacja
rob-sad 3 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
Jak patrzę na zdjęcia to mnie skręca. To styczeń i taka pogoda, tyle słońca. Byłem na przełomie lutego i marca 2018 i praktycznie słońca nie widziałem. 20C to w najcieplejsze dni było. Normalnie silny wiatr i deszcz prawie cały czas.
man4business 3 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
A dlaczego nie wjechaliście na górę na Mauna Kea? Czy są teraz jakieś nowe zakazy/obostrzenia?
splder 3 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Apropos Mauna KeaWiększość wypożyczalni nie wyraża zgody na wjazd powyżej visitor center. Można wypożyczyć auto terenowe za odpowiednio wyższą stawkę.Nie wszyscy się tym przejmują, czasami można spotkać zwykle auta z wypożyczalni Sam wjazd nie stanowi problemu dla zwykłego auta, ale lepiej unikać aut z silnikami od kosiarki, no i trzeba liczyć się z konsekwencjami w razie szkody.Na wysokośći visitor center konieczna jest aklimatyzacja, tak że warto zaplanować odpowiednio czas. Na szczycie jest obserwatorium i ztcp radar. BTW to najwyższa góra na świecie pod względem wysokości względnej.
man4business 4 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Dzięki za szczegółowy raport kosztów. Tak, Hawaje dzisiaj i "przed pandemią" to jednak (kosztowo) zupełnie inny świat. Wcześniej wcale nie było tak drogo, wyraźnie widać fatalne braki w podaży noclegów, jak i aut w wypożyczalniach. Co do Mauna Kea, wjechałem tam zwykłą Hondą Civic, nic strasznego po drodze nie ma, ot, dość długa szutrowa droga. Wcale nie taka stroma. Koleś koło Visitors Center bardzo usiłował mnie zniechęcić, ale jak sam przyznał, nie ma prawa mnie zatrzymywać ;) Stąd moje pytanie (bo mogli coś zmienić). Tak, ja również się naczytałem niestworzonych historii o tym, jak to "wypożyczalnie nie pozwalają" i "co to będzie, co to będzie"... moim zdaniem warto było ;-) Inna sprawa, że gdyby pogoda była niesprzyjająca (np. opady deszczu), to bym odradzał.
tit 4 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Chcialam napisac, ze swietna relacja albo ze fantastyczna.. ale ta akurat jest piekna. Zazdroszcze lekkosci piora.
iza-n 9 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
@TIT dziękuję za takie bardzo miłe słowa!
astarloa12 9 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Relacja mega, a jak oceniasz ceny żywności w sklepach w stosunku do kontynentalnych Stanów?
kumkwat-kwiat 10 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
Relacja fajna ale gdzie te luksusy? Czuje się oszukany tym klikbajtowym tytułem :)
tropikey 10 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Bo luksus nie jedno ma imię ;)Poza tym, bądźmy precyzyjni - autorka nie napisała w tytule o luksusach, ale o tak jakby luksusach. Jak dla mnie, w tak elastycznej kategorii mieści się choćby jazda kabrioletem.
iza-n 10 czerwca 2022 17:08 Odpowiedz
@man4business Niestworzone historie zaczynają się jak trzeba zapłacić za lawetę na górę :D A tak na poważnie, to zdarza mi się zaryzykować i olać takie zakazy, lecz raczej w krajach, gdzie w razie niepowodzenia nie pociągnie mnie to aż tak po kieszeni, lub jeśli coś jest bardzo, bardzo wysoko na mojej liście priorytetów. Tutaj tak nie było. @Astarloa12 W kontynentalnych stanach byłam dawno, trudno mi powiedzieć. O ile ceny noclegów mniej więcej pamiętam, tak cen w sklepach już nie bardzo sobie mogę przypomnieć. Nie wydaliśmy na jedzenie/picie jakoś super dużo. @kumkwat_kwiat "Tak jakby" miało być takim puszczeniem oczka do czytelnika. Chodziło mi głównie o helikopter, ale też o luksus bycia w miejscu, gdzie poszanowanie przyrody nie jest pustym frazesem, a częścią lokalnej kultury. @tropikey Dokładnie!
man4business 11 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
"Niestworzone historie..." - mam na myśli to, że jakość drogi na Mauna Kea, jej stromizna itd. nie są w żadnym miejscu ekstremalne czy przekraczające możliwości typowego auta. Na południu wyspy jest taka stroma uliczka do plaży, choć jest asfaltowa, to miałem tam poważny problem, żeby wyjechać w górę, musiałem zygzakiem od lewej do prawej... natomiast jadąc do plaży z zielonym piaskiem (Papakōlea beach) uświniliśmy auto pyłem tak bardzo, że miałem o wiele większe wątpliwości, niż po podróży na wierzchołek. No i fakt - kwestia priorytetów. Dla mnie to był absolutny top z wszystkich rzeczy na tej wyspie.
kumkwat-kwiat 11 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
@Iza N. no dobra niech będzie ten helikopter. Ale temat na tyle chwytliwy, że zaraz przeczytałem całą relację i od razu Hawaje wskoczyły na moją listę.
sinap 15 grudnia 2022 18:39 Odpowiedz
Super relacja, bardzo szczegółowa, dokładna, pięknie mi sie to czytało, i dzięki za kosztorys, to dużo mi pomoże przy wyborze przyszłym wakacji :) Pozdrawiam.
sinap 15 grudnia 2022 23:10 Odpowiedz
Super relacja, bardzo szczegółowa, dokładna, pięknie mi sie to czytało, i dzięki za kosztorys, to dużo mi pomoże przy wyborze przyszłym wakacji :) Pozdrawiam.
man4business 15 grudnia 2022 23:10 Odpowiedz
Ponieważ relacja się odświeżyła, więc pozwolę sobie dopisać tutaj w jaki sposób wjechałem na Mauna Kea w te wakacie w sierpniu. Otóż najsensowniejszym sposobem jest pożyczenie auta w Turo, właśnie modelu 4WD. Ja wziąłem takiego niedużego Jeepa Renegade, właściciel wyraźnie zaznaczał, że można jechać na wierzchołek. Obecnie przeprowadzane są bardzo restrykcyjne kontrole koło Visitors Centre. Stoi ranger, dokładnie ogląda auto, czy jest 4WD, dodatkowo sprawdza kto jedzie, w jakim wieku, upewnia się, że kierowca umie obsługiwać auto, zwłaszcza że potrafi jechać w dół na manualnie ustawionym biegu. Taka pogadanka trwa 15 minut! Auta nie spełniające kryteriów były odsyłane z powrotem, więc zdecydowana zmiana w stosunku do mojego wjazdu zwykłą Hondą Civic 2WD kilka lat wcześniej. Droga na górę jest w bardzo dobrym stanie, część szutrowa jest o wiele lepsza niż gdy jechałem pierwszy raz. Natomiast, ku mojemu zaskoczeniu, mój Jeep zaczął mieć poważne problemy tuż pod szczytem - tracił moc i gasł co chwilę. Musiałem zatrzymywać, odczekać i znów kawałek, i znów stop. Podejrzewam, że był to efekt zatankowania najtańszego paliwa (83 oktany) w połączeniu z wyraźnie mniejszą ilością tlenu (około 15% zamiast 21%)... zatem, dla wszystkich chętnych dobra rada - tankujcie przed taką wyprawą wysokooktanowe paliwo. I jeszcze jedna ciekawostka - po zjechaniu na dół wszystkie auta są zatrzymywane, ranger tym razem klęka przy kole i mierzy temperaturę tarcz hamulcowych! U mnie wyszło coś 207 F, co podsumował, że jak na takie auto to całkiem ok, ale poleca chwilę przystanku, popatrzenie na gwiazdy... P.S. nie ma się co kierować beznadziejną pogodą na dole, ja wjeżdżałem w całkowitej ulewie, mgle, a już przed Visitors Center byłem ponad chmurami, a z samego wierzchołka - wiadomo - widok bajka.
looookasz 9 stycznia 2023 17:08 Odpowiedz
...no to ja dorzucę jeszcze dwa słowa na temat wjazdu na Manua Kea. Potwierdzam wszystko co napisano w poście powyżej; Nie ma opcji, żeby wjechać autem bez 4x4 - choć sam wjazd według mnie ogarnęłaby większość zwykłych aut. Szutrowy odcinek jest utrzymany w naprawdę dobrym stanie. Kierując się wskazówką także wypożyczyłem auto w Turo - w opisie właściciel także napisał, że można zaliczyć nim wszystkie atrakcje offroadowe na Big Island. Niestety koszt wypożyczenia - nowy Ford Ranger - to prawie 300$ na dobę. Byliśmy w 8 osób, koszt rozłożył się na dwie rodziny, planowaliśmy wjechać dwa razy po 4 osoby. Ostatecznie po ostrzeżeniach dotyczących ryzyka wynikającego z choroby wysokościowej większość strach obleciał i wjechały tylko trzy:/ Wskazówka dla tych, którzy mają wypożyczone inne auto. Można dojechać do visitor center i poprosić o podrzucenie na szczyt innych wjeżdżających. Na rangerze pilnującym wszystkich tematów wjeżdżanie na pace pick-upa nie robi wrażenia a przynajmniej połowa wjeżdzających aut to właśnie pick-upy. Widzieliśmy dwóch wesołków, którzy dojechali na visitor center jakimś małym kompaktem i kilka chwil później z bananami na gębach siedzieli na pace F150 :)Druga sprawa - jak już ktoś się zdecyduje na wypożyczenie auta 4X4 to warto rozważyć zaliczenie także zielonej plaży - dla tych, którym 4 kilometrowy spacer w jedną stronę się nie uśmiecha. Dojazd do niej jest cholernie trudny i według mnie wymaga pewnego doświadczenia. I trochę odwagi. Tutaj żadne standardowe auto nie da rady. My w jedną stronę poszliśmy ale wróciliśmy "shuttle" truckiem - koszt - 10$ od łebka. Poobijało nas na pace Rama 1500 niemiłosiernie.
man4business 16 stycznia 2023 05:08 Odpowiedz
Plus własnego auta taki, że można pojechać kiedy się chce i zjechać "trochę później niż wszyscy", czyli obejrzeć kilka teleskopów robiących "rewolucje" (otwieranie, rotację) ;-) No i można się też schować na czas czekania np. na zachód słońca, gdy potrafi być bardzo nieprzyjemnie zimno. Pożyczyliście bardzo drogie auto w Turo. Ja pożyczałem Jeep Renegade 4x4, z tym średnim ubezpieczeniem kosztował mnie $200 / dzień, w sumie duży koszt to było dostawienie auta na parking przy KOA, gdyby brać bliżej Hilo byłoby $170 / dzień. To oczywiście nie jest tanio, ale gwarantowało wyprawę na Mauna Kea. Dojazd do zielonej plaży wg mnie jest niemożliwy, bo tam wertepy są tak gigantyczne, że trzeba mieć już monster truck i do tego dużą wprawę w jeździe czymś takim... jeśli już, to $10 jest zdecydowanie lepszą opcją (ja tam byłem "z buta" w obie strony). Plus nie wiem czy tam nie są jakieś tereny prywatne, przez które po prostu nie wolno jechać.
looookasz 16 stycznia 2023 17:08 Odpowiedz
Wszystko prawda :) Auto braliśmy w Hilo czyli blisko, ale po pierwsze w szczycie sezonu (tuż przed sylwestrem) a po drugie z dnia na dzień. I wyboru nie było. Płacz i płać. Oczywiście posiadanie własnego auta ma mnóstwo zalet, nie mniej jednak dla budżetowców informacja może być przydatna. Co do zielonej plaży - droga jak piszesz jest koszmarna, ale zakazu nie ma - widzieliśmy 2-3 "prywatne" auta.