0
greg2014 19 czerwca 2019 20:29
Image

Image

Image

Image

Nie wiem czy „Ugly brohers” to lokaly twórca, ale jeśli tak to jego twórczość można zobaczyć w wielu miejscach:

Image

Image

Z islandzkiej szarzyzny wyróżnia się również „niebieski domek”:

Image

Do street artu to już może nie należy, ale w wielu miejscach można zobaczyć przywiązane do ławek przemoczone zazwyczaj zeszyty, w których przechodnie mogą upamiętnić swoje złote myśli:

Image

Większość jest po islandzku. Można jednak zobaczyć wyjątki: :-)

Image



O ile prawie każda stolica w Europie ma jakiś pomnik upamiętniający narodowych bohaterów, pomnik nieznanego żołnierza itp. – tak Reykjavik ma pomnik jedyny w swoim rodzaju – poświęcony nieznanemu biurokracie:

Image

Pomnik zlokalizowany jest w okolicy miejskiego ratusza. Nie wiem czy przypadkiem jest, że pomnikowy biurokrata kieruje swoje kroki właśnie tam :-)

Na koniec jeszcze kilka polskich akcentów – zaczynając od widocznej z nadbrzeżnej promenady biało-czerwonej flagi powiewającej nad polską ambasadą w Reykjaviku:

Image

…na czymś, co mnie kompletnie zaskoczyło w supermarkecie:

Image

Image

Z rozmowy ze sprzedawcą, który czuwał przy kasach samoobsługowych wynikało, że w Reykjaviku Polaków jest mnóstwo (świadczyły zresztą o tym inne polskie akcenty, o których pisałem wcześniej). Również inni Polacy poznani na statku potwierdzili te spostrzeżenia – na dziś na Islandii Polacy stanowią do tego stopnia dużą mniejszość, że sprawy urzędowe można bez problemu załatwić w języku polskim :-) Mimo wszystko zaskoczenie :-)

I w ten sposób, mój pobyt na Islandii dobiegł końca. To pożegnalna fotka już ze statku z Hallgrimskirkją w roli głównej:

ImagePo kilku dość intensywnych dniach spędzonych na Islandii (szczególnie tych w Reykjaviku) dzień na morzu był jak dar od niebios :-) Trzeba w końcu nadrobić manko jeśli chodzi o sen i trochę się zregenerować. Zaliczyliśmy już pierwszą zmianę czasu (niestety w tą mniej lubianą stronę) – dostosowując się do czasu brytyjskiego.

Życie na statku było równie leniwe jak zazwyczaj na morzu.

W teatrze zaliczyłem włoskie show:

Image

Image

Image

..oraz akrobatyczne:

Image

Image

Była też okazja wybrać się na wykład na temat historii i kultury Szkocji – w wyjątkowo kameralnym gronie:

Image

Kucharze stanęli na wysokości zadania i zorganizowali festiwal makaronu:

Image

Image

Image

…i nie tylko :-)

Image

Image

Jakby było mało, przed północą przy basenie krytym była jeszcze możliwość zaliczenia bankietu. Ilość ciast, owoców i różnego rodzaju przekąsek była trudna do ogarnięcia. Całość otaczały niemalże dzieła sztuki wykonane z warzyw, owoców, pieczywa oraz lodu:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Tymczasem minęliśmy Wyspy Owcze (tym razem w sporej odległości). No i wróciło coś, o czym zapomnieliśmy przez ostatnie dni: prawdziwa noc. Co prawda pojawiła się bardzo późno (dobrze po 23) ale jednak.

Kolejny dzień spędzamy w Invergordon w Szkocji.

Z samego rana pojawił się pilot:

Image

…minęliśmy kilka platform (na moje oko małych jak na typowe platformy wiertnicze):

Image

…i w końcu zacumowaliśmy w Invergordon. To małe miasteczko, które samo w sobie nie stanowi zbyt dużej atrakcji:

Image

Ja – podobnie jak część poznanych na statku rodaków byłem dzisiaj na całodniowej wycieczce ze statku do Loch Ness i głównego miasta północnej Szkocji – Inverness.

Tymczasem zaraz płyniemy dalej. Jutro dzień na morzu (znowu będzie przerwa w relacji) a pojutrze Bremerhaven w Niemczech. Powoli widać już niestety koniec rejsu…@samaki9 – stewarda z Polski nie spotkałem jeszcze nigdy, barmana udało mi się spotkać dwa razy (tego samego) na statku NCL. Dużo częściej zdarzają się w innych działach statku – np. na obecnym Polka pracuje w statkowym spa, na poprzednim statku z kolei Polak był I oficerem. Zdarzają się również w technicznej części statku (np. maszynowni).

Drobna korekta wcześniejszej części relacji dot. farmy Fridheimar. Oczywiście za zapylanie kwiatów odpowiedzialne są trzmiele a nie pszczoły :-) Koledze, który wyłapał nieścisłość dziękuję i pozdrawiam :-)

A wracając do relacji:

W Invergordon i podczas naszej wycieczki w Szkocji spodziewałem się raczej angielskiej (albo szkockiej :-) ) pogody ale ta okazała się dla nas niezwykle miłosierna. Jedyną uciążliwością był chwilami silny wiatr. Poza tym od strony pogody nie było na co narzekać.

Przywitał nas samotny dudziarz w porcie:

Image

…po czym wyruszyliśmy w trasę, która zakładała rundkę wokół jeziora Loch Ness z kilkoma postojami po drodze.

Tym razem wycieczka była łączona (angielski i francuski) ale przewodniczka radziła sobie z tym bez większego problemu.

Invergordon leży w północnej części Szkocji – tzw. Heighlands. Nazwa ta powinna kojarzyć się z górami, jednak okolice samego portu i początkowa część naszej wycieczki przebiegała praktycznie po płaskim terenie. Z tego właśnie powodu, w tej części Szkocji dużą rolę odgrywa rolnictwo. Główne uprawy to jęczmień i ziemniaki oraz przemysł związany z produkcją szkockiej whisky. Tutejsze pola aż kłuły w oczy soczystą zielenią:

Image

Zresztą zielonych i kwietnych obrazków w tej części Szkocji nie brakowało:

Image

Pierwszy postój przypadł na stolicę całego regionu – Inverness. Jest to miasto nie tylko z długą historią (początki sięgają VI wieku) ale również charakteryzujące się w ostatnich latach bardzo szybkim tempem rozwoju. Wystarczy wspomnieć, że w ciągu niespełna 10-u ostatnich lat liczba jego mieszkańców wzrosła o ok. 50% do obecnych ok. 75 tys. Położone jest przy rzece Ness, która jak na swoją mizerną długość (zaledwie 12 km) wygląda całkiem poważnie:

Image

Spacerek po mieście zaczęliśmy od tutejszej katedry – siedziby Szkockiego Kościoła Episkopalnego:

Image

Image

Kościołów i wyznań (odłamów chrześcijańskich) w centrum miasta jest multum. Dwie spośród najstarszych świątyń znajdują się w spacerowej odległości od katedry, na drugim brzegu River Ness:

Image

Pierwszą jest najstarszy, jeszcze średniowieczny kościół Iverness nazywany po prostu „The Old Church”:

Image

Image

Image

Obok zlokalizowany jest z kolei Free North Church:

Image

Uwagę przyciąga również miejski ratusz:

Image

…oraz przede wszystkim zamek w Inverness:

Image

Zamek pochodzi z XIX wieku jednak według legendy, w jego pobliżu wcześniej znajdował się inny – makbetowski - znany z dramatu Szekspira.

Po wizycie w Inverness rozpoczęliśmy objazd Loch Ness. To pierwszy widok na jezioro z okolic Dores w północnej części jeziora:

Image

Oczywiście nie mogło zabraknąć budki poszukiwaczy Nessie – potwora z Loch Ness oraz jednocześnie (albo przede wszystkim) sprzedawców pamiątek:

Image

Jak łatwo się domyślić, potwora nie zobaczyliśmy :-)

Kolejny przystanek zaliczyliśmy w Foyers – miejscowości, która jest znana głównie z wysokiego na kilkadziesiąt metrów i malowniczo położonego wodospadu:

W normalnych warunkach podobny widok wywołałby zapewne masę „ochów” i „achów”. Niestety po wizycie na Islandii i tym co tam zobaczyliśmy, wodospad z Foyers wyglądał co najwyżej przeciętnie :-)


Dodaj Komentarz

Komentarze (45)

jerzy5 20 czerwca 2019 00:45 Odpowiedz
Z przyjemnością będę śledził Twoją relację, ponieważ odbyłem taką objazdówkę pojazdem i ciekawe jak ta Islandia z morza pokazuje swoje wdzięki :D
asfalto 20 czerwca 2019 13:11 Odpowiedz
Masz w planach coś przypalić?Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
greg2014 20 czerwca 2019 13:26 Odpowiedz
:-)Nawet jeśli bym miał to na pewno nie będę się tym chwalił :-)
tomo14 20 czerwca 2019 13:38 Odpowiedz
@greg20142 lata temu były oba - teraz chyba ten przy muzeum zlikwidowali.
brzemia 20 czerwca 2019 18:04 Odpowiedz
Zazdroszczę!!! I zapisuję sie do tematu. Rejs kupiłeś bezpośrednio? Bo na stronach pośredników wypłyniecie jest z innego miasta dzień później? Tapniete z telefonu
greg2014 20 czerwca 2019 18:29 Odpowiedz
@brzemia - ze sprzedażą tego rejsu to w ogóle było dziwnie. Na tyle na ile udało mi się rozpoznać temat, sprzedawany był z dwóch portów - z Amsterdamu (a w zasadzie jego okolic) oraz Bremerhaven w Niemczech - przy czym ta druga opcja była z jakichś powodów dostępna tylko u niemieckich pośredników. Costa bezpośrednio - przynajmniej teraz sprzedawała tylko wersję holenderską. Co było wcześniej, trudno mi powiedzieć. Samą rezerwację robiłem przez polskie biuro podróży specjalizujące się w rejsach-cena była taka sama jak bezpośrednio u Costy.A ja tymczasem dotarłem do prawdziwego holenderskiego wiatraka - jak z obrazka. Nazywa sie de Gooyer, jest kawałek od centrum. Zdjęcie wrzucę później bo teraz nie mam za bardzo jak. Tak się składa, że jest z nim zintegrowany mały browar, w związku z czym zatrzymałem się tutaj na chwilę ugasić pragnienie. W końcu dzisiaj miało być mało intensywnie:-)
booboozb 20 czerwca 2019 20:04 Odpowiedz
Byłem pod tym wiatrakiem w Amsterdamie (De Grooier) i mam fotę sprzed 18 lat ;) Jak jeszcze na swoją pierwszą wyprawę solo wziąłem aparat z kliszą 24 focie :P Może gdzieś wynajdę.Fajna trasa tym promem, jak na kajak i nie tylko. ;) Będę śledził i wspominał mój rejs Norroną z Dani na Islandię.
brzemia 21 czerwca 2019 08:42 Odpowiedz
I ta wilgoć...Śmierdzi?Tapniete z telefonu
greg2014 21 czerwca 2019 09:21 Odpowiedz
No właśnie nic nie czuć. Zupełnie. Przez miasto płynie rzeka Amstel, która dostarcza świeżej wody do połączonych z nią kanałów. Do tego funkcjonuje cały system śluz i pomp, który dba o wymianę wody w pozostałych kanałach.W ciągu roku, w kanałach są organizowane nawet zawody pływackie z udziałem królowej - a nie sądzę, żeby ktokolwiek (a królowa tym bardziej) wszedł do śmierdzącej wody :-)
xionc 21 czerwca 2019 14:55 Odpowiedz
greg2014 napisał:a królowa tym bardziejW Holandii od 6 lat jest król ;)
londynia 21 czerwca 2019 15:11 Odpowiedz
greg2014 21 czerwca 2019 15:49 Odpowiedz
@xionc - przewodnik mówił co prawda o królowej ale faktycznie nagranie mogło być nieaktualne. Inaczej pozostają domysły co do przyczyn, np. że król nie potrafi pływać:-)
greg2014 21 czerwca 2019 22:07 Odpowiedz
Zaintrygował mnie trochę ten hotel na dźwigu stoczniowym, który jest zlokalizowany na terenach NDSM (Faralda Crane Hotel).Poszperałem w sieci i widzę, że booking.com dał im 5 gwiazdek. Ceny też są 5-o gwiazdkowe. Ale spokojnie - apartamentów mają aż 3 (wszystkie dwupoziomowe) więc można chyba powiedzieć, że to hotel butikowy:-)Ja tymczasem wróciłem do swojego hotelu, który o takiej ilości gwiazdek nigdy nawet nie usłyszy. Haarlem okazało się bardzo ładnym a do tego sporym jeśli chodzi o wielkość miastem. Postaram się wrzucić coś więcej jutro rano. Około południa przyjmuję kurs na terminal portowy - czas zacząć właściwą część wycieczki czyli wypadałoby spotkać się w końcu ze statkiem.
northiscalling 23 czerwca 2019 11:50 Odpowiedz
Ceny internetu powalają... To znaczy że na morzu nie ma zasięgu? Rozumiem gdzieś na oceanie, ale tutaj jesteśmy względnie blisko lądów. Sorry, pytanie laika który nigdy nie płynął statkiem :)
brunoj 23 czerwca 2019 12:32 Odpowiedz
Jeśli telefon jest w stanie złapać zasięg z lądu to ceny są normalne. Jeśli złapie zasięg operatora na statku (czyli satelitarnego) to jest drogo. Generalna zasada jest prosta - wsiadając na statek/prom włączamy tryb offline, jak w samolocie. Czasem jak prom ma trasę wzdłuż brzegu to potrafi trzymać normalną sieć, ale to zależy od wielu czynników, powiedzmy że technicznych. Niestety dla użytkownika końcowego -operatorom opłaca się, żebyśmy korzystali z płatnego roamingu.
kemot 24 czerwca 2019 22:02 Odpowiedz
Patrzę na trasę rejsu i jednocześnie na mapę świata samą w sobie i zachodzę w głowę jak można było przy okazji takiego rejsu kompletnie zignorować tak niezwykłe miejsce jak Wyspy Owcze... czy wynika to wyłącznie z biznesowej decyzji czy żaden port na Wyspach Owczych nie jest przystosowany do obsługi takich kolosów?
nikodemfm 24 czerwca 2019 22:21 Odpowiedz
greg2014 napisał:Nie wiem jak to jest u innych forumowiczów ale ja mam dziwną konstrukcję – w zimie wyjeżdżam w ciepłe kraje a w lecie ciągnie mnie do chłodówTeż tak mam :D jakoś tak nie wyobrażam sobie, żeby lecieć np nad Morze Śródziemne podczas lata, kiedy to temperatury są mniej więcej na podobnym poziomie co u nas ;) jak gdzieś na południe to zawsze wybieram okres od października do marca, a od kwietnia do września wolę pojechać tam, gdzie zimą w życiu bym się nie pojawił, np Skandynawia. A poza tym fajnie jest tak w 3 godziny samolotem z Polski znaleźć się gdzieś, gdzie jest o 15-20 stopni cieplej w grudniu czy styczniu. A z kolei w lipcu być tam, gdzie jest 10-20 stopni (podczas kiedy zimą jest grubo na minusie).A tak poza tym ciekawa relacja ;) i to łącznie z Amsterdamem ;) marzy mi się Islandia na dwóch kółkach ;) może kiedyś...
stasiek-t 24 czerwca 2019 22:25 Odpowiedz
kemot napisał:Patrzę na trasę rejsu i jednocześnie na mapę świata samą w sobie i zachodzę w głowę jak można było przy okazji takiego rejsu kompletnie zignorować tak niezwykłe miejsce jak Wyspy Owcze... czy wynika to wyłącznie z biznesowej decyzji czy żaden port na Wyspach Owczych nie jest przystosowany do obsługi takich kolosów?https://www.cruisemapper.com/ports/torshavn-port-51W zakładce "Schedule" są wymienione wycieczkowce zawijające do portu Torshavn w danym miesiącu, przykładowo w czerwcu ponad 10...
cerro 25 czerwca 2019 11:37 Odpowiedz
Czekam niecierpliwie na Islandię. Planuję co prawda ją objechać, ale może rejs to też dobry pomysł. [emoji848]Fajnie zobaczyć foty ze znajomych miejsc w Amsterdamie. Zdecydowanie moja ulubiona Wenecja w Europie. [emoji6]Wysłane z [emoji336]
jerzy5 26 czerwca 2019 00:36 Odpowiedz
Też czekam z niecierpliwością na Islandię, moja kobietę wyśnioną, a nie odkrytą od morza...
booboozb 26 czerwca 2019 10:14 Odpowiedz
Heh, aż mi się na dobre przypomniało ;) W sierpniu 2012 podobna pogoda i taka zazwyczaj jest w letnie miesiące na fiordach wschodnich.
mihal09 26 czerwca 2019 14:50 Odpowiedz
@greg2014 moge zapytać jaką opcję na napoje wybrałeś na tym rejsie? Pamiętam, że w innym temacie było to dość mocno rozpisane i zaciekawiło mnie :)
brzemia 26 czerwca 2019 19:11 Odpowiedz
Zakochałem się !!Czy wycieczki masz organizowane samodzielne czy coś ze statku będziesz wykupował?Tapniete z telefonu
greg2014 26 czerwca 2019 19:31 Odpowiedz
@brzemia - ze statku biorę dwie wycieczki w ramach wydawania pieniędzy, które dostałem od Costy - w Akureyri i Invergordon. W Reykjaviku planuję skorzystać z miejscowej agencji (jestem po jakiejś wymianie maili - jest mniej więcej o połowę taniej). W pozostałych miejscach samodzielnie - coś na wzór tego co zaliczyłem w Kirkwall i dzisiaj.
brzemia 27 czerwca 2019 13:50 Odpowiedz
Czy lokalni tez oferowali wycieczki do wodospadu? Znasz cene?Tapniete z telefonu
greg2014 27 czerwca 2019 14:16 Odpowiedz
Tak. Ceny za wycieczkę do wodospadu zaczynały się od 50 euro ale nie wykluczam, że u kogoś były tańsze.
northiscalling 28 czerwca 2019 00:00 Odpowiedz
greg2014 napisał:Jedną z nich jest bardzo zadbany ogród botaniczny, który pewnie sam w sobie nie byłby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie to, że warto przypomnieć, że jest położony poza kręgiem polarnym. Jest to ponoć najbardziej na północ zlokalizowany ogród botaniczny:Całkiem ładny ten ogród, aczkolwiek ogród botaniczny w Tromso jest dalej na północ :)
pabloz 28 czerwca 2019 13:05 Odpowiedz
Do listy atrakcji w okolicy Myvatn, dodać jeszcze należy - gdyby ktoś się wybierał (najlepiej autem) - krater z jeziorkiem Krafla, wodospad-monstrum Dettifoss (+2 inne w pobliżu) oraz termy Myvatn Nature Baths.http://wesolowski.co/2015/10/13/islandia-myvatn/
ewaolivka 28 czerwca 2019 15:41 Odpowiedz
Robisz świetne zdjęcia. I bardzo lubię Twoje relacje z promowych wypraw. Chociaż nigdy nie miałam okazji tak podróżować-Twoje relacje są zachęcające :)
greole 29 czerwca 2019 23:45 Odpowiedz
Jak będziesz w Rejkiawiku to proponuję zjeść hod-doga z kultowej budki niedaleko "Harpy" http://www.bbp.is. https://www.google.com/maps/place/B%C3%A6jarins+Beztu+Pylsur/@64.1481264,-21.9370554,142m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x0:0xeea12cdcfc633a79!8m2!3d64.1482785!4d-21.937986 Pozdrawiam
greole 30 czerwca 2019 05:08 Odpowiedz
Jak będziesz w Rejkiawiku to proponuję zjeść hod-doga z kultowej budki niedaleko "Harpy" http://www.bbp.is. https://www.google.com/maps/place/B%C3% ... -21.937986 Pozdrawiam
sranda 1 lipca 2019 00:19 Odpowiedz
Co w nim takiego kultowego? Hot dog jak hot-dog...Wg mnie szkoda tracić czasu na takie ‚watpliwe’ atrakcje.
cerro 4 lipca 2019 10:03 Odpowiedz
Nie zdawałam sobie sprawy, że na Islandii mniejszość polska jest tak silna i istotna. :oA Hallgrimskirkja robi wielkie wrażenie! Wysłane z [emoji336]
arcon 4 lipca 2019 10:25 Odpowiedz
Tak, Polaków jest całe mnóstwo, a na lotnisku w Keflawiku miałem wrażenie, że połowa z pracowników to Polacy.
samaki9 4 lipca 2019 10:30 Odpowiedz
@greg2014 Czy zdażyło sie Tobie spotkać na Coscie jakiś kelnerów/busboyów albo cabin stewardów z Polski? Czy 90% to filipino i indonesia?
monroe 4 lipca 2019 10:38 Odpowiedz
greg2014 napisał:Wspomnianych wcześniej hot-dogów nie namierzyłem ale mówiąc szczerze, nie szukałem ich jakoś szczególnie. Może funkcjonują jak krakowska niebieska nyska z kiełbaskami – tylko w określonych godzinach :-)Nie masz czego żałować bo one są po prostu słabe. Już bardziej smakują na pierwszej lepszej sieciowej stacji benzynowej w Polsce ;)
brzemia 5 lipca 2019 16:34 Odpowiedz
Skad masz te info o polskich pracownikach, ilosci osob opuszczająvych statek? Czyżby integracja z zaloga na pokładzie -2?Tapniete z telefonu
greg2014 5 lipca 2019 17:09 Odpowiedz
Najlepsze źródło informacji to recepcja, animatorzy, kelnerzy itd. Zresztą już przy check-in pracownicy w terminalu mają zawsze tabelkę z ilością gości wg narodowości-wystarczy poprosić żeby ci ją pokazali.Poza tym od załogi statku dowiesz się wszystkiego:-)A Polkę pracującą w spa spotkaliśmy chyba drugiego dnia. Akurat za 2 tygodnie kończy się jej kontrakt.
booboozb 5 lipca 2019 19:49 Odpowiedz
@greg2014Naprawdę miło się z Tobą płynęło i zwiedzało przez ten tydzień z hakiem.Relacja rzetelna, mnóstwo informacji w przystępnej formie.Zdjęć nie za dużo, ani nie za mało. Miejsca na Islandii mi dobrze znane, ale zawsze miło do nich wracam. No i pogoda zdecydowanie Ci dopisała.pozdrawiam ;)
brzemia 5 lipca 2019 21:14 Odpowiedz
Patrząc na zdjęcia owoców morza łatwo można stwierdzić czym różni się Costa od MSC. Moj pierwszy rejs był Costa i żaden następny już nie miał takiego jedzienia...Tapniete z telefonu
brzemia 6 lipca 2019 14:48 Odpowiedz
Jak oceniasz statek? Z tego co pamiętam jest po gruntownym remoncie?Tapniete z telefonu
greg2014 6 lipca 2019 14:56 Odpowiedz
Akurat tym statkiem miałem okazję płynąć w listopadzie 2017 roku i podobnie jak wtedy oceniam go pozytywnie.Na pewno zajmuje miejsce wyższe niż Costa Fortuna ze stycznia br.Szczerze mówiąc nie wiem, czy przeszedł jakiś poważniejszy remont. Wystrój w barach i niektórych przestrzeniach wspólnych jest faktycznie nieco inny. Co do stanu technicznego to były oczywiście miejsca, które proszą się o jakieś odświeżenie (np. popękane listwy przypodłogowe w niektórych miejscach) ale nie było to moim zdaniem nic krytycznego i rzucającego się na pierwszy rzut oka.Organizacji też wiele nie można zarzucić - może podczas dni na morzu za wcześnie kończyło się śniadanie :-)Ze statkowej rozrywki (poza kilkoma przedstawieniami w teatrze) specjalnie nie korzystałem. Zapewniliśmy ją sobie w polskim gronie. Gdyby jednak nie to, to pracę cruise directora, który odpowiada za cały pion rozrywki oceniłbym prawdopodobnie dość nisko. W mojej ocenie trochę brakowało specyficznej i trudnej do zdefiniowania Costowej żywiołowości. Przykładowo nie zorganizowano żadnej imprezy z okazji przekroczenia koła polarnego. Nie było również pokazu rzeźbienia w lodzie, które miałem jak dotąd możliwość oglądać na każdym (!) statku Costy. Ale nie zmienia to faktu, że całość oceniam pozytywnie - rewelacyjna trasa w pełni zrekompensowała te w sumie niewielkie mankamenty.
greg1291 7 lipca 2019 16:34 Odpowiedz
Dzięki za kolejną fantastyczna relację. Mam tylko jedno pytanie. Czy tym razem również skorzystałeś z promocji na statku i kupiłeś kolejny rejs i gdzie nas zabierasz w kolejną podróż ? :)
brzemia 7 lipca 2019 17:14 Odpowiedz
Ktos kto śledzi relacje wie, że nie było jeszcze jednego kontynentu do ktorego można doplynac z Europy ;)Tapniete z telefonu
greg2014 7 lipca 2019 17:43 Odpowiedz
@greg1291 - akurat na tym rejsie nic nie rezerwowałem chociaż było trzech konsultantów zajmujących się sprzedażą przyszłych rejsów i mieli całkiem spory ruch w interesie.Mam jeszcze dwa rejsy zaplanowane wcześniej. Oba są związane z repozycją statku między sezonami - w związku z tym są dłuższe i mają sporo dni na morzu. Pierwszy w listopadzie br. - transatlantyk z Marsylii do Buenos Aires na Costa Pacifica (mam wyjątkowe szczęście do tego statku - to będzie już kolejny rejs na jego pokładzie). Drugi z kolei przypada na marzec 2020 - rejs z Dubaju do Włoch na Costa Diadema. Obie trasy miałem okazję "prawie" zaliczyć (pierwszą tylko bez samego Buenos Aires, drugą w całości - ale minimalnie różną jeśli chodzi o porty) ale chętnie tam wrócę. Poza tym duża liczba dni na morzu da szansę na połączenie "plażingu" podczas przejścia przez Atlantyk czy Kanał Sueski z typową rejsową objazdówką i zwiedzaniem poszczególnych portów - podobnie jak było to w przypadku transatlantyku na Karaiby z ub. roku.Możliwe, że w międzyczasie coś jeszcze wypadnie ale jeśli już to bardziej w ramach ofert "last minute" niż planowania z większym wyprzedzeniem.