+3
gosiagosia 14 sierpnia 2015 16:27
Image

Image

Nic więc dziwnego, że spotykamy je i na tym szlaku a na parkingu próbuje się z nami zaprzyjaźnić osiołek. Kocham zwierzęta.

Image

I czasem mam wrażenie, że one mnie też - może tylko przesadnie próbują to okazać ;)

ImageTo już był niestety koniec naszego pobytu na zachodnim wybrzeżu. A szkoda, bo jest najpiękniejszą częścią wyspy. Można by było posiedzieć tam o wiele dłużej i nadal byłoby ciekawie.
Następny nocleg mamy w Porto Vecchio wyruszamy więc rano. Po drodze jeszcze krótka wycieczka na wodospady Aitone. Tzn…. powinna być krótka. Trochę się pogubiliśmy i efekt był taki, że przedzieraliśmy się przez gęsty las, wylądowaliśmy w jakimś dziwnym ogrodzonym metalową siatką miejscu i przez tą siatkę musieliśmy jakoś przeleźć po czym zobaczyć ostrzeżenia kategorycznie zabraniające wchodzenia na ten ogrodzony teren. Przedzierając się przez zarośla znaleźliśmy nawet małe różowe grzybki :lol:

Image

Ale w końcu udało nam się dobrnąć do właściwego miejsca.

Image

Image

Image

Nie należy się tam spodziewać wysokich spektakularnych wodospadów spadających z klifu - to zbiór małych wodospadów i naturalnych basenów w skałach w otoczeniu lasu. Mi się podobało - Maciek stwierdził, że strata czasu w obliczu tego, co Korsyka ma do zaoferowania. Może i strata ale tylko dlatego, że błąkaliśmy się godzinę po lesie jak dzieci we mgle. Przy zatrzymaniu samochodu w okolicach tego miejsca...

Image

...cała trasa do wodospadów, szeroka i wygodna, nie powinna zająć więcej niż 10 minut – dodając do tego powrót i krótki pobyt przy wodospadach to warto poświęcić te 30, 40 minut.

Im wyżej wjeżdżamy tym Korsyka staje się bardziej jesienna.

Image

Image

W dalszej drodze znajdujemy się w miejscu, o którym nie przeczytałam kiedy planowałam Korsykę: Scala di Santa Regina. Szkoda, że nie wyczytałam o tym wcześniej bo tak naprawdę przejechaliśmy się tylko w nieprawdopodobnych okolicznościach przyrody i nic poza tym. Warto w okolicach tego miejsca zaplanować nocleg i pokręcić się po górach, bo podczas jazdy niewiele jest miejsc, w których można bezpiecznie zaparkować samochód.

Image

Image

Wąwóz jest bardzo malowniczy, biegnący wzdłuż rzeki Le Golo, która zaczyna swój bieg w Albertacce. Czysta przyjemność z jazdy chociaż hmmm… może też dostarczyć innych wrażeń: jest dość kręta i wąska. Dość – bo po przejechaniu niedługiego odcinka z Porto do Galerii nic już nie wydawało nam się groźne 8-)
Po wyjeździe z Corte w kierunku Porto Vecchio krajobraz Korsyki zaczyna zmieniać się diametralnie. Jakby zmieniło się wyspę ;) Kończą się kręte drogi i krajobraz staje się płaski i zwyczajny.
Porto Vecchio to turystyczna miejscowość we wschodnio – południowej części wyspy. Oddalona o 30 km od Bonifaccio szczyci się najpiękniejszymi (podobno) plażami na wyspie: Santa Gulia, Palombaggia czy Tamaricciu. No cóż…. No fajne są. Piaszczyste, z białym piaskiem… Ale te w okolicach Porto czy Cagrese nam podobały się o wiele bardziej. No i jeszcze jeden problem – wcale nie tak łatwo je odszukać i dostać się do nich. Otoczone są kompleksami wypoczynkowymi, restauracjami i oczywiście płatnymi parkingami. Tak naprawdę nie mieliśmy pojęcia gdzie wolno zatrzymać samochód. Kiedy odwiedzaliśmy te plaże w drodze do Bonifaccio pogoda nam nie sprzyjała – padał deszcz i wiał silny wiatr - przed restauracja, która już zwijała swoje podwoje postawiliśmy samochód – chcieliśmy tylko pójść zobaczyć plażę: szybko udzielono nam informacji: nie wolno, już nieczynne. Hmmm…


Pogoda robi nam niemiłą niespodziankę, kiedy kolejnego dnia wyruszamy z zamiarem trekkingu na przełęczy Bavella. Im wyżej wjeżdżamy tym robi się chłodniej, wietrznie i mgliście. Na parkingu, na którym podczas poprzedniego pobytu nie było gdzie się zatrzymać – pusto. W ruch idą kurtki, czapki i rękawiczki. Nie stanowiłoby to problemu bo na taką ewentualność byliśmy przygotowani ale widoczność była zaledwie kilkumetrowa więc po pewnym czasie zrezygnowaliśmy z zapuszczenia się w dłuższą trasę na obcym terenie. Szkoda, bo wiele sobie obiecywałam po tych szlakach.

Image


Wracamy niżej do trasy na Piscia di Gallo. Tam warunki są znacznie lepsze. I pełno aut na parkingu. To popularne miejsce bo trasa jest bardzo łatwa i właściwie oprócz końcowego odcinka nie sprawia trudności. Ale w związku z tym uczęszczana i o samotności jak na Nino nie ma co marzyć. Mimo wszystko krajobrazy są fantastyczne. Właściwie to jak w każdym miejscu na Korsyce. Nie w znaczeniu „takie same” tylko „fantastyczne”. Trasa do wodospadu Gallo to około 40 min. W jedną stronę.

Image

Image

Image

Image


Pogoda jest niełaskawa również następnego dnia, kiedy w deszczu wyruszamy na zwiedzanie Bonifaccio. A Bonifaccio jest miastem niezaprzeczalnie urokliwym. Samochód zostawiamy na dole na parkingu – coś czego nie znoszę – płatnym :P. Tym razem w porcie nie było już takich wspaniałych jachtów. Po sezonie… Poszliśmy w górę po schodach i wejściem przez kamienna bramę do starego miasta otoczonego pozostałościami (wcale niemałymi) murów obronnych.
Deszcz przestał padać więc przyjemnie było pokręcić się bez wyraźnego celu po uliczkach. Co pewnie dość niezwykłe w Bonifaccio – prawie pustych. Old Town nie jest rozległe więc skręcając w uliczki co jakiś czas wraca się do tych samych miejsc.

Image

Image

Bonifacio jest jednym z najciekawiej położonych miast jakie widziałam. Domy położone na wysokich, wapiennych skałach powodują, że jestem pełna podziwu dla odwagi ich mieszkańców ;)

Image

Zmierzamy do wykutych w skale Escalier du Roi-d Aragon, czyli Schodów Króla Aragonii. Zejście jest płatne: 2,5 euro a dzieci nie płacą nic. Po 187 stromych stopniach schodzi się bardzo przyjemnie. Wchodzenie to wiadomo – jak zwykle :lol: Oczywiście jest legenda: schody powstały w jedną noc - taką niespodziankę zrobili żołnierze swojemu ukochanemu królowi Aragonii. Wersja historyczna mówi, że schody zbudowali franciszkanie, chcący dotrzeć do źródeł słodkiej wody. A moja, że zbudowali bo są ładne widoki ;) Po zejściu, wykuta w klifie ścieżka biegnie tuż nad wodą.

Image

Image

Po wyjściu z górnego miasta kierujemy się na ścieżkę klifów.

Image

To przebiegająca aż do Capo Pertusato około czterokilometrowa trasa do latarni morskiej. W pięknej pogodzie widoki muszą być spektakularne - my idziemy w deszczu a i tak kremowe klify robią wrażenie.

Image

Image

Image

Deszcz zaczyna padać na tyle mocno, że decydujemy się wrócić do Porto Vecchio. Całkiem przypadkiem przejeżdżamy tuż obok portu i trafiamy na zlot i paradę starych samochodów. Jest ich mnóstwo - panowie są wniebowzięci czego wyrazem jest nieprawdopodobna ilość zdjęć pojazdów. Fajne na tym zlocie jest to, że tak kierowcy jak i pasażerowie oddają ducha epoki: ubrania są więc odpowiednio dobrane.

Image

Image

Image

Image


Następnego dnia Korsyka budzi nas piękna pogodą. To właściwie ostatni dzień, więc decyzja „plaża” jest jednogłośna. Po wczorajszym porywistym wietrze, który wzburzył morze woda była niestety nieprzejrzysta. Więc może to też z powodu warunków atmosferycznych jakie mieliśmy w części południowo wschodniej nasze odczucia odnośnie tego rejonu są zdecydowanie gorsze niż z części zachodniej.
Potem już zmierzamy do Ajaccio skąd kolejnego dnia rano mamy samolot do Genewy.

Image

Genewa

Byłam tam już kilkukrotnie bo dla linii EasyJet jest to ważny węzeł przesiadkowy. Nigdy jednak tak długo, żeby swobodnie pozwiedzać miasto. Tym razem mieliśmy 10 godzin. Bagaże w przechowalni, darmowy bilet i… odkryłam piękną Genewę. Myślę, że to jest najlepszy przepis na miasto: mieć wystarczającą ilość czasu i kręcić się bez konkretnych celów, obowiązkowych „must see” … Tak miałam z Dublinem i tak było tym razem z Genewą.
W tym przypadkowym łażeniu przypadkowo odkryliśmy bajkowe osiedle smerfnych bloków Les Schtroumpfs . Słowo „bloki” właściwie zupełnie tu nie pasuje. Budynki o fantastycznych, bajkowych kształtach, klatki schodowe równie wymyślne, mnóstwo bajkowych detali stanowiących o uroku tego miejsca. Postmodernistyczne osiedle znajduje się pod adresem 23 i 29 Rue Louis Favre i zostało wybudowane w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

Image

Image

Image

W Genewie przeszliśmy, snując się w różne strony 16 km - warto było, ale w samolocie zasnęliśmy jak dzieci ;).

Czas na ponowne podsumowanie. Będzie krótko - ja zdania nie zmieniłam: Korsyka wygrywa. Zdanie zmienił Maciek – przedtem palmę pierwszeństwa przyznał Sardynii ale po bliższym poznaniu oddał ją Korsyce. Marek z Edytą na Sardynii nie byli więc oceny wystawić nie mogą.

Do odwiedzenia Korsyki zachęcam bardzo, bardzo. To takie miejsce, do którego warto wracać. I naprawdę odkrywać za każdym razem coś nowego. Zamierzam tam wrócić jeszcze w listopadzie ( bo grzyby – rydze i kurki i kanie i prawdziwki), wiosną (bo w górach musi być przepięknie). Krótko mówiąc – zamierzam tam wracać.
Jeszcze odrobina zwierzeń ;). Mam ostatnio zupełnie inne preferencje podróżnicze. „To” stało się po Australii. Brak mi zupełnie chęci do odwiedzania miejsc zurbanizowanych. W ogóle ciężko mi się zdecydować na cokolwiek bo nic mnie jakoś specjalnie nie kręci. Za karę, po raz pierwszy od lat nie mam zaplanowanego żadnego wyjazdu i zimą zamiast zażywać słonecznych kąpieli – chodzę do pracy (jedyny plus to kumulacja urlopu). Snując plany widzę w marzeniach wyłącznie dzikie krajobrazy. Może mi przejdzie ale na razie natura (najlepiej jak najmniej naruszona) to coś, co determinuje moje poszukiwania. Myślę, że „skrzywiła” mnie Australia. Zacytuję Niedźwieckiego z „Australijczyka”: No i to australijskie szaleństwo natury. Tam przyroda jest przerysowana, wszystko jest „bardziej”. To fakt, pod którym podpisuję się obiema rękami.
A dlaczego cytat z Australii w relacji z Korsyki? Bo jak to przeczytałam to pomyślałam sobie, że na Korsyce przyroda też jest „bardziej”. :D

Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

lubietenstan 14 sierpnia 2015 16:54 Odpowiedz
fajna relacja, sporo konkretów. czekam na więcej - na razie korsyka nie jest na mojej bucket list, ale mam nadzieję, że to się zmieni po przeczytaniu :)
wulkan 14 sierpnia 2015 17:12 Odpowiedz
Fajne i " treściwe" opisy. Z dużym zaciekawieniem czytam Twoją relację, tym bardziej,że w II połowie września będę na Sardynii, jeden tydzień na północy. Oczywiście jeden dzień przeznaczę na Bonifacio, Korsyka. Czekam na dalszy ciąg ...
moniaklb 18 sierpnia 2015 12:29 Odpowiedz
Czekam na dalsza czesc relacji. Od jakiegos czasu przygladam sie zdjeciom z tej czesc Wloch i tak mysle ze musze namowic najblizszych na wyjazd. Wycieczka lodka bardzo mnie zainteresowala. Byla mozliwosc wynajecia jej na krocej? A moze na krocej sie nie opalaca bo nie zadarzy sie doplynac do tych ladnych miejsc?
gosiagosia 18 sierpnia 2015 13:42 Odpowiedz
Nie sprawdzałam czy na krócej można. My jeszcze spóźniliśmy się o pół godziny :) Taki cały dzień na morzu nie jest uciążliwy - wręcz przeciwnie, przyroda jest tam tak atrakcyjna, że czas mijał bardzo szybko. Czas dojazdu do najodleglejszej plaży bez zatrzymywania się po drodze to ok 1,5 godziny.
moniaklb 19 sierpnia 2015 10:34 Odpowiedz
gosiagosia napisał:Nie sprawdzałam czy na krócej można. My jeszcze spóźniliśmy się o pół godziny :) Taki cały dzień na morzu nie jest uciążliwy - wręcz przeciwnie, przyroda jest tam tak atrakcyjna, że czas mijał bardzo szybko. Czas dojazdu do najodleglejszej plaży bez zatrzymywania się po drodze to ok 1,5 godziny.Domyslam sie ze dzien na morzu jest niezapomnianym przezyciem. To raczej o koszty chodzi bo u nas rozkladaja sie tylko na 2. Sardynia jest u mnie napewno w planach. Jeszcze tylko nie wiem kiedy. Jak nie bedzie mozliwosci wypozyczenia na krocej to wezmiemy na caly dzien. Nie mozemy przegapic czegos takiego :)
raphael 13 września 2015 07:16 Odpowiedz
Świetna relacja, fantastyczna przyroda.PS. ze względów wyżej opisanych nie lubię trekingów, które najpierw wygodnie sprowadzają w dół, a potem dają w kość - z powrotem lubię "z górki"
gosiagosia 13 września 2015 14:27 Odpowiedz
I z tej właśnie przyczyny wybrane trasy na Korsyce najpierw pną się w górę. Z jednym wyjątkiem - jeden wąwóz jednak jest :)
metia 13 września 2015 17:16 Odpowiedz
Świetna relacja, chyba czas zaplanować podróż w tamte rejony :) Czekam na ciąg dalszy!
raphael 8 listopada 2015 23:06 Odpowiedz
gosiagosia napisał:I sosna w kształcie krzyża jak widzą ją jedni lub litery T jak twierdzą drudzy. a mi to ewidentnie przypomina królika :)Poza tym podziękowania za typy "kulinarne". Jaką metodę najlepiej zastosować aby się dobrać do tych kasztanów... i jak je odróżnić od tych niejadalnych?
gosiagosia 9 listopada 2015 11:35 Odpowiedz
@Raphael - królika... powiadasz.... ;) Na Korsyce nie ma chyba problemu z odróżnianiem jadalnych od niejadalnych. Ja tych niejadalnych nie widziałam więc chyba tam po prostu nie rosną. Zresztą wyglądają inaczej - nasze rodzime maja łupinkę najeżoną pojedynczymi kolcami a te korsykańskie to gmatwanina drobnych igiełek, które naprawdę sprawiają wrażenie, że ugną się bezboleśnie pod palcami. Kasztany to przysmak dzikich świń ( ;) ) więc pod drzewami buszuje ich ogromna ilość. Swoją drogą zastanawiałam się jak one wyciągają je z łupinek :)My strącaliśmy kasztany z drzewa i rozłupywaliśmy butami.
jaroslaw132 15 maja 2017 12:28 Odpowiedz
Gratuluję relacji. Bardzo pomocna z naszego punktu widzenia lubimy trekking i aktywny wypoczynek szkoda że część zdjęć znikła z hostingi ,ale takie to uroki internetu.Jeszcze raz dziękuję za relację .
bonsa 18 maja 2017 10:03 Odpowiedz
Gosia, moglabys napisac w jakis sposob wypozyczyliscie samochod na Sardynii w mozliwoscia przejazd na Korsyke? Pisalam do wypozyczalni Avis w tej sprawie. Odpisali, ze nie ma mozliwosci zabrania samochodu na Korsyke :(.
bonsa 18 maja 2017 10:03 Odpowiedz
Gosia, moglabys napisac w jakis sposob wypozyczyliscie samochod na Sardynii w mozliwoscia przejazd na Korsyke? Pisalam do wypozyczalni Avis w tej sprawie. Odpisali, ze nie ma mozliwosci zabrania samochodu na Korsyke :(.
jerzy5 6 czerwca 2021 23:10 Odpowiedz
Piękna relacja, pomoże mi w tym roku ułożyć plan podróży