+3
gosiagosia 14 sierpnia 2015 16:27
Image

Ze wszystkich plaż, które odwiedziliśmy najbardziej podobała mi się na Cala Mariolu.

Image

Image

To jedyna plaża, gdzie poproszą o uiszczenie opłaty: 1 eu /os. Tam też mieliśmy pewien problem. Między kamieniami zaklinowała się kotwica. Patrzyłyśmy z Beatą z brzegu jak Maciek z Romkiem nurkują wokół łodzi próbując ją uwolnić. Bez skutku. Poprosiłam pana, który pobierał opłatę o pomoc. Na dodatek zapomniałam jak jest kotwica po angielsku ale to chyba dość częsty przypadek bo pan zrozumiał od razu o co chodzi i zadzwonił po pomoc. Dosłownie za chwilę przypłynęła straż przybrzeżna i kotwica została uwolniona. O tym jakie pomysły mieli Maciek z Romkiem na uwolnienie kotwicy wolę nie pisać publicznie :mrgreen:

Na Cala Mariolu są skały, z których można bezpiecznie skakać do wody z wysokości 4/5 metrów. Zabawa przednia.

Image

Image

A to Cala Luna znana z plażowych grot.

Image

Wróciliśmy około 18. Tuż obok stacji paliw, na której tankowaliśmy znajduje się coś jakby hurtownia ryb Stella Marris (chyba to taka nazwa). Można tam kupić różnego rodzaju ryby w bardzo rozsądnych cenach. Można też kupić homary i kraby ale odmówiłam samodzielnego przygotowania tych specjałów.
Kupiliśmy min. mureny. Murena helena.

Image

Cena zachęcała (3 EU/kg) ale również zastanawiała: dlaczego tak tanio, może toto się do jedzenia nie nadaje? Ale sprzedawcy stwierdzili, że to dobra ryba (ryba?!) do smażenia. Zapytaliśmy, czy przed smażeniem należy ściągnąć skórę. Pan powiedział, że to „no banana” :lol:. Wątpliwości wątpliwościami ale ciekawość zwyciężyła. I dobrze. Ryba była pyszna, w smaku przypominająca mięso węgorza.
Oprócz mureny kupiliśmy ryby, które wcześniej pan nam przygotował w ten sposób, że obciął wyrostki ostre jak żyletki. Powiedział ( w języku migowym), że zacięcie się czymś takim może być tragiczne w skutkach na dowód pokazując swoją prawą rękę z brakującym kciukiem.
Dzięki sympatycznym Sardyńczykom nie pozbyliśmy się żadnych palców. Za to dorobiliśmy się kolejnych kilogramów :lol:Gola di Gorroppu

Kolejnego dnia wyruszamy na wycieczkę do wąwozu. Jedziemy sami tzn. ja i Maciek. Wyruszamy wcześnie rano. Powody są dwa: uniknięcie upału (nie wyszło) i uniknięcie ludzi (wyszło). Z mieszkania do parkingu, z którego wyruszamy do wąwozu jest 40 km a droga jest tak widokowo piękna, że zajmuje nam około 1,5 godziny. Zresztą nie tylko dlatego. Drogi na Sardynii są z reguły kręte i jedzie się ze średnią prędkością 40 km/h. Dlatego niech nie dziwią Was wskazania nawigacyjne, które dla odległości 100 km potrafią wyliczyć czas nawet do 3 godzin.
Trekking do Su Gorroppu zaczyna się na 183 km drogi SS125, współrzędne GPS: 40 ° 09 '32 0,0 "N - 9 ° 30 '29,0" E przy parkingu przed tym budynkiem.

Image

I kierunkowskaz z zamazanym czasem przejścia – pewnie ktoś się wkurzył :lol:

Image

W sieci są opisy mówiące o tym, że trasa zmierzona za pomocą GPS wynosi 6 km i myślę, że to jest prawdopodobne. Różnica poziomów wynosi 650 m. Trasa w dół do wąwozu jest łatwa i przyjemna ale dobre buty trekkingowe są wg mnie niezbędne. To nie ścieżka leśna tylko typowa górska trasa z nierównościami i kamieniami. Zresztą dobre buty są niezbędne później już w samym wąwozie. Samo zejście do wąwozu jest fantastyczne widokowo a ponieważ zaczynamy schodzenie o 8.30 na trasie jesteśmy zupełnie sami – na całej trasie nie spotykamy nikogo. Oznaczeń prawie nie ma ale szlak jest intuicyjny – idziemy po prostu najbardziej wydeptaną ścieżką.

Image

Image

Takie szałasy a raczej koty mijaliśmy po drodze kilkukrotnie.

Image

Zejście zajęło nam ok. 1,5 h. Wstęp do samego wąwozu kosztuje 5eu i można dostać tam kask (my nie braliśmy). Przed wejściem są malutkie wodospady (pozostałości rzeki) , które wśród białych głazów tworzą baseniki z wodą - w większych można nawet nurkować, czego nie omieszkał zrobić Maciek :D

Image

Image

Płacimy wstęp, wysłuchujemy wyjaśnień pana z kasy o oznaczeniach tras (zielona - łatwa, żółta trudna – be careful, step by step, czerwona - tylko ze sprzętem wspinaczkowym) i ruszamy. Nie wiem czego się spodziewałam po wąwozie ale na pewno nie takiej zabawy!!!
Wąwóz Su Gorroppu jest utworzony w kanionie rzeki Flumineddu. Latem można swobodnie „podróżować” w wyschniętym korycie. Ściany wąwozu dochodzą do 500 m i w najwęższym miejscu zbliżają się do siebie na ok. 5 m – wrażenia wzrokowe są więc spektakularne.

Image

Image

Image

Image

Image

To przejście ma może 500, może 600 metrów i jest fantastyczne. Zielone kropki na głazach wskazują drogę. Na żółtej trasie już tych kropek właściwie nie ma – trzeba samodzielnie znaleźć najlepszą drogę dla siebie szukając zaczepienia dla rąk i podparcia dla stóp - czasami na czworaka,

Image

czasem zjeżdżając na pupie

Image

To taka mała wspinaczka po głazach. W wąwozie o tej porze oprócz nas jest tylko 3 Włochów wiec panuje cisza wolna od nawoływań, śmiechów i pokrzykiwań. Przerywana jest wyłącznie chrzęszczeniem kamieni pod butami i dźwiękami przyrody, spotęgowanymi przez pięciusetmetrowy lej. Docieramy do czerwonej trasy: faktycznie trudno nie zauważyć gdzie się zaczyna – kilkunastometrowe głazy są nie do pokonania bez lin i specjalistycznego sprzętu. Jeden z Włochów próbuje ale poddaje się za kilka chwil.

Image

Image

Wracamy tą samą super trasą do wodnych baseników. Tam odpoczywamy (Maciek – kąpiel) około godziny a w źródle wskazanym przez pana z kasy uzupełniamy zasoby wody w organizmie i butelkach. Źródełko z wodą pitną jest na magmowych skałach oznaczone flagą Sardynii.
I wracamy do samochodu. Jakoś słabo skojarzyłam wcześniej, że skoro cała droga przebiegała w dół i sprawiała mi taką ogromną przyjemność to powrót będzie przebiegał dokładnie odwrotnie. Wszystko dotąd to zabawa, luz, świetne przeżycie… powrót jest dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Mordercza (nie przesadzam) wędrówka 6 km pod górę w temperaturze dobrze ponad 30 stopni. Muszę zatrzymywać się co 200 m, żeby uregulować wariujące serce i wyrównać oddech. Winę za to na pewno ponosi moja słaba kondycja ale droga powrotna trwa przez to 2,5h. Żeby nie było, że jestem takim leszczem to Maciek – aktywny sportowiec – potwierdza, że powrót jest porządnie wyczerpujący. Czytałam wcześniej, że w powrotnej drodze można wykupić jeepa za 10 eu. Czekałam na tego jeepa jak na zbawienie – nie pojawił się. Stracili możliwość łatwego zarobku bo zapłaciłabym im nawet 100 euro …. gdyby tylko byli :? Mówiąc szczerze to chyba nie byłam na tym zejściu gdzie dojeżdżają jeepy. Bo z Ghenna Silana byłby to może z 1 km gdzie można dojechać samochodem. Muszą być więc jakieś inne trasy zejść do kanionu, bo skąd by się tam znaleźli Włosi, których na naszym szlaku zejścia nie było.
Kiedy planowałam trekking nie wiedziałam o trasie alternatywnej. No więc poszukałam trochę ( specjalnie na potrzeby tej relacji) i znalazłam chyba tę trasę. Załączam mapkę - to jest w okolicach 193 km, zjazd do zawalonego mostku S'Abba Arva. Te dwie zaznaczone przeze mnie lokalizacje organizują trekkingi do wąwozu, ale oczywiście można stamtąd wyruszyć samodzielnie. Tak, że jakby komuś przyszło do głowy w takiej temperaturze wędrować do Gorropou (czy może raczej z Gorroppu) to może niech sprawdzi tą trasę. I opowie mi o niej.

Image

Ale czy poszłabym tam jeszcze raz z wiedzą jaką posiadam teraz? Mając już świadomość, że wracając będę marzyć o kontuzji bo wtedy może zabierze mnie stamtąd helikopter? Jasne, że tak. :D Czyli polecam.

Następny dzień kończy nasz pobyt w regionie Ogliastria. Wyruszamy do Santa Teresa Gallura najbardziej wysuniętego na północ miasta całej wyspy, gdzie mamy 1 nocleg a rano kolejnego dnia zamierzamy przedostać się na Korsykę.
Po raz kolejny, tym razem już z Beatą i Romkiem jedziemy drogą wschodnią - L’Orientale Sarda. Odcinek między Baunei ( klimatyczne miasteczko) a Dorgali jest najbardziej widokowym odcinkiem SS 125 przebiegającej przez całe wschodnie wybrzeże. Należy przygotować się na ok. 50 km jazdy po zakrętach w pięknych okolicznościach przyrody. Droga wije się pomiędzy szczytami gór Supramonte, głębokimi przepaściami, kanionami i wąwozami. I jeszcze jedno: nie wiem jak w innych miesiącach ale w czerwcu/lipcu otwórzcie okna – żółte kwiaty akacji pachną przepięknie.

Image

Image

Image

Po drodze zwiedzamy po łebkach wybrzeże w okolicy San Teodoro – na dzikiej plaży kanapki z naszej turystycznej lodówki i jak zwykle pyszne cappuccino (1, 20 eu w barze przy niedalekiej plaży piaszczystej. I kąpiel w morzu - dzień bez kąpieli jest przecież dniem straconym :lol:

Image

Potem jedziemy na Capo Testa. Bardzo pobieżnie traktujemy to wyjątkowe miejsce. Właściwie to tylko przez nie przejeżdżamy i zatrzymujemy się tylko na chwilę, żeby przyjrzeć się bliżej skałom o psychodelicznych kształtach.

Image

Musimy jeszcze kupić bilety na jutrzejszy prom. Nie mamy pojęcia do której czynne są kasy w porcie a jest godzina 17. Z Capo Testa jak na dłoni widać oddaloną o 11 km Korsykę, którą od Sardynii oddziela jedynie Cieśnina Świętego Bonifacego – do zobaczenia jutro.

Image

Na Korsykę pływają dwie linie: Moby Line i Saremar. Warto przed zakupem porównać ceny promów. W dwóch kasach poprosiliśmy o kalkulację kosztów: Moby Line kosztował 257 eu RT dla 4 osób i samochodu a Saremar 203 eu w tej samej konfiguracji. Wybór nie stanowił problemu.
W hotelu, kiedy szykujemy się do wieczornego wyjścia na kolację w Santa Teresa Gallura odkrywam, że w mieszkaniu w Santa Maria Navaresse zostawiłam połowę swoich rzeczy. Głównie te „wyjściowe”. Zostałam z 3 sportowymi koszulkami, 1 bluzką koszulową i 3 parami spodenek. No i nie mam w czym spać. Ubrań miałam i tak mało (mąż podczas pakowania bronił dostępu do swojego bagażu jak do TS) a tu jeszcze taka kara! To nowe doświadczenie podróżnicze nauczyło mnie tego jak niewiele ubrań jest potrzebnych w podróży ;) A w koszulce Fly4free i męskich bokserkach śpi się doskonale :mrgreen: . Na kolację w STG idę więc trochę mniej odświętnie ubrana. Maciek zamawia tradycyjny sardyński posiłek: baby pig ( w języku sardyńskim porceddu), reszta tradycyjnie - owoce morza. Mamy taką swoją zabawę: w restauracjach każdy zamawia coś innego po to, żebyśmy mogli poznać smak różnych potraw ( głupie? - może, ale wzbogaca doświadczenia :D ). Potem jest głosowanie; kto wygrał. Tym razem bezapelacyjnym zwycięzcą okazał się Maciek.
Kilka fotek z STG. Miasteczko małe, ale zadbane - kolory budynków niczym w 5terre.

Image

Image

Image

Image

A to gallurski port. Gdybym chciała umieścić wszystkie zdjęcia z portów: jachtów, statków i innych jednostek pływających jakie napstrykali Maciek i Romek to relacja miałaby kilkadziesiąt stron :mrgreen:

Image

ImageKORSYKA – „Wyspa Piękna”

Image

W Europie (w tym na Sardynii i Korsyce) zaczyna się fala upałów. Fajnie, że akurat w tym okresie płyniemy na Korsykę bo to wyspa chłodniejsza – tam temperatura ma oscylować w okolicach 35 C a na Sardynii w tym czasie przekraczać 40.
Na prom wjeżdżamy o 8.00 i po niespełna godzinnym rejsie zbliżamy się do imponującego wybrzeża Korsyki.

Image

Image

Jesteśmy bez śniadania bo zjedliśmy tylko jakieś mizerne ciastko z kawą na promie, więc w markecie kupujemy francuskie bagietki i kiełbaski. Pieczywo to oni mają g e n i a l n e… Ale ceny już stawiają nas na baczność: są średnio o 1/3 wyższe niż na Sardynii.
Zaplanowanie pięciu dni na Korsyce było trudniejsze niż zaplanowanie 24 w Australii. Od razu napiszę, że tylko 5 dni tam to duży błąd. Nie jest się w stanie skonsumować tej wyspy w tak krótkim czasie. W mojej opinii to nie jest wyspa do zwiedzania. To wyspa do „połażenia” – stworzona do tego, żeby postawić samochód, założyć dobre buty i pójść do licznych wąwozów, wodospadów, jeziorek górskich.
Na polskojęzycznych stronach jest mało informacji. Szczególnie tych z relacji - naturalnych ocen poszczególnych atrakcji. Sporo jest natomiast pseudoartystycznych opisów, które wywoływały salwy śmiechu moich współtowarzyszy, kiedy czytałam im te informacje. Żeby nie być gołosłownym: cyt. „Żywe, lśniące kolumny wody niczym warkocze aniołów z powieści fantasy spadają ze 150 m. Dla romantyków jest to raczej przejrzysty welon panny młodej.” Koniec cytatu. No i jak tu zaufać takim opisom? Nie wiemy jak z tymi warkoczami było bo nie sprawdziliśmy w końcu.
Najwięcej informacji jest na francuskojęzycznych stronach ale tego języka nie znam w ogóle. Tłumacz Google daje czasem takie tłumaczenie, że znów mieliśmy niezły ubaw :). Zacytuję kolejny fragment o wodospadach Polischellu, dobrzeee?
„Natychmiast po tym, a drugi kaskadzie. Mamy przepłynąć basen i na prawo, aby przejść wokół kaskady. 3 Kaskada konieczne do dozowania jest. Podczas opadania do czwartej kaskadzie nie jest już konieczne, aby wejść początkowych trudności. Musimy przezwyciężyć strome urwiska. Sam Kaskada uważa przejście bez problemu. Mamy przepłynąć jezioro i iść dalej Creek Bed. 5th odległości kaskady wokół stromych schodach na lewo. Znowu po trudnym zejście do potoku, tym razem nawet biedniejsi dobre uchwyty i stopnie. Procedura bez zastawiania tutaj mogą sobie pozwolić tylko doświadczonych, dzieci powinny być krótkie liny zabezpieczające.”
Itd., itp…no właśnie… :? I planuj tu coś z głową :lol:
Brak tych informacji spowodował, że czas spędzony na Korsyce nie był wykorzystany najlepiej. Ponadto prztyczka w nos dostaliśmy za zbyt optymistyczne planowanie tras: średnią prędkość należy określić na 30 km/h i według takiej prędkości planować poszczególne odcinki tras.
Tak wygląda mapa podróży po Korsyce

Image
Pierwsze co rzuca się w oczy po przejechaniu kilku kilometrów to zieleń. Dużo więcej zieleni niż na Sardynii. Lasy są przepiękne – już wyobrażałam sobie ten krajobraz jesienią :)

Zaczynamy od Cascades du Polischellu. Najpierw opis dojazdu.
Od skrętu z drogi głównej (N198) w okolicy Solenzara jest zjazd na drogę D168 w kierunku Zonza i Col de Bavella Trzeba przejechać ok. 20 km Tam jest mały parking z ogromnym drzewem rosnącym pomiędzy dwoma głazami (po lewej stronie drogi).

Image

Tam trzeba zatrzymać samochód i dojść do tabliczki na drzewie (po prawej stronie drogi) i wejść w las. Zabierz ze sobą śmieci – wzywa napis na desce.

Image-no

Można też pójść kawałek dalej, dojść do mostku i stamtąd zejść do rzeki. Potem już tylko idzie się w górę rzeki ( w korycie albo obok - po szlaku) przechodząc przez kolejne baseny i wodospady. Nie wiem, dokąd można przejść suchą stopą – zastanawiam się czy w dobrych, nieślizgających się butach nie byłaby to dłuższa wycieczka. Kaskad jest 17 ale bez sprzętu można dojść podobno tylko do 5.Nam udało się do 4. Wprawdzie dwóch zaopatrzonych w liny Francuzów proponowało swoją pomoc w wejściu dalej ale trochę obawialiśmy się o powrót. Francuzi zjeżdżali wodospadem ale wyglądało to dość nieprofesjonalnie. E tam „dość” – okropnie nieprofesjonalnie to wyglądało! :)
Do kaskad organizowane są wycieczki - kanioning z przewodnikiem a każdy uczestnik zostaje wyposażony w piankę, kask uprząż i musi mieć odpowiednie buty ułatwiające wspinaczkę (swoje). Pierwsza z rzeczy na Korsyce, której nie zrobiłam bo brakowało mi wcześniej pełnych informacji i myślałam, że możemy poradzić sobie sami. Jak wrócę to takie przejście z firmą zafunduję sobie na 100 %. Szlak jest opisywany jako najpiękniejszy i najbardziej wymagający wodny szlak na Korsyce. Kiedy tam byliśmy, musiał się akurat zdarzyć jakiś wypadek bo nad nami krążył helikopter ratowniczy.
Do dwóch pierwszych wodospadów dojście jest łatwe i wg mnie nawet z dziećmi można się tam wybrać. Trochę większymi.
Dołączam link z YT, żeby pokazać jak wygląda kanioning zorganizowany.

https://www.youtube.com/watch?v=O1dyrI-bokI

Ale nasze przejście też jest fajne. Trochę tych informacji miałam, wiec jesteśmy wyposażeni w buty do wody (lepsze byłyby chociaż adidasy, które można zmoczyć bo dawałyby większe poczucie bezpieczeństwa na stromych podejściach i być może doszlibyśmy dalej – Francuzi z linami mieli normalne buty trekkingowe za kostkę – pływali w nich), a dokumenty i kluczyki mamy w plecaku w zakręconym szczelnie plastikowym słoiku. Woda jest zimna i niesamowicie przejrzysta. Dodam jeszcze tylko, że na wodospady można iść tylko podczas dobrej, słonecznej pogody. Deszcze powodują, że rzeka staje się rwąca i bardzo niebezpieczna.

Image

Image

Image

Image

Image

Dalej wyruszamy na Col de Bavella – najpiękniejszej przełęczy Korsyki. Potwierdzam opinię. Sam dojazd do przełęczy jest taki, że widoki jakie wyłaniają się zza kolejnych zakrętów powodują mruczenie pod nosem: „tu na tydzień, tu na drugi…”.

Image

Ale to jest nic bo za chwilę dojeżdżamy do miejsca, które nie sposób ominąć ze względu na ogromną ilość samochodów stojących na poboczu i dobrze widoczną figurę Matki Boskiej Śnieżnej.

Image

Te tabliczki przytwierdzone do kamieni to intencje modlących z pielgrzymek, które przybywają tu corocznie 5 sierpnia. Po jakiś 100 m docieramy do miejsca porośniętego sosnami czarnymi, skąd rozpościera się fantastyczna panorama na masyw Aiguilles de Bavella. Są takie widoki na świecie, których nie zapomni się do końca życia. Ten jest jednym z nich. I - no cóż - wytarty slogan ale baaardzo prawdziwy: zdjęcia nie oddają piękna tego miejsca :)

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

lubietenstan 14 sierpnia 2015 16:54 Odpowiedz
fajna relacja, sporo konkretów. czekam na więcej - na razie korsyka nie jest na mojej bucket list, ale mam nadzieję, że to się zmieni po przeczytaniu :)
wulkan 14 sierpnia 2015 17:12 Odpowiedz
Fajne i " treściwe" opisy. Z dużym zaciekawieniem czytam Twoją relację, tym bardziej,że w II połowie września będę na Sardynii, jeden tydzień na północy. Oczywiście jeden dzień przeznaczę na Bonifacio, Korsyka. Czekam na dalszy ciąg ...
moniaklb 18 sierpnia 2015 12:29 Odpowiedz
Czekam na dalsza czesc relacji. Od jakiegos czasu przygladam sie zdjeciom z tej czesc Wloch i tak mysle ze musze namowic najblizszych na wyjazd. Wycieczka lodka bardzo mnie zainteresowala. Byla mozliwosc wynajecia jej na krocej? A moze na krocej sie nie opalaca bo nie zadarzy sie doplynac do tych ladnych miejsc?
gosiagosia 18 sierpnia 2015 13:42 Odpowiedz
Nie sprawdzałam czy na krócej można. My jeszcze spóźniliśmy się o pół godziny :) Taki cały dzień na morzu nie jest uciążliwy - wręcz przeciwnie, przyroda jest tam tak atrakcyjna, że czas mijał bardzo szybko. Czas dojazdu do najodleglejszej plaży bez zatrzymywania się po drodze to ok 1,5 godziny.
moniaklb 19 sierpnia 2015 10:34 Odpowiedz
gosiagosia napisał:Nie sprawdzałam czy na krócej można. My jeszcze spóźniliśmy się o pół godziny :) Taki cały dzień na morzu nie jest uciążliwy - wręcz przeciwnie, przyroda jest tam tak atrakcyjna, że czas mijał bardzo szybko. Czas dojazdu do najodleglejszej plaży bez zatrzymywania się po drodze to ok 1,5 godziny.Domyslam sie ze dzien na morzu jest niezapomnianym przezyciem. To raczej o koszty chodzi bo u nas rozkladaja sie tylko na 2. Sardynia jest u mnie napewno w planach. Jeszcze tylko nie wiem kiedy. Jak nie bedzie mozliwosci wypozyczenia na krocej to wezmiemy na caly dzien. Nie mozemy przegapic czegos takiego :)
raphael 13 września 2015 07:16 Odpowiedz
Świetna relacja, fantastyczna przyroda.PS. ze względów wyżej opisanych nie lubię trekingów, które najpierw wygodnie sprowadzają w dół, a potem dają w kość - z powrotem lubię "z górki"
gosiagosia 13 września 2015 14:27 Odpowiedz
I z tej właśnie przyczyny wybrane trasy na Korsyce najpierw pną się w górę. Z jednym wyjątkiem - jeden wąwóz jednak jest :)
metia 13 września 2015 17:16 Odpowiedz
Świetna relacja, chyba czas zaplanować podróż w tamte rejony :) Czekam na ciąg dalszy!
raphael 8 listopada 2015 23:06 Odpowiedz
gosiagosia napisał:I sosna w kształcie krzyża jak widzą ją jedni lub litery T jak twierdzą drudzy. a mi to ewidentnie przypomina królika :)Poza tym podziękowania za typy "kulinarne". Jaką metodę najlepiej zastosować aby się dobrać do tych kasztanów... i jak je odróżnić od tych niejadalnych?
gosiagosia 9 listopada 2015 11:35 Odpowiedz
@Raphael - królika... powiadasz.... ;) Na Korsyce nie ma chyba problemu z odróżnianiem jadalnych od niejadalnych. Ja tych niejadalnych nie widziałam więc chyba tam po prostu nie rosną. Zresztą wyglądają inaczej - nasze rodzime maja łupinkę najeżoną pojedynczymi kolcami a te korsykańskie to gmatwanina drobnych igiełek, które naprawdę sprawiają wrażenie, że ugną się bezboleśnie pod palcami. Kasztany to przysmak dzikich świń ( ;) ) więc pod drzewami buszuje ich ogromna ilość. Swoją drogą zastanawiałam się jak one wyciągają je z łupinek :)My strącaliśmy kasztany z drzewa i rozłupywaliśmy butami.
jaroslaw132 15 maja 2017 12:28 Odpowiedz
Gratuluję relacji. Bardzo pomocna z naszego punktu widzenia lubimy trekking i aktywny wypoczynek szkoda że część zdjęć znikła z hostingi ,ale takie to uroki internetu.Jeszcze raz dziękuję za relację .
bonsa 18 maja 2017 10:03 Odpowiedz
Gosia, moglabys napisac w jakis sposob wypozyczyliscie samochod na Sardynii w mozliwoscia przejazd na Korsyke? Pisalam do wypozyczalni Avis w tej sprawie. Odpisali, ze nie ma mozliwosci zabrania samochodu na Korsyke :(.
bonsa 18 maja 2017 10:03 Odpowiedz
Gosia, moglabys napisac w jakis sposob wypozyczyliscie samochod na Sardynii w mozliwoscia przejazd na Korsyke? Pisalam do wypozyczalni Avis w tej sprawie. Odpisali, ze nie ma mozliwosci zabrania samochodu na Korsyke :(.
jerzy5 6 czerwca 2021 23:10 Odpowiedz
Piękna relacja, pomoże mi w tym roku ułożyć plan podróży