Zamawiam tylko piwko, bo nie mam siły jest (były objawy ze zachorowałem, ale jednak to przemęczenie)
Wracamy do casy, i był nasz właściciel. Gadka smatka, okazało się ze ma overbooking, i możemy spać u jego kolegi. I dostaniemy gratis śniadanie w ramach przeprosin, w ramach dobrej recenzji. Win-win
:D Do tego mamy całe górne piętro, z krzesłami do huśtania się i widokiem nad morze.
Odpakujemy się, i idziemy znów na wieczorny spacer.
Kupujemy mojito przy placu, i siedzimy przy schodkach obok casa de musica
Plaza Mayro
Gubimy się w uliczkach
I docieramy do głównej atrakcji Trinidadu, czyli kościół San Francisco de Asis (Święty Franciszek z Asyżu)
Dziś jednak króluje zimne piwko
Wracamy do casy, odespać i wyprostować nogi, po podróży busem
Dzień piwa
Dziś wstałem spragniony. Ale to mega. Nie wiem czemu, ale cały dzień chciało mi się pić. I nie wiem, jak, ale w kraju rumu miałem okropny smak na piwo, które jest okropne.
Śniadanie było uboższe od tego z Vinales, ale dobre, żebyśmy mogli zwiedzić w dniu Trinidad. Ale pierwsze, to dworzec autobusowy, i kupno biletów do Cienfuegos i przy okazji kolejnych.
Dowiadujemy się ze do Cienfuegos wszystko jest pełne, ale są miejsca na busa z Cienfuegos do Varadero i Varadero - Habana. Kupujemy żeby mieć to z głowy i gubimy się znowu w mieście.
Co nam zrobiło wielkie zdziwienie to miłość Kubańczyków do Beatlesów Wszędzie znajdziemy lokale z tematyką Beatles albo nawet pomnika John Lennona w Hawanie
I gubimy się...
... żeby się znaleźć przy Plaza Carillo
I pora obiadowa, w tym samym miejscu, Taberna La Botija
Dziś wybieramy tapas, które się okazują spore porcje do zjedzenia.
Za 2-3 CUCy mamy talerz tapas, i po prostu wybieramy najdziwniejsze i zwykłe, jak makaron z ananasem i szynka, krewetki koktajlowe
Sałatka krabow
I po obiadku idziemy zwiedzić okoliczną plażę, La Boca
kościół San Francisco de Asis
I plaza
Ładna ona to nie była, do tego brudna przez Kubańczyków, ale fajne miejsce spróbować kolejne piwo
I zobaczyć zachód słońca
Dzień się skończył przy kolejnym piwem gdzieś na głównym placu
Trinidad - Cienfuegos 0-2 La Perla del Sur
Nie wiemy czemu wzięliśmy tylko jeden nocleg w Cienfuegos. A nie 2 jak w Trinidadzie. Chyba coś nie doczytaliśmy. Albo ominęło nam. Ale czemu, to potem będzie.
Poranek taki sam jak ostatnie, czyli dzień zaczynamy śniadaniem na naszym tarasie.
O 9 byliśmy omówieni z taksówkarzem, żeby nasz podwiózł do Ciefuegos. Liczyliśmy na amerykańskie stare auto, a tu zong, bo nowy Hyundai Atos, do tego z pasami bezpieczeństwa!
Podróż cały czas przy wybrzeżu, z widokiem na plaży. Dojeżdżamy do naszej casy, przed czasem zameldowania się. Jako ze czasu mieliśmy trochę, do check in, zrobiliśmy małą przerwę w "narodowej" lodziarni Copelia.
Cennik
Oczywiście, nie liczmy na poradę pracowników. Trzeba wybierać to co mają, nawet nie wiedząc co bierze się
Ja wybrałem jakieś lody Arlekin, z truskawką. Super to one nie były (porównując z tymi co je się w Europie) ale za cenę parę CUP to nawet machnąłem ręką. Godzina 11, godzina naszego check-inu a tu kolejny zong.
Dowiadujemy się ze właściciel casy, nie prowadzi noclegów przez AirBnb od paru dobrych tygodni (ale oczywiście naszego noclegu nie skasował) ale w ramach dobrej chęci pomaga nam znaleźć inny lokum (który się okazał nielegalny) do przespania jednej nocy. Oczywiście prosząc żeby mu pozytywną opinię napisać. Po raz drugi machnęliśmy ręką, zostawiamy manatki i idziemy zwiedzić miasto.
Cienfuegos to dość ciekawie miasto. Można powiedzieć trochę inne niż pozostałe kubańskie miasta. Króluje tutaj francuski akcent. I to dość mocno szczególnie budynkach. Nie beż powodu nazywa się Perłą Południa.
Odpoczynek przy graniu szachach
Wujek Che
I zwrot w prawo, żeby wejść na stare miasto i do głównego placu (Plaza Marti)
Palacio de Gobierno/Pałać Gubernatora
I jego wnętrza
Catedral de la Purísima Concepción
Teatr Terry
Pomnik Jose Marti
Po godzince spacerku, idziemy dalej, strony Palacio de Valle
Jedziesz @Zeus , szczególnie:Jak widzisz serwis AM i ich 787?Jaka strategie miałeś na zakup dolotów i powrotu z AMS? (szczególnie ciekawe w kontekście aktualnych poszukiwań do LUX, FLR i innych..)
Bardzo fajna relacja i preludium do tego, czego wkrótce sam doświadczę. A pomyłki językowe dodają opisom swoistego smaczku. Ale jednak muszę napisać, że Plaza to nie plaża, a Cava to nie kawa.
;)
Rum, cygara i Hemingway. To moje skojarzenia na temat Hawany.Czy byliście może w Finca Vigia pod Hawaną - w domu, w którym mieszkał Hemingway?Bo w relacji nie mogłam znaleźć.Poza tym bardzo fajna relacja i zdjęcia
:)
Chodzi mi generalnie o podstawowe produkty do przygotowania jedzenia - pieczywo, masło, wędliny, sery, twarogi, warzywa, owoce itp. oraz np. papier toaletowy, mydło, płyny do kąpieli itp.
Pieczywo: parę CUP Masło: parę CUCWędliny, ser: Wiele CUC. Pamiętam ze kg goudy było 10-15 CUC. Nie pamiętam seropodobne produkty Owoce, warzywa: na ulicznych stoiskach i targach: parę CUPPapier toaletowy: nie wiem, nie potrzebowałemPłyny do kąpieli: 5-10 CUCMydło: 1-2 CUC
W Varadero i w Hawanie nie ma problemu.U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy
:)
Fajna Relacja, wracaja wspomnienia i lubie ten kraj.
:) Zeus napisał:dopóki nie poznałem Greka, który wyemigrował na Kubę (wiem ze to dziwne) w 2000 rokuWydaje mi sie, ze to nic dziwnego, Grecy lubia emigrowac, nawet w czasach glebokiej komuny, w latach 40- i 50-tych do Polski przyjechalo ok. 14 tys. uciekinierow z Grecji.
;)Pozdr.
Zeus napisał:W Varadero i w Hawanie nie ma problemu.U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy
:)podstawow rzeczy dalo sie kupic, no wlasnie w roku 2012 woda kosztowala az 1.5 cuc za 1.5 litra,male piwo 0,33 1 cuc, bulelka havana club od 3.8 cuc. pamietam ze relatywnie drogie bylo jedzenie w restauracjach, jakis obiad/kolacja od 7 cuc w gore,teoretycznie dalo sie cos tam jesc na ulicach, ale zazwyczaj byla to srednio niedobra pizza czy kanapka od 10 CUP w gore. podobno byly problemy z dostawami artykulow higienicznych wiec wszystkie rzeczy takie jak zele pod prysznic, mydlo, artykulu higieniczne i olejki do opalania wzielismy ze soba,rowniez z gorka i co zostalo np. mydlo czy paste do zebow rozdawalismy ludziom.do tego wzielismy tez stare lachy z mysla zeby to wszystko zostawic na Kubie,podobno uzywane ciuchy sie ludziom bardzo przydadza, bo z tym ciezko. wiec prawie cala garderobe zostawilismy miejscowym.
Wiesz co, z tego linku wynika jednak, ze skype działa
;-)Quote:Cuba – with poor internet infrastructure, access to computers is limited, the Skype service is extremely expensive and the Internet is very slow.
Zeus napisał:U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy
:)My ten problem rozwiązaliśmy kupując soki naturalne. Tam gdzie widać napis 'jugos naturales' takie pojemniki na soki jak dawno temu w Polsce - za szklankę soku płaciłem od 1 do 2 CUP, a napełnienie własnej butelki wychodziło od 2 do 18 CUP więc zawsze poniżej 1 CUC.
michcioj napisał:podobno byly problemy z dostawami artykulow higienicznych wiec wszystkie rzeczy takie jak zele pod prysznic, mydlo, artykulu higieniczne i olejki do opalania wzielismy ze soba,rowniez z gorka i co zostalo np. mydlo czy paste do zebow rozdawalismy ludziom.do tego wzielismy tez stare lachy z mysla zeby to wszystko zostawic na Kubie,podobno uzywane ciuchy sie ludziom bardzo przydadza, bo z tym ciezko. wiec prawie cala garderobe zostawilismy miejscowym.Szacunek, ze nie myslales tylko o sobie, masz u mnie duze piwo i przypuszczam, ze nie jedno, jak bede kiedy w Gdansku.
:)Zeus napisał:U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lMi udalo sie kupic wode w malym sklepiku za 1.90 CUC w 5-litrowym plastykowym kanistrze, w innych miejscach kosztowala od 2.30 do 3 CUC.Pozdrawiam.
Zamawiam tylko piwko, bo nie mam siły jest (były objawy ze zachorowałem, ale jednak to przemęczenie)
Wracamy do casy, i był nasz właściciel. Gadka smatka, okazało się ze ma overbooking, i możemy spać u jego kolegi. I dostaniemy gratis śniadanie w ramach przeprosin, w ramach dobrej recenzji.
Win-win :D Do tego mamy całe górne piętro, z krzesłami do huśtania się i widokiem nad morze.
Odpakujemy się, i idziemy znów na wieczorny spacer.
Kupujemy mojito przy placu, i siedzimy przy schodkach obok casa de musica
Plaza Mayro
Gubimy się w uliczkach
I docieramy do głównej atrakcji Trinidadu, czyli kościół San Francisco de Asis (Święty Franciszek z Asyżu)
Dziś jednak króluje zimne piwko
Wracamy do casy, odespać i wyprostować nogi, po podróży busem
Dzień piwa
Dziś wstałem spragniony. Ale to mega. Nie wiem czemu, ale cały dzień chciało mi się pić. I nie wiem, jak, ale w kraju rumu miałem okropny smak na piwo, które jest okropne.
Śniadanie było uboższe od tego z Vinales, ale dobre, żebyśmy mogli zwiedzić w dniu Trinidad.
Ale pierwsze, to dworzec autobusowy, i kupno biletów do Cienfuegos i przy okazji kolejnych.
Dowiadujemy się ze do Cienfuegos wszystko jest pełne, ale są miejsca na busa z Cienfuegos do Varadero i Varadero - Habana. Kupujemy żeby mieć to z głowy i gubimy się znowu w mieście.
Co nam zrobiło wielkie zdziwienie to miłość Kubańczyków do Beatlesów
Wszędzie znajdziemy lokale z tematyką Beatles albo nawet pomnika John Lennona w Hawanie
I gubimy się...
... żeby się znaleźć przy Plaza Carillo
I pora obiadowa, w tym samym miejscu, Taberna La Botija
Dziś wybieramy tapas, które się okazują spore porcje do zjedzenia.
Za 2-3 CUCy mamy talerz tapas, i po prostu wybieramy najdziwniejsze i zwykłe, jak makaron z ananasem i szynka, krewetki koktajlowe
Sałatka krabow
I po obiadku idziemy zwiedzić okoliczną plażę, La Boca
kościół San Francisco de Asis
I plaza
Ładna ona to nie była, do tego brudna przez Kubańczyków, ale fajne miejsce spróbować kolejne piwo
I zobaczyć zachód słońca
Dzień się skończył przy kolejnym piwem gdzieś na głównym placu
Trinidad - Cienfuegos
0-2
La Perla del Sur
Nie wiemy czemu wzięliśmy tylko jeden nocleg w Cienfuegos. A nie 2 jak w Trinidadzie.
Chyba coś nie doczytaliśmy. Albo ominęło nam.
Ale czemu, to potem będzie.
Poranek taki sam jak ostatnie, czyli dzień zaczynamy śniadaniem na naszym tarasie.
O 9 byliśmy omówieni z taksówkarzem, żeby nasz podwiózł do Ciefuegos.
Liczyliśmy na amerykańskie stare auto, a tu zong, bo nowy Hyundai Atos, do tego z pasami bezpieczeństwa!
Podróż cały czas przy wybrzeżu, z widokiem na plaży. Dojeżdżamy do naszej casy, przed czasem zameldowania się. Jako ze czasu mieliśmy trochę, do check in, zrobiliśmy małą przerwę w "narodowej" lodziarni Copelia.
Cennik
Oczywiście, nie liczmy na poradę pracowników. Trzeba wybierać to co mają, nawet nie wiedząc co bierze się
Ja wybrałem jakieś lody Arlekin, z truskawką. Super to one nie były (porównując z tymi co je się w Europie) ale za cenę parę CUP to nawet machnąłem ręką. Godzina 11, godzina naszego check-inu a tu kolejny zong.
Dowiadujemy się ze właściciel casy, nie prowadzi noclegów przez AirBnb od paru dobrych tygodni (ale oczywiście naszego noclegu nie skasował) ale w ramach dobrej chęci pomaga nam znaleźć inny lokum (który się okazał nielegalny) do przespania jednej nocy. Oczywiście prosząc żeby mu pozytywną opinię napisać. Po raz drugi machnęliśmy ręką, zostawiamy manatki i idziemy zwiedzić miasto.
Cienfuegos to dość ciekawie miasto. Można powiedzieć trochę inne niż pozostałe kubańskie miasta. Króluje tutaj francuski akcent. I to dość mocno szczególnie budynkach. Nie beż powodu nazywa się Perłą Południa.
Odpoczynek przy graniu szachach
Wujek Che
I zwrot w prawo, żeby wejść na stare miasto i do głównego placu (Plaza Marti)
Palacio de Gobierno/Pałać Gubernatora
I jego wnętrza
Catedral de la Purísima Concepción
Teatr Terry
Pomnik Jose Marti
Po godzince spacerku, idziemy dalej, strony Palacio de Valle