Właściwie tylko armaty można pokazać i jeden mur, reszta w rozsypce.
Sama stolica to też trochę ruina. Zaglądamy do kościoła, który góruje nad miasteczkiem
Większość domów można powiedzieć z dykty. Nie dziwne, że to się sypie jak przejdzie jakiś huragan...
Siadamy jeszcze na naleśniki z lodami. Resztę dnia spędzamy na plaży obok nas - w końcu to wakacje dla dzieciaków
;)Kolejną wyspą/krajem na naszej trasie jest St. Kitts. Na lotnisku w Antigua, samochód zostawiam pod biurem wynajmu i kluczyki na ladzie - biuro otwarte, ale nikogo nie ma. Lecimy ATR-72 Caribbean Airlines, który lata na tej trasie co kilka dni i ma w miarę tanie bilety.
Na St. Kitts trzeba wypełnić formularz wjazdowy online. Lot trwa niecałe 20 minut i jest piękny widokowo na wulkany St. Kitts oraz Nevis.
Immigration trochę nieprzyjemne - najpierw pani ma wonty, że podeszliśmy do okienka zanim powiedziała: "Next". Potem po odebraniu bagaży ktoś krzyczy, że mamy się najpierw wyspowiadać co tam mamy, zanim pójdziemy do wyjścia. Następnie przed lotniskiem nikt nie czeka z wypożyczalni. Zadzwoniliśmy i dopiero po jakimś czasie ktoś się pojawił... W wypożyczalni też..., z ceny 60$ za samochód, wyszło 110$, bo trzeba doliczyć lokalne prawko, ubezpieczenie i podatki.
Przynajmniej nasze AirBnB było fajne - wielki dom za przyzwoite 90$.
O 13 jest prom na Nevis - kosztuje 31 EC$ i płynie około 35 minut. Widoczki z łódki naprawdę fajne...
To Nevis z wielkim wulkanem:
Na Nevis mam godzinkę. Jest trochę kolonialnej architektury. Generalnie tyle wystarczy
:)
Widok na St. Kitts:
Charlestown:
Wulkanowi ciężko zrobić zdjęcie z miasteczka, musiałem wyjść trochę na górę.
No i wracam..., czas goni, a do zobaczenia jeszcze twierdza.
Brimstone Hill Fortress, wpisana na listę Unesco twierdza, widoczna jest z daleka i robi mega wrażenie!
Zbaczam z drogi głównej i jest pionowo pod górę. Do budki z biletami dojeżdżam o 16:30 i pytają się czy zdążę do 17 zanim zamkną... Wstęp 15$ od osoby.
Z góry są doskonałe widoki - tu widok na St. Eustatius i Sabę...
Wszystko pięknie odnowione. Ogromny kontrast w porównaniu do Antigua.
O 17 wyjeżdżamy, właśnie zamykają bramy. Jeszcze szybko chciałem pojechać na widok na południowy półwysep St. Kitts. Zapamiętałem go z wielu zdjęć odnośnie tej wyspy i widoczek faktycznie jest mega:
Do stolicy zaglądamy już przy samym zachodzie słońca. Styl podobny do innych wysp, ale w trochę lepszym stanie.
I to tyle z St. Kitts i Nevis. Trochę żałuję, że nie mieliśmy jednego dnia dłużej, ale co zrobić.St. Martin - mekka spotterów. Pół roku wcześniej lądowałem tu z synem w drodze do POS. Był bardzo zawiedziony, że nie był na Maho Beach. Tym razem zobaczy.
Wylot z St. Kitts mamy o 8 rano. Wieczorem dostajemy maila, że Winair skasował nasz lot SKB-SXM i przerzucił nas na taki z przesiadką w ANU. W ANU nawet nie wysiadaliśmy, a i większość samolotu leciała właśnie na SXM. Po co puszczać 2 samoloty, jak można pasażerów puścić jednym... Na szczęście loty są po 20 minut + 30 minut postoju, więc tragedii nie ma.
W SXM przylot odbywa się jeszcze w barakach (odloty już z nowego terminala). O dziwo dostajemy pieczątki, ale pani z immigration zaczęła mi robić problemy, bo została mi tylko 1 wolna strona w paszporcie. Na moje zapewnienia, że złożyłem już o nowy, uspokoiła się.
Spod lotniska odbiera nas busik wypożyczalni MEX i jedziemy kilka km do hotelu. Od razu rzuca się w oczy inny klimat niż na poprzednich wyspach, no i praktycznie wszystko jest zabudowane. Nasz hotel Carl Unique Inn dość słabo wygląda z zewnątrz, ale za te 120$ dostajemy piękny i duży pokój z dwoma podwójnymi łóżkami i meldowanie o 11. Jedyny problem to dwa piętra wysokich schodów.
Rzucamy coś na ruszt i jedziemy na Maho
:). Pierwsi nie byliśmy
;)
Wypożyczenie leżaka 15$. W ogóle byłem bardzo zdziwiony, że po stronie holenderskiej wszystko jest w dolarach. Potem mi powiedziano, że po francuskiej jest w euro.
Mało kto się kąpie, bo fale są ogromne, ale pozy do zdjęć jak najbardziej
;)
Idziemy do słynnego baru. Tu lepsze widoki. Nawet piwko SXM spróbowałem.
Spotterem nie jestem, ale kilka fotek trzeba zrobić...
W barze jest darmowe wifi i sprawdzamy co się dzieje z AF i KLM. Są spóźnione o około 40 minut. W końcu lądują prawie jeden po drugim.
2h na plaży wystarczy
:). Jedziemy na stronę francuską. Niestety od lotniska zaczynają się MEGA korki. Do Marigot jedziemy w tempie pieszym i widzimy jak w drugą stronę też wszystko stoi...
W samym Marigot luźniej, zwiedzamy chwilę i siadamy w jednej z nadmorskich knajp na rybkę. Palce lizać. Jest też widoczek na fort.
Niestety nie zdążymy popłynąć na Anguillę. Zostawiam to na kiedyś indziej, bo pewnie będę tu przelotem za jakiś czas. Chcemy jeszcze coś zwiedzić po drugiej stronie wyspy, np. Fort Amsterdam, ale korki uniemożliwiają nam to. W okolice hotelu wracamy już po zmroku. Totalnie bez sensu, korki właściwie mega ograniczyły nam zwiedzanie wyspy.Arajet to dominikańskie tanie linie. Działają na zasadzie Ryanaira, ale poprzednie loty na tym tripie trochę uśpiły moją czujność. Dwa bilety miałem zarezerwowane przez booking i tam o dziwo miałem w cenie dwa bagaże rejestrowane, w cenie niższej niż sam bilet na stronie linii. Dwa kolejne już nie dało się kupić na bookingu i kupiłem bez bagażu. Te linie mają taką dziwną politykę, że bagaż nadawany kosztuje taniej niż kabinowy i wynosi 20-25$. Nie mogłem się odprawić online na wszystkich, więc postanowiliśmy jedną kabinówkę nadać na lotnisku. Tu zaczęły się problemy, bo nadanie nagle kosztuje 80$, a kabinówka ze sobą 100$. Do tego przyczepili się, że mamy mieć wypełniony formularz wjazdowy na Dominikanę nazywany mylnie e-ticket. Kłótnie odnośnie bagażu, wypełnianie tego e-ticketa dla każdego z osobna sprawiło, że praktycznie już check-in zamknęli. Do tego przestał działać im terminal na karty, ale na szczęście miałem gotówkę by zapłacić za ten nieszczęsny bagaż.
Lot trochę opóźniony, a pilot chyba uczył się latać, bo dawno nie pamiętałem takich nagłych spadków podczas wznoszenia i przyrąbania podczas lądowania - cieszyliśmy się, że cali dolecieliśmy. W SDQ jeszcze dodatkowo przystanął przy złym gate i czekaliśmy prawie godzinę by nas przesunęli do innego.
Samochód za to dostaję w miarę sprawnie, biorę pełne ubezpieczenie w wypożyczalni, po tym jak się naczytałem jak tu się jeździ. I faktycznie, nasz przejazd do hotelu po drugiej stronie centrum to totalna masakra. Dawno nie widziałem tak źle jeżdżących kierowców...
Hotel prawie pusty, ale pokój całkiem niezły. 80$ to sporo jak na warunki dominikańskie, no ale znalezienie pokoju odpowiedniego dla naszej gromadki to też sztuka. Ten ma niby 4*.
Po południu idziemy do jednej z lepszych restauracji w mieście, akurat była blisko, a ja miałem ochotę na zjedzenie czegoś naprawdę dobrego. Nie zawiedliśmy się - dostaję steka, który jeszcze smaży się na rozgrzanym kamieniu. Żonie mieszają makaron w przeogromnym serze, a syn dostaje mega porcję ryby. Tylko rachunek trochę amerykański
:lol:
Drugiego dnia rano chcieliśmy zobaczyć historyczne zona colonial, wpisane na liście Unesco, ale przez korki przejechaliśmy 1 km w 20 minut. Postanowiliśmy wrócić do hotelu, spakować się, zwiedzić i potem dalej pojechać na półwysep Samana.
Z mapki zobaczyłem, że lepiej jechać do centrum nabrzeżem i tym razem dość szybko nam idzie. Parkujemy samochód pod murami i idziemy na starówkę.
Wchodzimy przez bramę i... spotykamy polską wycieczkę
Żar leje się z nieba pomimo jeszcze wczesnej pory. Trochę jeszcze jest remontów, m.in. chyba instalują kanalizację. Ale ładnie jest, ładniej niż się spodziewałem.
@pabien jechałeś kiedyś z 4 osobową rodziną i dzieckiem z pieluchami na 2 tygodnie z podręcznym? Jeśli tak to szacun.A do Afryki miałem walizkę, ale jako podręczny.
cart napisał:Czekała nas nocka w Lizbonie i zarezerwowaliśmy Holiday Inn Express niedaleko lotniska. Z uwagi na ciemność i brak ciepłych ciuchów nie zdecydowaliśmy się na Lisbon by night...Od siebie dodam, że w takich sytuacjach kupuję w lumpeksie jakiegoś ciepłego ciucha za 20zł, który po skończonym tripie w chłodnych klimatach po prostu zostawiam w hotelu czy na lotnisku. Gorzej jest przy zwiedzaniu powrotnym, na to jeszcze nie wymyśliłem patentu.
;)
@cart piękna sprawa z tym "prywatnym" lotem
;) to samo miałem w Kostaryce gdy leciałem linią Sansa. Po międzylądowaniu podczas lotu do Quepos byłem jedynym pasażerem obok 2 pilotów
:)
opo napisał:cart napisał:Czekała nas nocka w Lizbonie i zarezerwowaliśmy Holiday Inn Express niedaleko lotniska. Z uwagi na ciemność i brak ciepłych ciuchów nie zdecydowaliśmy się na Lisbon by night...Od siebie dodam, że w takich sytuacjach kupuję w lumpeksie jakiegoś ciepłego ciucha za 20zł, który po skończonym tripie w chłodnych klimatach po prostu zostawiam w hotelu czy na lotnisku. Gorzej jest przy zwiedzaniu powrotnym, na to jeszcze nie wymyśliłem patentu.
;)Na 4 osoby to już się robi 80. To nie są tanie rzeczy
:)
Właściwie tylko armaty można pokazać i jeden mur, reszta w rozsypce.
Sama stolica to też trochę ruina. Zaglądamy do kościoła, który góruje nad miasteczkiem
Większość domów można powiedzieć z dykty. Nie dziwne, że to się sypie jak przejdzie jakiś huragan...
Siadamy jeszcze na naleśniki z lodami. Resztę dnia spędzamy na plaży obok nas - w końcu to wakacje dla dzieciaków ;)Kolejną wyspą/krajem na naszej trasie jest St. Kitts.
Na lotnisku w Antigua, samochód zostawiam pod biurem wynajmu i kluczyki na ladzie - biuro otwarte, ale nikogo nie ma.
Lecimy ATR-72 Caribbean Airlines, który lata na tej trasie co kilka dni i ma w miarę tanie bilety.
Na St. Kitts trzeba wypełnić formularz wjazdowy online. Lot trwa niecałe 20 minut i jest piękny widokowo na wulkany St. Kitts oraz Nevis.
Immigration trochę nieprzyjemne - najpierw pani ma wonty, że podeszliśmy do okienka zanim powiedziała: "Next". Potem po odebraniu bagaży ktoś krzyczy, że mamy się najpierw wyspowiadać co tam mamy, zanim pójdziemy do wyjścia.
Następnie przed lotniskiem nikt nie czeka z wypożyczalni. Zadzwoniliśmy i dopiero po jakimś czasie ktoś się pojawił...
W wypożyczalni też..., z ceny 60$ za samochód, wyszło 110$, bo trzeba doliczyć lokalne prawko, ubezpieczenie i podatki.
Przynajmniej nasze AirBnB było fajne - wielki dom za przyzwoite 90$.
O 13 jest prom na Nevis - kosztuje 31 EC$ i płynie około 35 minut. Widoczki z łódki naprawdę fajne...
To Nevis z wielkim wulkanem:
Na Nevis mam godzinkę. Jest trochę kolonialnej architektury. Generalnie tyle wystarczy :)
Widok na St. Kitts:
Charlestown:
Wulkanowi ciężko zrobić zdjęcie z miasteczka, musiałem wyjść trochę na górę.
No i wracam..., czas goni, a do zobaczenia jeszcze twierdza.
Brimstone Hill Fortress, wpisana na listę Unesco twierdza, widoczna jest z daleka i robi mega wrażenie!
Zbaczam z drogi głównej i jest pionowo pod górę. Do budki z biletami dojeżdżam o 16:30 i pytają się czy zdążę do 17 zanim zamkną...
Wstęp 15$ od osoby.
Z góry są doskonałe widoki - tu widok na St. Eustatius i Sabę...
Wszystko pięknie odnowione. Ogromny kontrast w porównaniu do Antigua.
O 17 wyjeżdżamy, właśnie zamykają bramy. Jeszcze szybko chciałem pojechać na widok na południowy półwysep St. Kitts. Zapamiętałem go z wielu zdjęć odnośnie tej wyspy i widoczek faktycznie jest mega:
Do stolicy zaglądamy już przy samym zachodzie słońca. Styl podobny do innych wysp, ale w trochę lepszym stanie.
I to tyle z St. Kitts i Nevis. Trochę żałuję, że nie mieliśmy jednego dnia dłużej, ale co zrobić.St. Martin - mekka spotterów. Pół roku wcześniej lądowałem tu z synem w drodze do POS. Był bardzo zawiedziony, że nie był na Maho Beach. Tym razem zobaczy.
Wylot z St. Kitts mamy o 8 rano. Wieczorem dostajemy maila, że Winair skasował nasz lot SKB-SXM i przerzucił nas na taki z przesiadką w ANU. W ANU nawet nie wysiadaliśmy, a i większość samolotu leciała właśnie na SXM. Po co puszczać 2 samoloty, jak można pasażerów puścić jednym... Na szczęście loty są po 20 minut + 30 minut postoju, więc tragedii nie ma.
W SXM przylot odbywa się jeszcze w barakach (odloty już z nowego terminala). O dziwo dostajemy pieczątki, ale pani z immigration zaczęła mi robić problemy, bo została mi tylko 1 wolna strona w paszporcie. Na moje zapewnienia, że złożyłem już o nowy, uspokoiła się.
Spod lotniska odbiera nas busik wypożyczalni MEX i jedziemy kilka km do hotelu. Od razu rzuca się w oczy inny klimat niż na poprzednich wyspach, no i praktycznie wszystko jest zabudowane.
Nasz hotel Carl Unique Inn dość słabo wygląda z zewnątrz, ale za te 120$ dostajemy piękny i duży pokój z dwoma podwójnymi łóżkami i meldowanie o 11. Jedyny problem to dwa piętra wysokich schodów.
Rzucamy coś na ruszt i jedziemy na Maho :). Pierwsi nie byliśmy ;)
Wypożyczenie leżaka 15$. W ogóle byłem bardzo zdziwiony, że po stronie holenderskiej wszystko jest w dolarach. Potem mi powiedziano, że po francuskiej jest w euro.
Mało kto się kąpie, bo fale są ogromne, ale pozy do zdjęć jak najbardziej ;)
Idziemy do słynnego baru. Tu lepsze widoki. Nawet piwko SXM spróbowałem.
Spotterem nie jestem, ale kilka fotek trzeba zrobić...
W barze jest darmowe wifi i sprawdzamy co się dzieje z AF i KLM. Są spóźnione o około 40 minut. W końcu lądują prawie jeden po drugim.
2h na plaży wystarczy :). Jedziemy na stronę francuską. Niestety od lotniska zaczynają się MEGA korki. Do Marigot jedziemy w tempie pieszym i widzimy jak w drugą stronę też wszystko stoi...
W samym Marigot luźniej, zwiedzamy chwilę i siadamy w jednej z nadmorskich knajp na rybkę. Palce lizać. Jest też widoczek na fort.
Niestety nie zdążymy popłynąć na Anguillę. Zostawiam to na kiedyś indziej, bo pewnie będę tu przelotem za jakiś czas. Chcemy jeszcze coś zwiedzić po drugiej stronie wyspy, np. Fort Amsterdam, ale korki uniemożliwiają nam to. W okolice hotelu wracamy już po zmroku. Totalnie bez sensu, korki właściwie mega ograniczyły nam zwiedzanie wyspy.Arajet to dominikańskie tanie linie. Działają na zasadzie Ryanaira, ale poprzednie loty na tym tripie trochę uśpiły moją czujność.
Dwa bilety miałem zarezerwowane przez booking i tam o dziwo miałem w cenie dwa bagaże rejestrowane, w cenie niższej niż sam bilet na stronie linii. Dwa kolejne już nie dało się kupić na bookingu i kupiłem bez bagażu. Te linie mają taką dziwną politykę, że bagaż nadawany kosztuje taniej niż kabinowy i wynosi 20-25$. Nie mogłem się odprawić online na wszystkich, więc postanowiliśmy jedną kabinówkę nadać na lotnisku.
Tu zaczęły się problemy, bo nadanie nagle kosztuje 80$, a kabinówka ze sobą 100$. Do tego przyczepili się, że mamy mieć wypełniony formularz wjazdowy na Dominikanę nazywany mylnie e-ticket.
Kłótnie odnośnie bagażu, wypełnianie tego e-ticketa dla każdego z osobna sprawiło, że praktycznie już check-in zamknęli. Do tego przestał działać im terminal na karty, ale na szczęście miałem gotówkę by zapłacić za ten nieszczęsny bagaż.
Lot trochę opóźniony, a pilot chyba uczył się latać, bo dawno nie pamiętałem takich nagłych spadków podczas wznoszenia i przyrąbania podczas lądowania - cieszyliśmy się, że cali dolecieliśmy. W SDQ jeszcze dodatkowo przystanął przy złym gate i czekaliśmy prawie godzinę by nas przesunęli do innego.
Samochód za to dostaję w miarę sprawnie, biorę pełne ubezpieczenie w wypożyczalni, po tym jak się naczytałem jak tu się jeździ. I faktycznie, nasz przejazd do hotelu po drugiej stronie centrum to totalna masakra. Dawno nie widziałem tak źle jeżdżących kierowców...
Hotel prawie pusty, ale pokój całkiem niezły. 80$ to sporo jak na warunki dominikańskie, no ale znalezienie pokoju odpowiedniego dla naszej gromadki to też sztuka. Ten ma niby 4*.
Po południu idziemy do jednej z lepszych restauracji w mieście, akurat była blisko, a ja miałem ochotę na zjedzenie czegoś naprawdę dobrego. Nie zawiedliśmy się - dostaję steka, który jeszcze smaży się na rozgrzanym kamieniu. Żonie mieszają makaron w przeogromnym serze, a syn dostaje mega porcję ryby. Tylko rachunek trochę amerykański :lol:
Drugiego dnia rano chcieliśmy zobaczyć historyczne zona colonial, wpisane na liście Unesco, ale przez korki przejechaliśmy 1 km w 20 minut. Postanowiliśmy wrócić do hotelu, spakować się, zwiedzić i potem dalej pojechać na półwysep Samana.
Z mapki zobaczyłem, że lepiej jechać do centrum nabrzeżem i tym razem dość szybko nam idzie. Parkujemy samochód pod murami i idziemy na starówkę.
Wchodzimy przez bramę i... spotykamy polską wycieczkę
Żar leje się z nieba pomimo jeszcze wczesnej pory. Trochę jeszcze jest remontów, m.in. chyba instalują kanalizację. Ale ładnie jest, ładniej niż się spodziewałem.