+5
PiotrZieba 18 maja 2015 22:35
Wstęp:

Witajcie.
Mam na imię Piotr, moja małżonka ma na imię Marta.
Dzięki konkursowi zorganizowanemu przez "Lux Express" oraz "Fly4Free", dostaliśmy szansę przetestowania autokaru na trasie Warszawa – Kraków – Warszawa.
Wybraliśmy termin weekendowy. Wyjazd w sobotę o 6.30 z Warszawy, a powrót z Krakowa o godzinie 16.15 w niedzielę.
Mimo, iż mieszkam w Pabianicach pod Łodzią ciekawość wzięła górę i postanowiliśmy z żoną zrobić sobie weekendową wycieczkę łączoną – autem do Warszawy i dalej testując autokar do Krakowa. Nie ukrywam, że w przyszłości liczę na uruchomienie połączenia z Łodzi ale jako, że estoński przewoźnik dopiero zaczyna na naszym rynku i ku mojej uciesze rozwija się coraz bardziej wierzę, że w niedługim czasie takowe powstanie.

Startujemy!

Po dojeździe do Warszawy, znalezieniu odpowiedniego miejsca na postój auta i dojściu na dworzec "Metro Wilanowska", okazało się, że mamy jeszcze sporo czasu do 6.30.
Na około 15 minut przed planowanym odjazdem autokar podjechał na stanowisko.
- Taaaaak! - pomyślałem. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest to standard z jakim kojarzył mi się autokar i czymś podobnym nigdy nie miałem okazji podróżować. Pachnący nowością Irizar i6 w grafitowych barwach.

Akurat podczas naszego kursu zmieniał się kierowca. Ten który kończył zmianę odebrał od nas bagaż i umieścił go w luku bagażowym. W kolejce do autokaru czekało około 30 osób.
Przy wejściu uśmiechem powitał nas nasz kierowca – pan Włodek. Poprosił o podanie nazwiska i na podstawie dowodu zweryfikował z listą pasażerów po czym zaprosił na pokład.

Po dojściu na wyznaczone miejsce znajdujące się w centralnej części pojazdu, postanowiłem umieścić na półce mój bagaż podręczny. Niestety półki są dość niskie, i mój plecak na sprzęt fotograficzny nie dał rady się wcisnąć.

Spróbowałem więc pod fotel, jednak również z mizernym skutkiem. Plecak mimo wszystko wystawał około 15 centymetrów (ale tak pozostał do końca trasy nie wpływając znacząco na jakość podróżowania).
Po dłuższej chwili zająłem wyznaczone miejsce. Wygodnie? Nie!
Komfortowo! – to lepsze słowo. Dopasowane, głębokie, wyprofilowane fotele, podłokietnik od strony zewnętrznej i wewnątrz, składane podnóżki.

Pomiędzy fotelami poprzedzającymi znajduje się gniazdko na 230 V ale mamy również możliwość ładowania poprzez kabel usb bezpośrednio z buspada.
Każde miejsce wyposażone jest w pasy bezpieczeństwa, a kierowca przed odjazdem poprosił o zapięcie ich dla własnego bezpieczeństwa.
Przy moim wzroście (174cm) spory zapas miejsca na nogi.

Rozłożenie oparcia do maksymalnego położenia nie stanowiło problemu dla pasażerek za mną, i nie utrudniało im w żaden sposób podróżowania.

Fotele rozsuwają się również w bok dając dodatkowo około 5 centymetrów przestrzeni pomiędzy nimi.
W kieszeniach umieszczonych w fotelach przed nami znaleźliśmy premierowy fragment książki Waldemara Piaseckiego - "Jan Karski. Jedno życie", foliowy woreczek, a także ulotkę z rozkładem jazdy, cennikiem opcji dostępnych do kupienia u kierowcy (wody, słuchawek, poduszki i koca). Opisany jest również program lojalnościowy PINS z którym mamy szansę na zniżkę do 40 % na przejazdy krajowe i międzynarodowe.
Każdy z pasażerów ma oczywiście indywidualny nadmuch i lampkę.

Stoliczek z miejscem na kubek po rozłożeniu okazuje się być wygodnym i stabilnym. Przy pracy na komputerze 10 calowym był idealny, mam jednak wątpliwości czy tak samo sprawdzi się przy większych urządzeniach.

Punktualnie o 6.30 ruszyliśmy w stronę Krakowa. Kierowca przez głośniki ponownie powitał wszystkim pasażerów, poinformował o planowanym czasie przejazdu, możliwości korzystania z ekspresu, a także wi fi. po czym odtworzył intro przewoźnika w języku polskim i angielskim.

Pierwszą rzeczą na którą niejako się rzuciłem był buspad znajdujący się w zagłówku.
Postanowiłem go sprawdzić. Oczywiście okazało się, że zapomniałem zabrać słuchawek ale i to nie okazało się problemem, gdyż można je nabyć za 6 zł u kierowcy.



W urządzeniu dotykowym pracującym na systemie Android do wyboru mamy kilka opcji. Są to:
Rozrywka – w której to mamy do wyboru filmy różnych gatunków, kilka sezonów seriali, kilka ebooków (w języku angielskim), i na deser 6 różnych gatunków muzycznych w których każdy znajdzie coś dla siebie.
Internet w urządzeniu działa bez zarzutów. Wyświetlacz pozostawał czytelny mimo padających na niego promieni słonecznych. W pamięci mamy kilkanaście zakładek do popularnych serwisów polskich i zagranicznych. Prędkość łącza w pełni wystarczająca do swobodnego przeglądania stron.
W autobusie znaleźć możemy również sieć Wi-Fi – LUX Express do której mamy dostęp po przejściu przez stronę przewoźnika i zaakceptowaniu regulaminu. Do wykorzystania mamy 300 MB.
Internet w komputerze działa również dobrze. Test prędkości łącza pokazuje wynik 2 Mbps.
Kolejnym przyjemnym elementem jest wybór 20 aplikacji, które z całą pewnością pozwolą uprzyjemnić podróż dorosłemu oraz dziecku.
W centralnej części pojazdu przy drugim wejściu znajduje się mała toaleta utrzymana w idealnej czystości.


Na jej podłodze znajduje się antypoślizgowa wykładzina. Na ścianie zamontowana jest dość głęboka umywalka, dozownik na mydło, pojemnik na jednorazowe ręczniki do wycierania rąk, a przy wyjściu dla bezpieczeństwa pasażera znajduje się przycisk "STOP" który ma na celu poinformowanie kierowcę o problemie osoby znajdującej się wewnątrz.

Vis a vis drzwi toalety zamontowany jest ekspres do kawy z szerokim wachlarzem opcji, a na konsoli ponad toaletą znajdowała się skrzyneczka z kilkoma rodzajami herbat do wyboru. Interfejs wyboru napoju wymaga dopracowania i nie do końca jest intuicyjny i czytelny. Smak kawy i herbaty bardzo przyjemny.





Krakowie witaj!

O godzinie 10.45 dotarliśmy na dworzec autobusowy w naszym ukochanym Krakowie. Każdego roku jesteśmy tu co najmniej raz.
To miasto ma dla nas jakąś magiczną energię i niesamowicie ładuje nam akumulatory. Nie wiem czy to za sprawą czakramu wawelskiego czy innej siły – fakt faktem to nasze ulubione miasto.
Zabytki jak Wawel czy starówka znają wszyscy, dlatego dziś mam zamiar opowiedzieć Wam o dość nietypowej atrakcji. Ostatnimi czasy dość popularne w naszym kraju stały się festiwale street food, jedzenie z food trucków i ulicznych budek.
Do niedawna stolica małopolski była dla mnie nieodkrytym obszarem w tym temacie.
Żydowska dzielnica Kazimierz pełna koszernych restauracji, synagog i kościołów kryje między swoimi klimatycznymi uliczkami również coś dla fanów dobrego smaku.
Na rogu ulic Wawrzyńca i Wąskiej znajduje się "Skwer Judah" nazywany tak od muralu który góruje nad placem, do którego ze Starego Rynku mamy jakieś 20 minut spaceru.

Na zaadaptowanej przez kilku przedsiębiorców przestrzeni wypełnionej przez ciężarówki, przyczepy, a także zabytkowy angielski autobus każdy amator jedzenia znajdzie coś dla siebie.
Ja zaczynam od dobrej Maczanki po Krakowsku serwowanej od chłopaków z "Andrus food truck". My spróbowaliśmy klasyczną z karkówką i ogórkiem, ale i nieco bardziej udziwnioną z musem buraczano czekoladowym oraz serem pleśniowym. Kosmiczne połączenie zamknięte w chrupiącej bułce daje niesamowity efekt dla kubków smakowych.



Gorąco mogę polecić również "Frytki Belgijskie w Krakowie", a do nich przepyszne sosy własnej produkcji. Dla fanów ostrego smaku polecam sos BBQ Habanero. Jest moc, ale nie obawiajcie się. Osoby z delikatniejszym podniebieniem znajdą również coś dla siebie jak na przykład sos andaluzyjski. Na popitkę proponuję Mr.Dark – rodzimą produkcję smakiem przypominającą napój zza wielkiej wody.



Ciekawą propozycją jest również wspomniany przeze mnie autobus "Big Red Bustaurant" oferujący angielskie specjały między innymi fish & chips, których to możemy spróbować na pokładzie ponad 50 letniego angielskiego piętrowego autobusu przerobionego na restaurację. W czerwonym pojeździe warto również zwrócić uwagę na przepyszne litewskie lemoniady. Gruszkowa to dla mnie po prostu niebo w gębie!


Na placu znajdują się również food truck z hamburgerami z antrykotu wołowego, francuskie naleśniki, mega wypasione ziemniaki, coś w rodzaju kołaczy, a wszystko mozemy przepić świeżo parzoną kawą podaną prosto z ekspresu zamontowanego w aucie.
Nieopodal poznanego nam już placu Judah przy ulicy Kupa 10 znajduje się kolejny food truck z hamburgerami od "Streat Slow Food". Chłopaki oferują hamburgery z dość nieprzeciętnymi składnikami jak oscypek z żurawiną, szparagi czy burak.

Kolejnym przystankiem którego nie można pominąć to znane w całej Polsce krakowskie zapiekanki znajdujące się na placu Nowym w tak zwanym "okrąglaku". Do zapiekanek królewskich trzeba odstać swoje, bo kolejki są tu zawsze. My spróbowaliśmy królewskiej oraz hawajskiej. Czy rzeczywiście są najlepsze? Oceńcie sami.

Ostatnim miejscem o którym chcę Wam opowiedzieć będą lody. Któż nie lubi po dobrym posiłku dopchać się czymś słodkim? Na przepyszne lody zapraszam Was na ulicę Warszauera znajdującą się minutkę drogi od "okrąglaka".
Znajdują się tu obok siebie dwie włoskie lodziarnie – "Pistacchio" i "Coca".



Lody mają na prawdę bardzo smaczne, porcje spore, a ceny przystępne dla przeciętnego Kowalskiego.
Mam nadzieję, że narobiłem Wam ochoty na spróbowanie któregoś z wymienionych specjałów.

Pora wracać...

Niedzielne popołudnie przyszło bardzo szybko i nadszedł czas na rozstanie z Krakowem.
Po dotarciu na dworzec autobusowy znaleźliśmy naszego "Luxa".
Miłym zaskoczeniem był dla nas ten sam kierowca, z którym dzień wcześniej mieliśmy okazję jechać z Warszawy. Po odebraniu od nas bagażu procedura checkowania na pokładzie odbyła się podobnie jak w pierwszą stronę. Autokar miał zajęte prawie wszystkie miejsca co pokazuje, że ludzie coraz bardziej pragną wygodnego podróżowania.
Dworzec krakowski okazał się być dość mocno niezorganizowany i wyniknęło małe zamieszanie ze stanowiskiem odjazdu, w związku z czym godzina startu opóżniła się od dwie minuty.
Tym razem przypadły nam miejsca 1 i 2 znajdujące się tuż za kierowcą.

O dziwo mój plecak zmieścił się na półkę, mimo takiej samej zawartości!
Pierwszy rząd różni się nieco od pozostałych. Nie mamy w nim rozkładanych stolików, oraz podnóżków, a pasy w odróżnieniu od pozostałych są dwupunktowe. Ograniczone jest również miejsce na nogi. O ile miejsca na kolana jest bardzo dużo, o tyle o wyprostowaniu nóg nie ma już mowy.



Dla mnie największym mankamentem okazał się brak rozkładanego stolika który utrudnił mi nieco pracę z komputerem zmuszając mnie do trzymania go na kolanach.



Podsumowując.
Wyjazd uważamy za bardzo udany. Akumulatory naładowane, humory poprawione, a brzuchy zatankowane pod korek.
Za każdym razem przyjeżdzaliśmy do Krakowa autem i niestety za każdym razem kończyło się to dla nas źle – mandatem za prędkość, czy blokadą na kole. Ot takie nasze parszywe szczęście. Owszem auto daje nam pewną niezależność ale będąc całkowicie sceptycznym do zbiorowego podróżowania, LUX Express poszerzył moje horyzonty i otworzył oczy. Moje wyobrażenia co do masowego podróżowania narysowane przez poprzednią epokę dotyczące rodzimych rozklekotanych PKS-ów odeszły do lamusa i zobaczyłem, że można inaczej.
Uprzejmy kierowca, wysoki standard pojazdu dający poczucie luksusu i bezpieczeństwa, a przy tym przystępne ceny i program lojalnościowy wróżą przewoźnikowi dobrą perspektywę na zajęcie swojego miejsca na naszym rynku.
Ja ze swojej strony mogę z czystym sumieniem polecić jego usługi i życzyć powodzenia w rozwijaniu siatki połączeń krajowych i międzynarodowych!
Mam nadzieję, że w Wasze życie wniosłem również odrobinę smaku i chęci poznania Krakowa z nieco innej strony!
Pozdrawiamy gorąco!
Marta i Piotr

Dodaj Komentarz